Luquinhas

Analizujemy ligowe debiuty Luquinhasa i Praszelika

Redaktor Piotr Kamieniecki

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

24.07.2019 01:00

(akt. 07.08.2019 04:36)

Luquinhas w meczu z Pogonią Szczecin zadebiutował w barwach Legii Warszawa. Dla Mateusza Praszelika było to z kolei pierwsze ligowe spotkanie i to od razu w podstawowym składzie wicemistrzów Polski. Obaj gracze zagrali na ważnych pozycjach - skrzydle oraz "dziesiątce". Sprawdzamy, jak Brazylijczyk i młody Polak poradzili sobie na boisku w rywalizacji z "Portowcami".

Luquinhas po ponad dwóch tygodniach treningów doczekał się debiutu w barwach Legii Warszawa. Brazylijczyk za ok. 400 tysięcy euro trafił na Łazienkowską z portugalskiego Aves, w którym wiosną rozegrał pierwszą pełną rundę na najwyższym poziomie rozgrywkowym pośród seniorów. W meczu z Pogonią Szczecin 22-latek przebywał na boisku przez 61 minut. W pamięć szczególnie zapadły dwie akcje skrzydłowego: sytuacja sam na sam z Dante Stipicą oraz upadek w polu karnym w 26. minucie, gdy zawodnik został napomniany żółtą kartką za próbę wymuszenia rzutu karnego. 

Luquinhas

Podsumowując wszystkie akcje Brazylijczyka, 20 z 54 zakończyły się sukcesem. W 37 procentach swoich akcji, nowy gracz Legii podjął słuszne wybory. W oczy rzucało się to, o czym mówił sam gracz, jak i jego poprzedni trenerzy. Luquinhas ma problemy z wykończeniem, co pokazała akcja z 9. minuty, gdy w sytuacji sam na sam nie oddał nawet strzału, ale jest też szybkim i dynamicznym graczem, który potrafi pracować w defensywie. Sam odbiór piłki w sytuacji, gdy padł w polu karnym, był dużym pozytywem. Gracz wspomagał również obrońców, często gościł na własnej połowie i wygrał pięć pojedynków, gdy to rywale byli przy piłce. Łącznie dwa razy zdołał przechwycić piłkę. Potwierdziły się także opinie o tym, że jest często faulowany przez przeciwników - tak stało się czterokrotnie, choć trzy razy na własnej połowie. Sam trzykrotnie przekroczył przepisy powstrzymując rywali. 

Rozczarowująco wyglądała zaś statystyka dryblingu. Luquinhas potrafił mijać przeciwników, ale Legia odniosła z tego korzyść zaledwie dwa razy. W przypadku pięciu innych prób, piłka trafiała do przeciwników. Brazylijczyk ma "szybką stopę", a jeśli podniesie efektywność, warszawiacy będą mieli z tego dużą korzyść. Łącznie piłkarz wygrał cztery z dwunastu pojedynków w ofensywie. Widać było również, że walcząc o piłkę w powietrzu, nie ma większych szans na pokonanie przeciwnika, co dobitnie pokazała sytuacja, w której Adam Buksa wręcz staranował 22-latka w polu karnym. Nie może to jednak dziwić przy 167 cm wzrostu Luquinhasa. Uwagę zwraca rozsądek w grze na własnej połowie, gdzie nowy zawodnik "Wojskowych" popełniał niewiele błędów - gdy ryzykował, robił to pod bramką szczecinian. 

Debiut Luquinhasa nie był zły, lecz trzeba od niego oczekiwać więcej. Piłkarz jest jednak w Polsce dopiero od trzech tygodni i nie należy go pochopnie oceniać. Brazylijczyk pokazał kilka ciekawych zagrań, które sugerują, że osiągnie na skrzydle więcej niż choćby Michaił Aleksandrov czy - "biegający w jego wadze" - Ivan Trickovski. Nadal pozostaje jednak ocena pierwszego wrażenia i występu w spotkaniu, który nie był nadzwyczajny w wykonaniu całego zespołu. 

LuquinhasMateusz Praszelik debiut w Legii ma już za sobą. Stało się to w meczu Pucharu Polski, gdy osiemnastolatek wszedł na boisko w dogrywce spotkania z Rakowem Częstochowa. Teraz pomocnik otrzymał prawdziwą szansę, na którą był przygotowywany w trakcie zgrupowań w Warce i Leogang. Już wtedy było widać, że zawodnik z Raciborza będzie juniorem z największą szansą na grę. Piłkarz pełnił wtedy rolę drugiego ofensywnego pomocnika, przed którym w hierarchii był tylko Carlitos. Na jego pozycji szansę otrzymywał także kontuzjowany aktualnie Cafu. Mecz z Pogonią był dla Praszelika ligowym debiutem i pierwszym występem w wyjściowym składzie Legii. 

Wychowanek Odry Wodzisław Śląski spędził na murawie 67 minut. W tym czasie Praszelik wziął wziął udział w 36 akcjach, z których w szesnastu podejmował słuszne decyzje (44%). Piłkarz oddał trzy uderzenia: pierwsze, niecelne, w 34. minucie. Potem, po rozpoczęciu drugiej połowy, gdy Stipica musiał się wysilić, by odbić strzał "Praszela". Dobrą okazję młodzieżowiec miał kilkadziesiąt sekund później, gdy wpadł w pole karne i przegrał pojedynek z golkiperem "Portowców".

Polak wygrał sześć z czternastu pojedynów z przeciwnikami i celnie podawał w ośmiu z jedenastu przypadków. Do tego miał jeden udany drybling, a także jeden przechwyt. Do tego Praszelik dołożył małą liczbę strat (tylko trzy), ale też cztery przegrane pojedynki w powietrzu i jedno zablokowane dośrodkowanie. Warto zwrócić uwagę, że 18-latek cztery razy był przy piłce w polu karnym. Gracz, który od zimy trenuje z "jedynką" rzadko angażował się w defensywę, a z pewnością było to widać mniej w porównaniu do Carlitosa w ostatnim meczu z Europa FC. Widoczne były też inne zadania, gdyż Praszelik nie dobiegał i nie tworzył momentami jednej linii z Sandro Kulenoviciem, by drużyna przechodziła na system 4-4-2.

Praszelik, jak na młody wiek i ligowy debiut, zanotował stosunkowo udany debiut. Był widoczny, nie popełniał karygodnych błędów i potrafił radzić sobie będąc pod presją przeciwników. Nie był faulowany, jak i nie faulował, choć sędzia raz użył gwizdka po tym, gdy piłka w polu karnym Pogoni trafiła w ręce zawodnika Legii. 18-latek nie zawiódł i pokazał, że nie trzeba obawiać się momentów, gdy pojawia się na boisku. Jednocześnie nie nawiązał skalą występu do tego, ile wnosi w grze Legii Carlitos w roli "dziesiątki", choć byłaby to mowa o cyklu "Mission Impossible". 

Dane statystyczne pochodzą z platformy "WyScout".

Mateusz Praszelik

Polecamy

Komentarze (53)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.