News: Co Piątek zrobi w sobotę?

Co Piątek zrobi w sobotę?

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

24.02.2018 14:00

(akt. 02.12.2018 11:35)

W lutym 2013 roku w życiu Krzysztofa Piątka następuje punkt zwrotny w dotychczasowej przygodzie z piłką. Dostaje zaproszenie na testy do Zagłębia Lubin. Spisuje się na tyle dobrze, że od razu trafia do „Miedziowych”. Od tego momentu jego kariera zaczęła nabierać tempa. Swego czasu, sieci na niego zarzuciła nawet Legia Warszawa. W młodzieńczych latach nie miał tak łatwo, ale teraz z pewnością nie żałuje poświęcenia i masy wyrzeczeń. - Uświadomiłem mu, że futbol może mu dać bezpieczną przyszłość i tylko nieliczni z niej korzystają. On to wykorzystał - mówi jeden z pierwszych trenerów Piątka.

fot. Piotr Kucza / FotoPyK


Początek


Niemcza – trzytysięczne miasteczko położone w województwie dolnośląskim. To właśnie tam raczkował i wychowywał się Piątek. Wielu kolegów z jego grona szybko zaczęło się zmieniać. Łatwo było pójść za stadem i wpaść w złe towarzystwo. – Specyficzna okolica, dlatego siłą rzeczy takie zagrożenie się pojawiło. Wszystko zależałoby tylko od Krzyśka, nikogo więcej. Nie ma tam przemysłu, natomiast jedną z rozrywek, zwłaszcza dla młodzieży, jest alkohol i inne używki. Na szczęście, Piątek poszedł w stronę futbolu, miał głowę na karku i odrzucił wspomniane pomysły – uważa Zbigniew Soczewski, trener Lechii Dzierżoniów. Dobre wartości wpajał mu również jego ojciec, który organizował dla syna dodatkowe treningi.

 

Następnie młodzieniec zaczął trenować w Dzierżoniowie - oddalonym dziesięć kilometrów od rodzinnych stron – a dokładniej, w barwach Dziewiątki. Kandydat na piłkarza starał się czynić regularne postępy, dlatego podczas turnieju w Niemczy jego osoba nie przeszła bez echa. Gdy w jednym ze spotkań został najlepszym zawodnikiem na murawie, chwilę po końcowym gwizdku na jego drodze pojawił się Andrzej Bolisęga. Założyciel szkółki piłkarskiej miejscowej Lechii był zauroczony Piątkiem, jego umiejętnościami i zaproponował „transfer”. Szybko uzyskał odpowiedź twierdzącą.

 

Jach, charakter, testy i mięśnie

 

Piątek, po przejściu do Lechii, postawił kolejny krok w przód. Najpierw występował w juniorskim zespole, a już 18 września 2012 roku zaliczył seniorski debiut w trzeciej lidze. Wówczas razem z nim na boisku biegał… Jarosław Jach. Ten, który niedawno zamienił Zagłębie Lubin na Crystal Palace. – Bardzo się różniliśmy. Krzysiek był odważny, przebojowy, ja z kolei raczej zachowawczy, realista. Mimo wszystko, dobrze się dogadywaliśmy i do tej pory utrzymujemy stały kontakt. Ostatnio gratulował mi zresztą transferu na Wyspy – mówi Jach, stoper reprezentacji Polski.

 

 – Zawsze biła od niego pewność siebie, lubił rzucać się w oczy. Nie należał do spokojnych osób, które bały się wychodzić przed szereg. Wręcz przeciwnie – podkreślał swoje zdanie, potrafił się kłócić o błahostki. Nie sprawiał jednak trudności, ale do grupy seniorskiej wchodził jako młody chłopak. Wówczas grzecznie i z pokorą podchodził do starszej gwardii – relacjonuje Soczewski.

 

Piątka, w tamtym momencie, cechowała pracowitość i sumienność. Mimo, iż nie należał on do grona wirtuozów futbolu, na murawie oddawał całe serce, walczył za dwóch i nigdy nie odstawiał nogi. Dodatkowo, był okrutnie szybki na tle zespołu. – Wiedzieliśmy, że regularnie strzelał w juniorach, lecz starsi koledzy traktowali to z przymrużeniem oka. Na jego korzyść przemawiał fakt, iż miał profesjonalne podejście do futbolu i od samego początku wiązał z nią przyszłość – dodaje Amin Stitou, ówczesny bramkarz Lechii.

 

Charakter i potencjał „Bani” - bo tak nazywali go koledzy - doceniło Zagłębie, które zarzuciło sieci na zawodnika i zaprosiło na testy. Zarówno Piątek, jak i Jach udali się z lubinianami na zimowy obóz przygotowawczy. – Krzysiek trenował na zgrupowaniu od początku, ja dojechałem w trakcie. Później, de facto w tym samym czasie związaliśmy się z „Miedziowymi”. Z racji tego, że wcześniej się znaliśmy, klub przydzielił nam mieszkanie – opisuje nowy gracz Crystal Palace. – Wcześniej o względy Piątka zabiegał Górnik Wałbrzych, który wtedy wystrzelił z formą. Przed wyjazdem do Lubina, motywowałem go. Przekazywałem mu, że ma potencjał, coś potrafi i szkoda to zmarnować. Uświadomiłem mu, iż piłka może mu dać bezpieczną przyszłość i tylko nieliczni z niej korzystają. On to wykorzystał i chwała mu za to – uważa szkoleniowiec Lechii.

