Czesław Michniewicz: Śpiewanie? Nie chciałem obrazić Legii ani jej kibiców

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

23.09.2020 19:00

(akt. 24.09.2020 16:43)

Chwilę przed środowym treningiem Legii w Książenicach spytaliśmy trenera jeszcze o kwestię kontraktu Domagoja Antolicia i śpiewanie piosenek w szatni Lecha Poznań. Zapraszamy do lektury.

Praca w młodzieżowej reprezentacji Polski to spokój, cisza i komfort. W Legii spotka się pan z ogromną presją, niewyobrażalną krytyką - często nieuzasadnioną, a każdy pana ruch będzie obserwowany i rozkładany na czynniki pierwsze. Po co to panu było?

- Przez ostatnie ponad 3,5 roku uczestniczyłem w pięknym projekcie, jakim była praca z reprezentacją U-21. Za to jestem bardzo wdzięczny prezesowi Bońkowi i wszystkim ludziom, których spotkałem na swojej drodze przy pracy z młodzieżą w PZPN. Przeżyłem wspaniałą przygodę awansując do mistrzostw Europy, pokonując w międzyczasie Portugalię i inne zespoły w grupie. Zagraliśmy bardzo dobry turniej przegrywając z mistrzem Europy Hiszpanią, zdobyliśmy 6 pkt z Włochami i Belgią. Także bardzo miło to wspominam. Oczywiście teraz nasza praca też wygląda dobrze, zostały trzy mecze do końca. Cały czas walczymy o awans na kolejne mistrzostwa i z tego się bardzo cieszę.

- Ale zaproponowano mi też udział w bardzo ciekawym projekcie, jakim jest Legia Warszawa. Zdaję sobie sprawę z tego jakim klubem jest Legia i jak często składa propozycje trenerom, żeby tutaj pracować, jak niewielu trenerów dostaje taką szansę, żeby tutaj pokazać swoje możliwości. Presja? Jestem przygotowany, że praca trenera to ciągła obserwacja, każdy ruch może być odbierany na różne sposoby. Ale chciałbym jak najmniej mówić, a jak najwięcej przemawiać na boisku poprzez pracę z zawodnikami na treningu. Żeby zawodnicy pokazywali to na co ich stać. Nikt do Legii przypadkowo nie trafia, to są świetni piłkarze. Chcemy zbudować jak najszybciej zespół, który będzie funkcjonował w oparciu o pewne zasady, które wcześniej wypracowaliśmy w różnych klubach zdobywając doświadczenie. Po to tu przyszedłem. Wiem, że praca klubowa to praca na co dzień. Codziennie można coś poprawiać, coś zmieniać. Tego się podjąłem. Cieszę się, że prezes Dariusz Mioduski zaproponował mi tę pracę. Wszystko potoczyło się szybko. Nie myślałem w niedzielę, że w poniedziałek już będę trenerem Legii. Nawet mi to przez głowę nie przeszło. Skupiałem się na czymś innym. Przez ostatnie 10 dni byłem na Kaszubach, przygotowywałem się do meczów z Serbią i Bułgarią. Dzisiaj jestem w innym miejscu i cieszę się, że tutaj jestem. Ale wiem, że trenera rozlicza się z wyników. Jestem przygotowany na to, że krytyka zawsze będzie. Lepsza czy gorsza gra drużyny zawsze odbija się na końcu na trenerze. Ale taki jest mój zawód, nie jestem w nim od dziś, wiem na co się piszę.

W pierwszym wywiadzie powiedział pan, że w Warszawie żyje się szybciej a pan woli spokój. W Legii też wszystko dzieje się szybko, tak szybko że mecz sprzed miesiąca wydaje sie czasem zamierzchłą przeszłością, jakby miał miejsce rok temu. Przyjdzie przywyknąć?

