Damian Zbozień

Damian Zbozień: Legia zdobędzie mistrzostwo

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

10.06.2020 10:00

(akt. 10.06.2020 14:55)

- Możemy się spodziewać, że Legia się na nas rzuci i będzie chciała szybko strzelić gola. Podejrzewam, że tak do tego podejdzie, lecz zobaczymy. Nie lubię rozmawiać przed meczem, bo to jest gdybanie. Trzeba wyjść na boisko, pokazać charakter. Łatwo nie będzie, ale jak to mówił "Pudzian": tanio skóry nie sprzedamy – mówi w rozmowie z Legia.Net Damian Zbozień, piłkarz Arki Gdynia i były zawodnik "Wojskowych".

Za wami dwa mecze od momentu pandemii: wygrana ze Śląskiem, porażka w derbach Trójmiasta z Lechią. Szkoda chyba tego drugiego spotkania, w którym prowadziliście do 82. minuty.

- Szalony mecz. Z przebiegu spotkania na pewno duży żal z tego, że nie ma punktów. To już wszystko za nami. Czasu nie cofniemy, punktów nie dostaniemy. Szkoda, bo była okazja do przełamania niemocy derbowej. Po raz kolejny się nie udało. Teraz patrzymy już tylko do przodu.

Jesteście w strefie spadkowej, ale strata do miejsca gwarantującego utrzymanie wynosi trzy punkty. Wierzycie, że zostaniecie w ekstraklasie na kolejny sezon?

- Oczywiście. Trudno być sportowcem i nie wierzyć. Myślę, że nikt broni nie złożył. W takiej sytuacji jesteśmy generalnie prawie co roku. Można powiedzieć, że jesteśmy trochę zaprawieni w bojach. Fajnie ułożyło się to po ostatniej kolejce, bo złapaliśmy kontakt z Wisłą Kraków. Nadzieje zostały wzmocnione. Musimy walczyć do końca. Sporo meczów, także będzie się trochę działo. Później odbędą się spotkania bezpośrednie w grupie spadkowej. Może się dużo wydarzyć. Trzeba walczyć i mocno wierzyć, że utrzymamy się w lidze.

Wiem, że to dopiero początek, ale co możesz powiedzieć o Ireneuszu Mamrocie?

- Pozytywne odczucia. Trener wszedł do drużyny z bardzo dużym optymizmem, wiarą w to, że jesteśmy w stanie zrealizować cel, czyli utrzymanie. Konsekwentnie pracujemy, próbujemy wprowadzać kolejne elementy, żeby nasza gra ulegała poprawie. Każdy trening jest nagrywany. Wyciągamy wnioski z popełnianych błędów. To nie jest takie proste, żeby w tak krótkim czasie wszystko zaskoczyło. Natomiast wierzymy w to, co robimy. Mam nadzieję, że jak najszybciej przyniesie to punkty. I wspólnie uda nam się zrealizować cel. Raz jeszcze powiem, że wrócił bardzo duży optymizm po zmianach - właścicielskiej i na stanowisku trenerskim. Wiary w drużynie na pewno nie zabraknie.

Jeśli chodzi o aspekt piłkarski, to gdzie widzisz największą różnicę między tym, co preferował trener Aleksandar Rogić a szkoleniowiec Ireneusz Mamrot?

- Teraz jest troszeczkę inny sposób grania. Trener Rogić preferował utrzymywanie się przy piłce i rozgrywanie. Obecna sytuacja w tabeli zmusiła nas do tego, że musimy punktować kosztem ładnej gry. Mocniej pracujemy nad defensywą, organizacją gry obronnej. To dopiero początek – cały czas będziemy się poznawać.  Szkoleniowiec ma uznaną markę na rynku polskim, to dobry fachowiec. Osiągał solidne wyniki z Jagiellonią Białystok, więc nie musi się nam pokazywać. Tylko musimy realizować to, czego od nas wymaga, bo pokazał wcześniej, że to przynosiło efekt.

Można powiedzieć, że 28. kolejka rozpoczęła maraton meczów. Trzy spotkania w tydzień, pierwszy krok za wami. Czas na drugi. Jedziecie do Warszawy z nadzieją na wyszarpanie punktów?