 

Początkowo trafił do ekipy Młodej Ekstraklasy prowadzonej przez Pawła Karmelitę, następnie trenował i występował także w drugim zespole. Efekt? Wyśmienity. Krzysiek świetnie radził sobie zwłaszcza w rezerwach, gdzie zdobył aż dziewiętnaście bramek w sezonie (skompletował dwa hat-tricki). Wychowanek Dziewiątki szybko się uczył, ponieważ w mgnieniu oka pokonywał kolejne przeszkody na swojej ścieżce. Instynkt killera w polu karnym, przebojowość i agresja sprawiły, iż zdołał zadebiutować w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. 78 minuta, „Miedziowi” przegrywają z Cracovią, a na murawie melduje się Piątek, który zastąpił Michala Papadopulosa. Po spadku lubinian do pierwszej ligi, snajper był jednym z kluczowych ogniw w układance Piotra Stokowca. Na zapleczu Ekstraklasy atakujący strzelił osiem goli i przyczynił się do szybkiego powrotu Zagłębia do elity.

 

Niektórym zależy na poprawie szybkości, innym na polepszeniu techniki… Krzysztof z kolei marzył o prężnej muskulaturze, sylwetce niczym Robert Lewandowski, w którego jest zresztą mocno wpatrzony. - Wieczorami czytaliśmy razem porady na temat zdrowego odżywiania, treningów, regeneracji… Krzysiek był na tym punkcie mega zafiksowany. Myślę, że cechuje go profesjonalizm, wie jak się prowadzić – mówi Jach. Piątek pierwotnie musiał się nieco nagimnastykować, aby  osiągnąć wymarzony cel. - Czasami śmieliśmy się w szatni z Krzyśka, ponieważ w pewnej chwili szybko przybrał na masie mięśniowej. Często uwielbiał chodzić bez koszulki, stać przed lustrem i podziwiać efekty. To nie jest jednak nic złego. Każdy stara się oglądać rezultaty ciężkiej pracy. Kiedyś była lekka „szydera”, ale teraz wszyscy dobrze to wspominają. Krzysiek nie ma się czego wstydzić. Imponuje zresztą świetnymi warunkami fizycznymi, jest dobrze zbudowany – ocenia kadrowicz.

 

Transfer do „Pasów” oraz niechęć do kriosauny

 

Krzysztof, w pierwszym pełnym sezonie w Ekstraklasie, nie prezentował się fenomenalnie. Sześć trafień i cztery asysty to wynik mierny jak na młodzieżowego reprezentanta Polski i napastnika zespołu. Sam zawodnik nie był skory do pozostania w Lubinie na kolejny rok, chciał szukać nowych wyzwań. W pewnym momencie rękę po obiecującego gracza wysunęła Cracovia i Michał Probierz, który chciał sprowadzić Piątka. Ponadto, włodarze Legii chcieli sprowadzić go na Łazienkowską. Ostatecznie doszło do porozumienia z krakowianami. „Pasy” wykupiły wychowanka Dziewiątki Dzierżoniów za pięćset tysięcy euro. Czy było warto? Chyba tak. Świadczyć mogą o tym statystyki. Piłkarz dzielnie kroczył po swoje, śrubował dorobek strzelecki jedenastokrotnie trafiając do siatki.

 

Młodzieżowe mistrzostwa Europy w Polsce były dla niego kolejnym cennym doświadczeniem. Bolesnym, ale cennym. Co prawda, w trzech starciach biegał po murawie zaledwie przez 72 minuty, jednakże każda chwila spędzona na murawie podczas tak wielkiego turnieju, jest nieoceniona. Podczas zgrupowania uwydatniła się jego niechęć do kriosauny. – Krzysiek nie miał tęgiej miny, kiedy tam wchodził, ale zawsze zaciskał zęby i dawał sobie radę - opowiada Maciej Treutz-Kuszyński, fizjoterapeuta juniorów starszych Legii Warszawa i młodzieżowej kadry narodowej. Poza boiskiem to człowiek szalony, uśmiechnięty potrafiący szybko łapać nowe kontakty. Z kolei po wejściu na murawę, na jego twarzy rysuje się pełne skupienie i obowiązek wykonania pewnej pracy. Ciężkiej pracy.

 

Defensorzy Legii w sobotni wieczór szczególną uwagę na boisku będą musieli zwrócić przede wszystkim na Piątka. Jeden błąd w obronie może sprawić, iż napastnik rywali stanie przed dogodną okazją strzelecką. W bieżących rozgrywkach dziewięć razy trafiał do siatki. Trzeba za wszelką cenę przykryć każdy walor Krzyśka. Spoglądając w przeszłość, 22-latek dwukrotnie pokonywał bramkarzy stołecznego klubu, ale jego zespół – w obu konfrontacjach – zdobył zaledwie punkt. - Chłopak jest na tyle ambitny i chce pokazać się z jak najlepszej strony. Piłka sprawia mu radość i życzę mu, aby strzelał mnóstwo goli, które dadzą zwycięstwa. Na chwilę obecną Legia stoi jednak w innym miejscu, jest zdecydowanie lepsza od krakowian i ma więcej atutów – ocenia Soczewski. Nieco inne zdanie w tej sprawie ma Jach. – Uważam, że Legia to zespół poniekąd stworzony dla Krzyśka, ma z nią bowiem fajne wspomnienia. Za czasów gry w Zagłębiu pamiętam przynajmniej dwa spotkania ze stołecznym klubem, w których strzelał piękne i ważne gole. Piątek lubi duże wyzwania. Na pewno będzie odpowiednio zmobilizowany do tego starcia. Mimo tego, iż Cracovia gra poniżej oczekiwań, Piątek się wyróżnia. Trzyma rytm, strzela mnóstwo cennych goli dla zespołu. Kopem w przód powinna być dla niego opaska kapitańska, którą założył w kilku spotkaniach. Świadczy to o ogromnym zaufaniu. Życzę mu z całego serca solidnego występu i bramki.

Polecamy

Komentarze (10)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.