- Na razie oswajam się z tempem życia w Warszawie. Jestem we wspaniałym ośrodku Legia Training Center, gdzie mamy świetne warunki na światowym poziomie. Pierwszy raz pracuję w takich warunkach, z takimi możliwościami. Postaram się wykorzystać każdą minutę spędzoną w ośrodku. Zamieszkaliśmy tu wspólnie z Kamilem Potrykusem, aby nie tracić czasu na dojazdy. Mamy niewiele czasu, ale każdą minutę poświęcamy na to, aby ta drużyna zaczęła jak najszybciej funkcjonować wedle naszego planu. Jest dużo możliwości. Zdaję sobie sprawę, że na końcu zawsze jest wynik i będziemy się starali, żeby te wyniki były na tyle dobre, abym mógł spokojnie w tym ośrodku pracować. Nie oddzieli się presji od zawodu trenera. Przeżywałem różne rzeczy, byłem w niebie, byłem w piekle, wiem jak to smakuje, także podchodzę bardzo spokojnie do tego wszystkiego. Gdy wygrywamy nie skaczę pod niebiosa, ale gdy przegrywamy nie chowam się do bunkra czy piwnicy. Cały czas chcę pracować jak najlepiej potrafię. Doświadczenie, które zdobywałem pracując w innych klubach, bardzo się przyda. Tak jak praca w reprezentacji, czyli na arenie międzynarodowej, tam gdzie Legia chce funkcjonować. Plan jest żeby Legia regularnie grała w pucharach i to wysoko. Ja tego doświadczyłem, wiem jak to smakuje. Wiem też jakie są wymagania piłki europejskiej, bo chociaż to piłka młodzieżowa, to jednak graliśmy z wielkimi drużynami, z wielkimi piłkarzami i trenerami.

Zastał pan w Legii szeroką kadrę. Każdemu będzie się pan przyglądał, oceniał i z czasem robił porządki. To przyszłość. Ale w przypadku jednego zawodnika będzie pan musiał zdecydować już teraz. Domagojowi Antoloviciowi wygasa kontrakt z Legią z końcem roku. Ostatnio uzgodnił już niemal wszystkie warunki i brakuje tylko podpisu. Aleksandar Vuković był jego zwolennikiem, uważał go za jeden z filarów zespołu. Teraz jednak wszystko będzie zależało od pana. Jest pan na tak czy na nie?

- Znam Antolicia, wiem co to jest za piłkarz. Pracując w reprezentacji, obserwowałem kilku zawodników, którzy byli przydatni do naszej drużyny. Nie skupiałem się na innych zawodnikach oglądając różne mecze. Antolić ma swoją markę, ma swoją klasę i swoją fajną, ciekawą przeszłość z sukcesami w Legii. Ale decyzja należy do pionu sportowego.

- Nie chcę toczyć w mediach dyskusji na temat przedłużenia kontraktu Domagoja Antolicia czy przyszłości któregokolwiek z zawodników, czy powinien zostać w Legii czy nie. Legia ma wspaniały pion sportowy i to oni pierwsi będą podejmować decyzje na temat transferów. Ja oczywiście będę się wszystkiemu przyglądał i wyrażał swoje zdanie. Ale dzisiaj po dwóch dniach pracy w klubie jest za wcześnie bym wypowiadał się czy ten zawodnik ma zostać czy odejść. To jest wiele składowych. Dzisiaj każdego zawodnika traktuję tak samo. Będę starał się wystawić w najbliższych meczach taki skład, który zagwarantuje jak najwięcej optymalnych rozwiązań w sposobie grania.

- Na razie patrzę na tych zawodników, którzy wychodzą na trening. To oznacza, że są zawodnikami Legii i mogę z nich skorzystać. A kto do kiedy będzie grał w klubie to jest odległa przyszłość i o tym będziemy rozmawiać później.

Zna pan bardzo dobrze Mateusza Wieteskę, Pawła Stolarskiego i Bartosza Kapustkę. Wietes wciąż nie odegrał w Legii takiej roli, o jakiej marzy. Stolar ma za sobą gorszy okres, stać go na więcej. Bartek z kolei długo nie grał i musi się odbudować. Wie pan już jak im pomóc w realizacji celów?

