Domyślne zdjęcie Legia.Net

Bełchatów przed meczem z Legią

Adam Dawidziuk

Źródło:

12.08.2006 01:15

(akt. 25.12.2018 05:16)

Osiem spotkań, osiem zwycięstw Legii, bramki 16:3 - tak wygląda bilans pierwszoligowych potyczek pomiędzy mistrzami Polski, a aktualnym liderem Orange Ekstraklasy, GKS Bełchatów. Tym razem bełchatowianie nie jadą do stolicy w roli kopciuszka, ale drużyny, której w tym sezonie należy się bać. Przynajmniej tak mówią.
- Gdybym nie wystawił kilku rezerwowych w meczu z Amiką w końcówce poprzedniego sezonu, teraz moglibyśmy mieć na koncie dziesięć meczów bez porażki z rzędu - twierdzi Orest Lenczyk, trener BOT GKS. - Jest inaczej, ale statystyki nie mają przed meczem znaczenia. Założenie jest jedno. Jeżeli chłopaki chcą nadal być na czele tabeli, muszą wygrać z Legią. GKS jedzie do Warszawy jako lider, a ostatnio Legia ma na koncie remis w spotkaniu z Groclinem i środową porażkę w eliminacjach Ligi Mistrzów z Szachtarem Donieck. Czy takie wyniki i mecze co trzy dni mogą wpłynąć na dyspozycję mistrzów Polski? - Na pewno to nie wpłynie na piłkarzy Legii. Kto tak uważa, kompletnie nie zna się na piłce - uważa Lenczyk. - Drużyna na europejskim poziomie, a za taką uważam Legię, regeneruje się w ciągu trzech dni. Psychicznie? Legia, to firma. To my mamy z nią bardzo niekorzystny bilans czterech porażek w ostatnich meczach i to moi piłkarze muszą z tego wyjść. Tym bardziej że rywale mają większe od nas umiejętności piłkarskie. Na szczęście szkoleniowiec GKS będzie miał do dyspozycji wszystkich piłkarzy, w tym narzekającego ostatnio na ból kręgosłupa Edwarda Cecota. Bełchatowski obrońca ćwiczy już na pełnych obrotach, ale czy znajdzie się w dziewiętnastce piłkarzy jadących do stolicy? - Z tym, kto pojedzie, mam duży ból głowy. Żałuję, że nie mogę zabrać wszystkich graczy. Po raz pierwszy przeciwko swojej byłej drużynie ma szansę zagrać Tomasz Jarzębowski, pomocnik GKS. Były legionista przyznaje, że to dla niego duże wyzwanie pokazać się przed kibicami, którzy do niedawna skandowali jego nazwisko. - Z tymi zawodnikami specjalnie umotywowanymi jest różnie. Na jednych dobrze wpływa taka presja, na innych nie - dodaje Lenczyk. To stwierdzenie dotyczy również Radosława Matusiaka, którego z pewnością będzie oglądał sztab szkoleniowy reprezentacji Polski. - Miałem nadzieję, że Radek otrzyma powołanie już na najbliższy mecz Polski z Danią. Ale jeśli w Warszawie zagra tak, jak w Łęcznej i z Widzewem, to spodziewam się telefonu od selekcjonera - liczy na swojego napastnika prezes Ożóg.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.