News: Czesław Michniewicz: W Poznaniu mecze z Legią są jak Wigilia

Czesław Michniewicz: W Poznaniu mecze z Legią są jak Wigilia

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

18.03.2015 23:37

(akt. 08.12.2018 02:08)

- W Poznaniu mecze z Legią są jak Wigilia - tydzień przed, wszyscy już nimi żyją. Faworytem niedzielnego spotkania będzie Lech, ale głównie dlatego, że zagra na własnym obiekcie. Wygrana Legii nie będzie jednak niespodzianką. To konfrontacja o pole position przed decydującą fazą rozgrywek - stwierdził w rozmowie z Legia.Net trener Czesław Michniewicz, który w przeszłości pracował w Lechu Poznań.

Po ostatniej kolejce można stwierdzić, że „liga będzie ciekawsza”?


- Myślę, że jeszcze ciekawsza byłaby, gdyby Wisła wygrała z Legią. Tak czy inaczej, będzie interesująco. W każdym razie w najbliższą niedzielę obejrzymy kluczowe spotkanie. Jeśli legioniści pokonają Lecha, to prawdopodobnie w grupie mistrzowskiej będą go podejmować przy Łazienkowskiej. W innym wypadku sytuacja diametralnie się zmieni. Taka konfrontacja rozgrywana w decydującej fazie w Poznaniu, nie będzie łatwa dla zawodników Henninga Berga. Dla mnie to „mecz-rondo” - albo w lewo albo w prawo.


Cokolwiek stanie się w Poznaniu, obie drużyny wiele z tego mieć nie będą, ponieważ po podziale punktów zabawa praktycznie zacznie się od nowa. Żadna drużyna nie będzie mieć wielkiej przewagi.


- Wiadomo, że tak jest. W tej chwili, największa walka toczy się o - posługując się numenklaturą Formuły 1 - pole position. Wszyscy będą chcieli mieć jak najlepszy terminarz. W niedzielę w Poznaniu zobaczymy kluczową fazę tych "kwalifikacji". Porażka Lecha w Bydgoszczy nie jest dla Legii pożądaną sytuacją. Poznaniacy mogą być jeszcze bardziej zmotywowani, choć istnieje też możliwość, że dojdzie do tego duży stres, który nie pomoże gospodarzom. Dla Wielkopolski to szczególne mecze, ale wiele zależy od postawy stołecznego klubu. Warszawiacy powinni zrobić wszystko by wygrać. Poza lepszą pozycją, atutem będzie przewaga psychologiczna na kolejne tygodnie.


Co pana bardziej zaskoczyło w zeszłym tygodniu - porażka Lecha z Zawiszą czy remis Legii z Wisłą?


- Lech, bo przegrał z ostatnim zespołem w tabeli. Wisła ma dobrych piłkarzy i patrząc tylko na kadrę krakowskiego klubu, tworzą oni trzecią siłę Ekstraklasy. Spodziewałem się, że Legia nie będzie miała łatwo. Liczyłem jednak na wygraną warszawiaków, którzy wyszli na boisko takim, a nie innym składem. Czy był optymalny? Można dyskutować.


Kogoś zabrakło?


- Osobiście chciałbym oglądać w każdym meczu Orlanda Sa. Lubię grę Portugalczyka, to świetny napastnik, który w każdym spotkaniu zrobi coś pozytywnego. Gdy Sa wszedł na boisko w ostatnią niedzielę, legioniści od razu ruszyli do ofensywy. Nie wiem co ten piłkarz robi na treningach i poza boiskiem, Berg musi mieć jakiś powód, przez który nie wstawia 26-latka do pierwszego składu na każdy mecz. Można tylko spekulować, ale szanuję decyzje Norwega i nie zamierzam podważać jego autorytetu.


Kto w tej chwili ma najsilniejsza wyjściową „jedenastkę”? Legia czy Lech? Wojciech Kowalczyk jest jedną z osób, która stawia na poznaniaków. 


- Mistrz Polski nie może przegrywać tak często. Sześć porażek Legii to za dużo. Rozumiem rotację i grę na kilku frontach - tak samo ogrywanie młodzieży - ale nie powinno do tego dochodzić. Usłyszałem też opinie, że to najsilniejszy skład warszawiaków w historii. Spokojnie… Uważam, że w 1995 roku przy Łazienkowskiej występował zdecydowanie silniejszy zespół, który miał więcej indywidualności i klasowych piłkarzy.


Dużo mówi się ostatnio o bramkarzach w Legii. Kuciak i Malarz nie mogą być pewni miejsca w bramce.


