News: Ariel Borysiuk: Jeszcze nie jesteśmy mistrzem

Ariel Borysiuk: Z Ljuboi nawet nikt nie próbował żartować

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Foot Truck

12.05.2020 22:10

(akt. 12.05.2020 22:35)

- Łazienkowska i Mazowiecka to jedyne ulice w Warszawie, które były nam znane? Myślałem, że wspomnicie jeszcze o jednej. Najlepsza ekipa była chyba za Macieja Skorży. Żewłak, Ljubo, Rado, Ivica... Szczególnie powrót z Moskwy okazał się fajnym przeżyciem. Tam rzeczywiście się działo – opowiadał w „Foot Trucku” Ariel Borysiuk, były gracz Legii Warszawa. Pomocnik reprezentuje obecnie Jagiellonię Białystok. Drugim gościem materiału był Maciej Rybus, który w przeszłości również występował w ekipie ze stolicy Polski.

Maciej Rybus, były piłkarz Legii Warszawa, piłkarz Łokomotiwu Moskwa: - Znaczy do pewnego momentu było fajnie. Później, jak to wszystko wyszło, przyjemnie nie było. Obudziliśmy się w Bełchatowie, ŁKS wtedy tam grał. O 8 rano Paulina do ciebie dzwoniła czy pisała, że w gazetach jesteśmy. I to na pierwszej stronie. Pamiętam, że poszliśmy obudzić Artura Jędrzejczyka i Michała Kucharczyka. To było przed śniadaniem. W czwórkę zebraliśmy się u nas w pokoju i próbowaliśmy ustalić jakąś wersję. („Super Express” pisał wówczas m.in.: "Zuchy! Najpierw zdobyli Moskwę, a potem agencję towarzyską" – red.)

Ariel Borysiuk: - Najlepszy hit był w drodze na mecz. Mieliśmy rozmowę z trenerem. Szkoleniowiec pytał się wcześniej czy każdy czuje się na siłach, żeby grać, bo teraz będzie nagonka. Zakomunikowaliśmy, iż wszystko jest okej. Później mówiliśmy do siebie: „Dobra, kto tam w Bełchatowie z kibiców ŁKS-u będzie wiedział, że jesteśmy w gazecie?”. Wychodzimy na rozgrzewkę, a cała trybuna fanów ŁKS-u krzyczy: „dziw….., dziw…..!”.

- Po obiedzie Michał Kucharczyk powiedział szkoleniowcowi: "Trenerze, wszyscy chcemy grać, jesteśmy na siłach. Chcemy się zrehabilitować i pokazać, że mamy jaja". Przychodzi odprawa - jedynie Kuchy na ławce, a nasza trójka w pierwszym składzie.

Borysiuk: - Ale wygraliśmy 3:1 w dobrym stylu. Zrobiliśmy swoje. Mieliśmy taką ekipę, że gra była przyjemnością. Kibice ŁKS-u krzyknęli tylko na rozgrzewce i później nie było już żadnych takich sytuacji.

- Kiedyś spotkaliśmy Pawła Zarzecznego w Sportsbarze. Pytał czy chociaż ładne były te dziewczyny.

Rybus: - Wtedy się z nim poznałem. Zobaczyliśmy się na otwarciu pubu. Pamiętam, że Kostiantyn Machnowskyj wyszedł do toalety, a Paweł mówi do niego: „Weź młody, idź mi drina zrób”. Później Paweł do mnie wydzwaniał. Mówił jak mam grać, że mam nie podawać temu, tamtemu, że mam więcej dryblować… Można powiedzieć, że dołożył cegiełkę do mojego rozwoju.

Borysiuk: - Z Danijela Ljuboi nawet nikt nie próbował żartować. Jego mowa ciała, zachowanie... Choć często jak mieliśmy rozbieganie po meczu, to Ljubo biegał razem z nami i zawsze nas pompował. Mówił: „Ariel, w twoim wieku Sami Khedira, bo grałem z nim w Stuttgarcie, był od ciebie dwa razy słabszy”. Miałem wtedy 19 lat. Kontynuował: „Człowieku, no jesteś taki piłkarz”. Nawijał nam makaron na uszy. A to były jedyne zajęcia w tygodniu, w których trenował, czyli właśnie rozbieganie.

Rybus: - Pamiętam jak zawsze śmiał się z nas, młodszych zawodników, jak byliśmy ubrani. Pokazywał, że ma na sobie Gucci i tak dalej. Był fajny dla młodych, dużo podpowiadał, ale lubił się też z nas pośmiać.

Borysiuk: - Ljuboja od razu kazał mi grać na „dziewiątkę”? Od razu. Musiałem posłać lepsze podanie niż Xavi! Mówiłem do niego: „Ljubo, ja jeszcze tej piłki nie przyjąłem, a już słyszę, że krzyczysz!”.

Polecamy

Komentarze (25)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.