- W przypadku Wieteski, Stolarskiego i Kapustki jest mi o tyle łatwiej, że znam tych zawodników, widziałem ich w różnych sytuacjach, w meczach U-21 czy w treningu. Wiem na co ich stać, wiem jakie są ich możliwości. Widzę po tych kilku dniach, kto jest w jakiej dyspozycji. Moja rolą jest sprawić, żeby wszyscy zawodnicy byli w jak najlepszej formie, żeby był ból głowy kto ma grać, a kto nie. Jest sympatia w stosunku zawodników z którymi wcześniej pracowaliśmy i przeżyliśmy fajne chwile. Ale to oczywiście nie będzie miało żadnego znaczenia, liczy się tu i teraz, stan na dzisiaj. Kto najbardziej będzie mógł pomóc drużynie, ten będzie grał. Na pewno nie będzie tak, że do kogoś mam uprzedzenia, a na kogoś patrzę przez różowe okulary. Takich sytuacji nie będzie, jesteśmy profesjonalistami. Chcę wystawić zespół składający się z zawodników w jak najwyższej formie. Oczywiście będą rotacje. Liczę na to, że tych meczów będzie odpowiednio dużo i każdy zawodnik grający i trenujący w naszej drużynie swoje minuty dostanie. Jedni mniej, drudzy więcej. Ale to wszystko rozstrzyga się na boisku, a nie przez to, że kogoś znałem wcześniej czy później. Liczy się to co jest teraz.

Teraz dla Legii najważniejsze są cele krótkoterminowe czyli awans do fazy grupowej Ligi Europy. Pierwszy mecz już w najbliższy czwartek, ewentualny kolejny i decydujący tydzień później. Co chce pan zmienić, poprawić w grze zespołu i jego funkcjonowaniu by cel zrealizować?

- Jeśli chodzi o poprawę gry naszej drużyny przed europejskimi pucharami, to przede wszystkim wprowadzamy naszą ideę funkcjonowania drużyny, czyli chcemy uporządkować zespół według nowych zasad. Kwestią czasu jest ile zajmie nam ich wdrażanie, jak szybko zawodnicy to przyswoją, jak szybko będziemy to realizować w grze. Trening to jedno, odprawa to drugie, a wszystko i tak się rozstrzyga w meczu. Dla mnie celem jest zawsze cel krótkoterminowy, czyli najbliższy mecz. Z tyłu głowy wiem, że wygrywając kolejne spotkania osiąga się większy cel, ale nie zaczynam myślenia od tego gdzie chcemy być, ale jak do tego celu trafić. Myślę o tym, co się wydarzy jutro. Całą uwagę skupiamy na czwartkowym meczu, inne mecze dla nas dzisiaj nie istnieją. Ja wiem o co Legia gra, wiem czego oczekuje prezes Mioduski i wszyscy o tym doskonale wiedzą. Każdy kibic, sympatyk Legii czy jej pracownik.  

Po informacji o Pana przyjściu do Legii część kibiców zaczęła Panu wypominać śpiewanie piosenek w szatni Lecha. Krążą nawet nagrania… Mogłby się Pan do tego odnieść?

- Każdy czas ma swoją historię, którą można oceniać z różnych perspektyw. To nagranie sprzed kilkunastu lat, przeszłość. Łatwo było wtedy ulec emocjom. Dziś jestem mądrzejszy i bardziej doświadczony jako trener oraz jako człowiek, również właśnie przez pracę w innych klubach i nie popełniłbym już takich błędów. Na pewno nie chciałem urazić wtedy ani nigdy Legii ani jej kibiców. Wiem, że to wyjątkowy klub, bardzo szanuję jego tradycję i kibiców. Wiem też, że na ich szacunek muszę sobie zapracować ciężką pracą i wynikami. Tylko na tym się teraz skupiam, patrzę optymistycznie w przyszłość i mogę obiecać, że zrobię wszystko aby godnie reprezentować Legię i zapewnić jej pozycję sportową na miarę jej potencjału oraz ambicji. 

Polecamy

Komentarze (104)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.