News: Bereszyński, Malarz i Kopczyński po meczu z Realem (akt.)

Bereszyński, Malarz i Kopczyński po meczu z Realem (akt.)

Łukasz Pazuła, Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

19.10.2016 00:02

(akt. 07.12.2018 12:59)

- Myślę, ze się nie przestraszyliśmy Realu. Wiadomo, że „Królewscy” to jedna z najlepszych drużyn na świecie. Przegraliśmy 1:5, ale zachowaliśmy twarz. Daliśmy z siebie 110%. Rywale przewyższali nas umiejętnościami, lecz my również staraliśmy się grać w piłkę - powiedział po spotkaniu z Realem Bartosz Bereszyński, piłkarz Legii Warszawa.

 - Jeśli nie będzie patrzeć się tylko na wynik, to naprawdę chcieliśmy grać w piłkę i udawało nam się to. Mieliśmy swoje szanse, ale wciągnęli nas w swoją grę i potrafili kontrować. Bale, Benzema czy Ronaldo nie pomagali w defensywie, mogliśmy wychodzić do ataku. Real to klasa sama w sobie i rywale mają wielkie umiejętności. Hiszpanie wygrali indywidualnościami, co widzieliśmy choćby przy golu Walijczyka. Popełniliśmy trochę błędów, ale cóż - walczyliśmy. Możemy wyjeżdżać z podniesioną głową. Sam z siebie jestem zadowolony, bo nie przegrywałem wielu pojedynków z Ronaldo czy Moratą. Santiago Bernabeu to wielki stadion robiący wrażenie, choć miejscowi nie robili wielkiego dopingu. Szum się jednak niósł po stadionie - dodał Bereszyński. 


Arkadiusz Malarz: Uratowałem kilka razy zespół, ale to marne pocieszenie. Wydaje mi się, że nie zasłużyliśmy na tak wysoką porażkę. Pokazaliśmy się z dobrej strony. „Królewscy” momentalnie się gubili, ale jednak załatwili nas kontrami.


- Fajnie graliśmy piłką. Wyszliśmy na boisko, nie przestraszyliśmy się wielkiego Realu. Wiadomo, to topowa drużyna. Trzeba z nimi inaczej zagrać. Mimo wszystko uważam, że nie zasłużyliśmy na taką porażkę. Zaprezentowaliśmy dobre zawody. Cristiano Ronaldo nie miał swojego dnia, natomiast inni koledzy trafiali piłką do siatki. Według mnie pierwsze punkty w Lidze Mistrzów zdobędziemy w Warszawie.


- Wielka szkoda, że z Realem zagramy przy pustych trybunach. Pisaliśmy odwołania, UEFA jednak się nie ugięła. Zażartuję teraz, iż „Królewscy” się pogubią w takich warunkach. To oczywiście żart. Takie mecze powinny być rozgrywane przy pełnych trybunach. To kara dla nas wszystkich.


- Nie będę nikogo indywidualnie oceniać. Zagraliśmy wszyscy na wysokim poziomie. Daliśmy z siebie maksimum. Jednakże po meczu stwierdziliśmy, że za dużo bramek straciliśmy. Nie zasłużyliśmy na taki wynik.

 

(Akt.) - Cieszę się, że mieliśmy momenty bardzo fajnej gry. Później straciliśmy dwie bramki. Wiadomo, Gareth Bale ma bardzo dobrze nogę ułożną. Przy drugim golu zabrakło nam szczęścia, ponieważ piłka zaliczyła po drodze rykoszet i wpadła do siatki.


- W telewizji mecze inaczej się ogląda. Cristiano Ronaldo ma swoje foszki. Trochę mnie się nie spodobało jego zachowanie. Jak ktoś kogoś sfauluje, to wypada drugą osobę przeprosić, a on jak kopnął mnie w rękę, uznał, że nic się nie stało i odszedł. Nie miał jednak swojego dnia. Nie strzelił gola.


- Mimo porażki możemy z tego spotkania wyciągnąć plusy. Nasze morale lekko się podbudowały. Nie mamy się czego wstydzić. Przegraliśmy 1:5, ale z przebiegu spotkania nie wyglądaliśmy źle na tle rywala.

 

- Marzenia się spełniają. Jako mały chłopak o czymś takim myślałem, potem przestałem, a teraz wyszedłem na boisko przeciwko Realowi Madryt. Atmosfera niosła, dostawało się skrzydeł. Chciałem zaznaczyć swoją obecność na placu gry i być kilka razy przy piłce. Było sporo miejsca i kilka dobrych akcji z naszej strony. Pasowało to też Realowi, bo mógł wyprowadzać kontry. Gdyby było więcej szczęścia, Real mógł stracić nawet z trzy gole. Różnica umiejętności jest ogromna, ale wynik nie musiał wyglądać tak, jak 1:5, które trochę boli. Wstydzić się jednak nie musimy - podsumował mecz Michał Kopczyński, który na boisku zameldował się w drugiej połowie wchodząc z ławki rezerwowych. 

Polecamy

Komentarze (10)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.