Domyślne zdjęcie Legia.Net

Cezary Kucharski: Cel? Współwłaściciel Legii Warszawa

Marcin Szymczyk

Źródło: lewandowskirobert.com

06.12.2010 23:19

(akt. 15.12.2018 04:37)

- Chciałem zostać w środowisku piłkarskim i być aktywnym zawodowo wśród ludzi, których najlepiej znam. Nie widziałem się w roli trenera, a ponadto ważne było dla mnie, aby pracować na własny rachunek. Stąd pomysł bycia doradcą piłkarskim czyli taką osobą, która stoi z boku i pomaga piłkarzom wykorzystać optymalnie ich talent do uprawiania sportu. Mając własne  doświadczenia w piłce postanowiłem sprawdzić się w takiej roli - mówi <strong>Cezary Kucharski</strong> w rozmowie z oficjalną stroną Roberta Lewandowskiego. 

A kiedy ten pomysł powstał w Twojej głowie? Myślałeś o tym grając jeszcze w piłkę czy może dopiero po zawieszeniu butów na kołku?

- Jako piłkarz jeszcze o tym nie myślałem. Zdobyłem mistrzostwo Polski z Legią i byłem przekonany, że nadal będę grał w piłkę. Powiem szczerze, że oczekiwałem na propozycję z Łazienkowskiej, myślałem, że przynajmniej o rok przedłużę kontrakt z klubem. Jednak na Legii uznano, że będę zagrożeniem dla młodych zawodników i zakomunikowano mi , iż nowej umowy nie będzie. Musiałem więc szybko zdecydować co dalej. Uznałem, że zdobycie mistrzostwa Polski, to bardzo dobry moment na zakończenie piłkarskiej kariery.  Postanowiłem więc, że zostanę piłkarskim menedżerem. Wydawało mi się, że mam ku temu predyspozycje. Usiadłem więc do nauki, przyswoiłem przepisy, zdałem egzamin i zacząłem działać.

Jesteś doradcą, ale czy zdarzyło ci się kiedyś aby piłkarz miał do ciebie pretensje po dokonaniu pewnego ruchu?

- Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Jak na razie wszystkie moje podpowiedzi były racjonalnie. Kiedyś Darek Pietrasiak po zdobyciu wicemistrzostwa Polski z Bełchatowem miał  okazję zmienić klub na lepszy. Namawiałem go do odejścia do Lecha lub Legii ale sam podjął decyzję o pozostaniu w GKS-ie. Chciał zostać, spróbować gry w pucharach. Argumentowałem, że Bełchatów w pucharach będzie grał sporadycznie, a Lech czy Legia co roku - tak przynajmniej wtedy myślałem. Koniec był taki, że Darek podjął decyzję o pozostanie w klubie, przedłużyliśmy umowę na dobrych warunkach, a po miesiącu po pucharach zostało już tylko wspomnienie. 

Jak układa się Twoja współpraca z klubami?

- W klubach często myśli się emocjami, a ja reprezentując piłkarza staram się doradzać tak, aby było jak najlepiej dla niego. I kluby nie do końca chcą to zrozumieć i mają czasami o to pretensje. Znając moją piłkarską historię, myślę, że wielu miało do mnie pretensje, że Robert Lewandowski nie trafił do Legii. Zwykle tak jest, że jak władzom klubu nie uda się ściągnięcie jakiegoś piłkarza to mają pretensje do jego menedżera. Ale taka jest też rola agenta. Lepiej jest jeśli pretensje kluby mają do menedżera, a nie do zawodnika. Nigdy bowiem nie wiadomo jak się potoczą losy i czy dany piłkarz nie będzie dla tego klubu w przyszłości pracował. Generalnie w Polsce przez emocjonalne podejście ciężko się prowadzi interesy, kluby się obrażają . Lubi się kogoś do momentu gdy widzi się w tym interes, potem sentymenty znikają i nie ma na nie miejsca. W Polsce kluby często nie wywiązują się ze swoich zobowiązań wobec agentów piłkarskich, nie szanują ich pracy.


Kiedyś zaufał ci twój przyjaciel Aleksandar Vuković, który dziś jest w Koronie, odnalazł się, jest szczęśliwy i to chyba także powód do pewnej dumy?

- To prawda, z Aco znamy się z boiska i ciężko być menedżerem swojego przyjaciela. Namówiłem go na współpracę jeszcze gdy był w Legii. Za moją poradą przeszedł do Iraklisu Saloniki, a później wrócił do Polski do Korony Kielce. Cieszę się, że Vuko tak mocno emocjonalnie związany z Legią, znalazł sobie miejsce w naszym kraju, że jest tam ceniony i szczęśliwy, widać wpływ jego osoby na całą drużynę. Jego charakter, umiejętności to jedne z przyczyn tak wysokiej pozycji w tabeli Korony. Nie ukrywam, że byłem bardzo rozczarowany kiedy trener Jan Urban oraz Leszek Miklas i Mirek Trzeciak zrezygnowali z Vukovicia. Oni argumentowali to tym, że jest wolnym piłkarzem, szukali na tą pozycję kogoś szybszego. Nie ocenili właściwie jego umiejętności sportowych jak i wpływu jego charakteru na resztę zespołu i na młodych ludzi. W Polsce nie ma piłkarzy, którzy potrafią zagrać tak przychylną napastnikowi piłkę jak Vuko. Grałem z Vukoviciem i rozumieliśmy się w ciemno, ja spojrzałem na Vuko, on na mnie i już wiedział gdzie ma posłać piłkę, gdzie ja bym chciał ją dostać. Poza tym to człowiek bardzo pracowity na boisku, Roger przestał błyszczeć w Legii właśnie po odejściu Vuko. Nikt nie potrafił podać mu piłki tak by Roger przyjmując ją był przodem do bramki. Vuko zagrywał piłkę do kolegów tak, że ci po przyjęciu byli w pełnym biegu, nie musieli się zatrzymywać czy cofać. Kiedyś Leszek Miklas powiedział coś miłego o nas - mianowicie, że Vuko jest takim kapitanem w Legii jak ja kiedyś byłem. Tym większe było moje rozczarowanie, kiedy z niego przy Łazienkowskiej zrezygnowano, kiedy się go pozbyto. Teraz takiego człowieka w Legii brakuje, Vuko odczuwa obecnie satysfakcję i sportową i finansową - w Kielcach zarabia więcej niż w Warszawie co pokazuje, że nie był w Legii odpowiednio doceniony.

Cały czas się rozwijasz. W jakim miejscu, w jakiej roli widzisz się za lat dwadzieścia?

- Jako współwłaściciel Legii Warszawa - czekam, aż wejdą na giełdę. A jeśli z Legią będzie to niemożliwe to jakiegoś innego klubu z tradycjami, z historią. Ale najbliższa sercu jest Legia.

Zapis całej rozmowy z byłym zawodnikiem i kapitanem naszego zespołu, obecnie menedżerem piłkarskim Cezarym Kucharskim możma znaleźć tutaj.

Polecamy

Komentarze (19)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.