Domyślne zdjęcie Legia.Net

Białoński: Piłsudczycy mogli przewracać się w grobie

Redakcja

Źródło: interia.pl

26.03.2010 17:18

(akt. 16.12.2018 08:41)

Przed dwoma dniami zamieściliśmy na naszych łamach artykuł redaktora Michała Białońskiego z portalu Interia.pl traktujący o konflikcie na linii kibice - zarząd KP Legia Warszawa. W tym samym miejscu ukazała się riposta prezesa Leszka Miklasa. Dziś, na łamach portalu znajdujemy stanowisko redaktora Białońskiego. Jego treść zamieszczamy poniżej.

Wojna między kibicami a klubem trawi Legię m.in. z powodu aktualnego herbu, którego nie akceptują ceniący tradycję i dorobek klubu fani.

Pan prezes niczym dzielny rycerz do upadłego broni obecnego logo Legii, które kibice powszechnie nazywają "trumienką". Tłumaczy to koniecznością ochrony interesów spółki, jej jednego z nielicznych "stałych aktywów". Oskarżający mnie o populizm prezes Miklas uderza w tony nie tylko populistyczne, ale też patriotyczne: "Klub piłkarski Legia używa jako oficjalnego herbu, znaku stworzonego przez Legionistów Józefa Piłsudskiego w 1916 roku."

Piłsudczycy mogli przewracać się w grobie

Boję się, że gdy pan prezes wklepywał ten fragment tekstu w klawiaturę komputera, większość Piłsudczyków i sam Marszałek mogli się poprzewracać w grobach. Oni na Wołyniu (w Kościuchnówce pod Maniewiczami) w 1916 r. wymyślili zupełnie inne logo. Owszem, w środku była też biała litera "L" (oznaczająca legiony), ale oprawiona została w tarczę herbu Rzeczpospolitej, dzięki czemu w niczym nie przypominała trumienki.

Wystarczy cytat z Wikipedii na temat wprowadzonego w 2007 r. przez KP logotypu: "Po nieudanych negocjacjach KP z CWKS-em dotyczących używania herbu, władze Legii postanowiły wprowadzić herb wzorowany na przedwojennym. Nieprawdziwie jest on nazywany przez klub 'pierwszym, historycznym herbem Legii z 1916 roku', a różni się on od pierwotnego kształtem tarczy".

Według pana prezesa, nawet po przejęciu przez ITI CWKS-u, Legia nie może używać herbu z 1957 r., na którym tak bardzo zależy kibicom i z którego znana jest drużyna z Łazienkowskiej. "Poza klubem piłkarskim dysponentem herbu z 1957 roku jest jeszcze kilkanaście innych podmiotów związanych z byłym CWKS Legia" - argumentuje Leszek Miklas. Nawet jeśli jest to prawda, cóż to za problem dla sprawnego menedżera z KP Legia do załatwienia notarialnego przeniesienia praw na klub? Nie sądzę, by któryś z "podmiotów" upierał się przy swoim, jeśli na szali jest stawka wysoka: koniec konfliktu między kibicami a dużym i bogatym klubem.

Cieszę się, że bilety na nowy stadion będą tańsze, niż podałem (28 zł, a nie 38 zł w karnecie, czyli przy wyłożeniu pieniędzy na pół roku z góry). Życzę panu prezesowi, by regularnie udawało się zapełniać 31-tysięczny stadion. Na razie, na mieszczącą ledwie pięć tysięcy arenę, rzadko przychodzi komplet kibiców. Klub sportowy potrzebuje nie tylko sprawnego zarządzania, ale też, a może przede wszystkim DOBREJ ATMOSFERY. A tej w Legii nie ma od dawna. Niech pan sam powie z ręką na sercu (to znaczy, że szczerze, a nie dla mediów, czy właściciela): czy zarządzany przez pana klub zrobił wszystko, by taka atmosfera była?

Ludzie listy piszą, Legia ma najdroższe bilety

Już dawno po żadnym felietonie nie dostałem takiego odzewu jak po "Upór i partyzantka to ślepy zaułek". Wynika z nich, że pan prezes Miklas to człowiek odporny. Na fakty i argumenty również.

Oto głos kibica Legii, Mateusza (nazwisko i adres znane redakcji): "Na początku sezonu 2009/2010 postanowiłem kupić sobie karnet. Jako uczeń III klasy liceum dowiedziałem się, że zniżkę może otrzymać student. Według mnie to jest co najmniej absurdalne. Pracujący, studiujący zaocznie student dostanie zniżkę, a ja najzwyczajniejszy uczeń bez dochodów niestety takiej zniżki nie dostanę. Zwróciłem się z tą sprawą do KP. Powiedzieli, że wyciągną wnioski na następny sezon, na nowy stadion. Kiedy już udało mi się "uciułać" pieniądze na karnet okazało się, że są karnety na rundę wiosenną, ale po 700 zł. Tragedia."

Szefostwo klubu z prezesem Miklasem na czele upiera się jednak, że ceny na Legią są "przystępne". Wystarczy porównać je do tych obowiązujących w Poznaniu na Lechu i w Krakowie na Wiśle, by przekonać się, że zarząd prezesa Miklasa ceni widowisko piłkarskie w polskim wydaniu najwyżej. Na Legii miejsca o najlepszej oglądalności, to wydatek 90, a nawet 110 zł. Na Wisłę, jeszcze w miniony wtorek można było kupić za 80 i 120 zł karnet na całą rundę, który uprawniał również do wejścia na mecz o Puchar Polski z Lechią. Pojedyncze bilety na mecze mistrzów Polski są w cenie 30 i 20 zł (dla osób nieposiadających kart kibica o pięć złotych droższe). Za tyle na Legię wejdą tylko dzieci do lat 13 (20 i 32 zł) i to na najgorsze sektory.

Lech dopiero w czwartek podniósł ceny na 90 i 110 zł, ale to tylko jednorazowo, z okazji hitowego spotkania z Legią. Na pozostałe mecze bilety miał po 35 i 45 zł (ulgowe), a także po 40 i 50 zł (normalne).

Czy Wisła i Lech mają mniejsze gwiazdy w zespole, albo gorzej grają? Śmiem wątpić.

Red. Michał Białoński, Interia.pl

Pełna treść artykułu znajduje się tutaj.

 

Polecamy

Komentarze (31)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.