- Rotacja bramkarzy jest w tej chwili pewnym kłopotem Legii. Moim zdaniem Kuciak i Malarz nie koncentrują się w tej chwili na kolejnym rywalu, a na myśleniu o tym, który z nich wyjdzie na boisko w pierwszym składzie. Neuer zawsze broni w Bayernie, tak samo Buffon w Juventusie i wydawało się, że w stołecznym klubie podobną pozycję wypracuje sobie Kuciak. Każda klasowa ekipa ma wyraźnie wyznaczonego pierwszego bramkarza. Malarz nie może czuć się pewniakiem, a tym bardziej takiego odczucia nie może mieć obecnie Słowak. Jeśli popatrzy się na zespoły, które ciągle rotują golkiperami, to zauważymy, że nie wychodzi z tego nic dobrego. Sądzę, że nie było powodów do tego, by Kuciaka sadzać na ławce rezerwowych. Wiadomo, że zanotował spadek formy, nie wszystko mu wychodziło, ale z drugiej strony to w dużej mierze dzięki niemu warszawiacy awansowali do półfinału Pucharu Polski. Obecna sytuacja przypomina mi lata, gdy przy Łazienkowskiej o miejsce w składzie walczyli Szczęsny z Robakiewiczem, a to nie było dobre.


Kto będzie w niedzielę faworytem?


- Uważam, że Lech. Będzie tak głównie dlatego, że gra u siebie. Legii nigdy nie było łatwo przy Bułgarskiej, choć pamiętam mecz w 2012 roku, w którym zespół prowadzony przez Jana Urbana łatwo pokonał poznaniaków 3:1. Tak jak powiedziałem, Lech będzie faworytem, ale żadną sensacją nie będzie zwycięstwo Legii.


Przed hitami Ekstraklasy zawsze wszyscy mają wielkie oczekiwania, a potem często wychodzi z tego przeciętny i trudny do oglądania mecz. Nie boi się pan, że teraz będzie podobnie?


- Liczę na ciekawe spotkanie. Niektórzy uważają, że to mecz dwóch zespołów w słabszej dyspozycji, ale Legia pojechała do Wrocławia i spokojnie ograła Śląsk. Na takie stwierdzenia o gorszej formie na pewno należy uważać. Myślę, że stołeczny klub zagra dobre spotkanie w Poznaniu, ale wiele będzie zależeć od Lecha, który w różny sposób może zareagować na Legię.


Dobrze dla Lecha, że pomiędzy meczami z Zawisza i Legią trafiło się jeszcze pucharowe spotkanie ze Zniczem?


- Myślę, że tak, bo była to okazja do zapomnienia o Bydgoszczy. Lech wygrał i piłkarze dzięki temu na spotkanie z warszawiakami będą szykowali się w lepszych nastrojach.


Zauważa pan rywalizację Lecha i Legii w kwestii szkolenia młodzieży?


- Zdrowa rywalizacja się przydaje. Lech szkoli bardzo dobrze i ma świetną bazę. Legia opiera się na porządnym skautingu, bo przy Łazienkowskiej jest kłopot z boiskami. Pod tym względem poznaniacy mają odpowiedniejsze warunki i to widać. Można wspominać Borysiuka, Łukasika czy Rybusa, ale oni wszyscy trafili do Warszawy mając już kilkanaście lat. Brakuje wychowanków, którzy całą przygodę z piłką spędzają w tej akademii. Lech szkoli, Legia selekcjonuje.


- Dużym atutem Lecha jest Marek Śledź, który kiedyś był trenerem w warszawskim SEMP-ie. W Poznaniu mają wizję szkolenia, w Legii zresztą też. Jeśli stołeczny klub nie stworzy bazy, to będzie miał kłopot ze szkoleniem na wyższym poziomie, bo nie da się wszystkiego robić na jednym boisku.


W Legii baza rozwiąże kłopoty?


- Tak. Najlepszy kucharz, potrzebuje kuchni. Poznałem wielu trenerów młodzieży w Legii i tam jest plan oraz pomysł na szkolenie. Tych boisk i internatu bardzo potrzeba.


Jak pan wspomina spotkania z Legią?


- Gdy trafiłem do Lecha, czułem w powietrzu atmosferę zbliżającego się meczu. Legia budziła we wszystkich emocje, każdy wiedział, że nie można w tym spotkaniu odpuścić w żadnej akcji. Kolejka po bilety zawsze była wielka, ludzie tym żyli. W Poznaniu zawsze panuje przekonanie, że z Legią nie można przegrać. Osobiście starałem się "nie napinać" i podchodzić do tego spokojnie, bo co trener może zrobić już na boisku?


Taka atmosfera może zmotywować piłkarzy Lecha? Nie jest tak, że presja może przytłoczyć zawodników?


- W tym wypadku jest jak z Bożym Narodzeniem - już tydzień przed Wigilią wszyscy żyją świętami i nie mogą się ich doczekać. Podobnie jest z meczami z Legią. Wiadomo, że między tymi dwoma zespołami panuje odwieczna rywalizacja i to dodaje smaku takim spotkaniom. Podobała mi się jednak sytuacja z Pucharu Polski w przeszłości, kiedy kibice Lecha wprowadzili fanów stołecznego klubu na trybuny i pojawiło się jakieś porozumienie ponad podziałami. Szkoda, że w rewanżu nie było tak miło. 

Polecamy

Komentarze (71)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.