Carlitos: Mam dużo do zrobienia w Legii

Redaktor Piotr Kamieniecki

Piotr Kamieniecki

Źródło: Super Express

06.03.2019 19:23

(akt. 09.03.2019 22:56)

- Nie po to przychodziłem latem do Legii, żeby raptem po paru miesiącach rzucić ten klub i iść dalej. Miałem ofertę nie tylko z USA, ale i z Rosji, i z Chin. Odrzuciłem wszystkie - stwierdził w rozmowie z "Super Expressem" Carlitos.

- Miałem ofertę z Nowego Jorku i odrzuciłem ją. Bo nie po to przychodziłem latem do Legii, żeby raptem po paru miesiącach rzucić ten klub i iść dalej. Projekt Legia jest dla mnie bardzo ważny i nie chcę odchodzić przed jego ukończeniem. Mówiąc wprost: przyszedłem do Legii latem, choć miałem naprawdę wiele innych ofert, bo bardzo chciałem tu grać. Dla tych kibiców, dla mistrzostwa Polski. I nic się nie zmieniło. Oczywiście, to miłe, że interesował się mną tak poważny klub jak New York City, ale… Zresztą, to nie była jedyna oferta jaką miałem.

Mówisz o zimie czy o lecie?

- Teraz mówię o zimie. Miałem ofertę nie tylko z USA, ale i z Rosji, i z Chin. Odrzuciłem wszystkie, bo, jak mówię, mam jeszcze dużo do zrobienia w Legii. Nie chciałem odchodzić w połowie drogi. Dostałem tu mnóstwo wsparcia. I ze strony kibiców, dużych, małych, dorosłych, dzieci, i ze strony klubu. Chciałem odpowiedzieć tym samym. Stąd decyzja o pozostaniu. Takich gestów jakie były względem mnie nie kupisz.

Pojawiły się też sugestie, że Legia chciała cię wypchnąć, żeby zarobić niezłe pieniądze proponowane przez Amerykanów…

- Nie odczułem ani przez moment, że ktoś mnie chciał wypchnąć z klubu. Dlaczego mieliby chcieć się pozbyć piłkarza, który ma najlepsze statystyki? Przecież Legia chce wygrywać. Owszem, klub chciał znać moje zdanie, zostawił mi „przestrzeń” do decyzji, ale to też cechuje kluby z klasą. Że piłkarz jest traktowany poważnie, że szanuje się również jego zdanie, że rozumie się, iż futbol to zawód. Miałem spotkanie z kierownictwem Legii w tej sprawie, ale trwało raptem 10 minut. Powiedziałem: „nie jestem zainteresowany odejściem, chcę zostać”. I było po temacie. 

Mecz z Wisłą Płock… Trener Ricardo Sa Pinto, ze względu na możliwy transfer, nie zabrał cię do Płocka. Zabolało, czy zaakceptowałeś bez problemu?


- Gdyby piłkarza nie zabolało, że nie jedzie na mecz, to… coś byłoby nie tak z tym piłkarzem, to by znaczyło, że nie jest przygotowany do rywalizacji w zawodowym sporcie. Taka decyzja została podjęta i to tyle. Wytłumaczono mi i na tym temat się skończył. Nie doszło do żadnej awantury. Powiem więcej: od kiedy znam Sa Pinto, nie doszło między nami do żadnej awantury, nawet żadnej dyskusji nie było…

Spotykają cię niespodzianki ze strony fanów Legii?

- Mógłbym ci podać tysiąc takich przykładów. Dostaję mnóstwo dowodów sympatii. I jedna ważna rzecz: Polacy są fantastyczni pod jednym względem. Mają bardzo duży szacunek do drugiej osoby. Podam ci przykład: niedawno przyjechała do mnie rodzina. Byliśmy w kościele, modliliśmy się. I była tam też polska rodzina, z czwórką małych dzieci. I wiesz co? Nie zaczepili nas w środku, oni czekali pół godziny przed kościołem, aż skończymy się modlić i wyjdziemy. Dopiero wtedy poprosili o zdjęcie. Bardzo mi się podoba takie podejście. W Polsce robi się to z taktem. W Hiszpanii, czy w kilku innych krajach, nikt by nie czekał. Czy to restauracja, czy kościół, czy inne miejsce –nie czekaliby na nic, podeszliby od razu. W Polsce jest inaczej. Na mnie to działa bardzo pozytywnie: skoro inni mnie szanują, moją prywatność w danym momencie, to ja odpłacam tym samym. Bardzo ujmują mnie też dzieci. Dostałem od jednego z małych kibiców takie piękne dzieło. Jakby puzzle, z malutkich kawałeczków papieru zrobiona ,moja podobizna, moja koszulka. Super, mam je w domu. Zresztą, inne miłe gesty też się zdarzają. Często jestem na przykład zapraszany przez dzieci na… ich urodziny. I nawet bym poszedł, ale miałem wtedy trening. Albo inny przykład: sąsiadki przynoszą mi polskie dania do spróbowania. W restauracji zdarzało się, że kibic Legii, niespodziewanie, płacił rachunek za mnie i za moją dziewczynę. Generalnie ja i moja dziewczyna jesteśmy zachwyceni tymi gestami. Zresztą, moja dziewczyna to prawdziwy „ultras” Legii (śmiech). Kupuje gadżety w sklepie kibiców, skacze, krzyczy w trakcie meczów. Bardzo się wkręciła w kibicowanie klubowi, bardzo się zintegrowała z Warszawą.

Cała rozmowa z Carlitosem dostępna jest do przeczytania na "se.pl" w tym miejscu

Polecamy

Komentarze (69)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.