- Oczywiście, że tak. Zawsze powtarzam, że trudno byłoby wsiąść do autokaru i liczyć, ze Legia się po nas przejedzie. To jest sport, wszystko się może wydarzyć. Pamiętamy smak zwycięstwa przy Łazienkowskiej, bo udawało nam się wygrywać w Superpucharze Polski i w lidze, więc wszystko się możliwe. Wiadomo, zdajemy sobie sprawę, że spotkanie nie będzie łatwe. Legia jest rozpędzana i w bardzo dobrej formie. Zawodnicy stołecznego klubu wyglądają solidnie. Zdajemy sobie sprawę, że przed nami niełatwy mecz. Ale optymizm musi być. Nie wyobrażam sobie, że może być inaczej.

Który zawodnik Legii robi na tobie największe wrażenie?

- Za szkoleniowca Aleksadara Vukovicia Legia jest zespołem, jeden pracuje za drugiego. Widać, że nie ma odpuszczania. Znam trenera Vukovicia osobiście. Wszystkie cechy charakteru przekłada na drużynę – to widać. W Legii często było tak, że pojawiały się indywidualności, które mogły troszeczkę mniej pracować w obronie czy wyłamywać się za schematów. Tutaj tego nie ma. Cały zespół świetnie pracuje, a do tego ma bardzo dużą jakość piłkarską. Myślę, że dlatego tak punktują.

Pod względem indywidualności – na pewno Luquinhas jest ciekawym piłkarzem. Młody Michał Karbownik świetnie się prezentuje. Bardzo podoba mi się Marko Vesović, który – wydaje mi się - jest chyba trochę niedoceniany. Moim zdaniem w lidze wiele osób go nie docenia, a robi bardzo dobrą robotę.

Legia walczy o mistrzostwo, Arka o utrzymanie. Spodziewasz się, że pozycja lidera w tym sezonie nie ulegnie już zmianie?

- Tak. Uważam, że Legia zdobędzie mistrzostwo. Piast też nieźle punktuje: w statystykach widać, że zdobywa „oczka” z podobną skutecznością jak w tamtym sezonie. Wtedy miała miejsca szalona końcówka, inne zespoły się wyłączyły. Drużyna z Łazienkowskiej wydaje się na tyle dobrze zbalansowana, że w tym roku tego nie odpuści. Ale to jest sport, wiele może się wydarzyć. Legioniści muszą być do końca czujni.

Wspomniałeś, że poznaliście smak zwycięstwa w stolicy. W 2019 roku dwukrotnie graliście z Legią u siebie i dwa razy przegraliście. W meczach przy Łazienkowskiej udawało wam się jednak wracać z punktami. Jakiego spotkania się spodziewasz?

- Trudnego. Część zespołu pamięta zwycięstwo w Warszawie, lecz też nie wszyscy. Jest inna Legia, inna Arka. Środowy mecz to zupełnie inna historia. Wiadomo, jesteśmy skazani na porażkę przez wszystkich, bo „Wojskowi” grają u siebie i są rozpędzeni. Będziemy chcieli sprawić niespodziankę. Mamy pomysł na to spotkanie, kwestia realizacji. Nadchodzi natłok meczów, zobaczymy jak drużyny będą wyglądały podczas tego maratonu i kto lepiej zaprezentuje się fizycznie. Możemy się spodziewać, że Legia się na nas rzuci i będzie chciała szybko strzelić gola. Podejrzewam, że tak do tego podejdzie, lecz zobaczymy. Nie lubię rozmawiać przed meczem, bo to jest gdybanie. Trzeba wyjść na boisko, pokazać charakter. Łatwo nie będzie, ale jak to mówił „Pudzian”: tanio skóry nie sprzedamy.

Zagracie na wyjeździe, ale w obecnej sytuacji atut własnego boiska się chyba trochę zaciera. Z racji tego, że trybuny są puste.

- Szkoda, że nie ma kibiców. Sytuacja na świecie do tego zmusiła i tak to teraz wygląda. Dla piłkarzy to dużo gorzej. Fajnie się gra na Łazienkowskiej przy pełnych trybunach i dopingu, który – wiadomo - pomaga gospodarzom.  Natomiast to też ciekawe przeżycie. Rozmawiałem na ten temat we wtorek z młodym kolegą z zespołu, który po raz pierwszy jedzie na Łazienkowską. Szkoda, że nie będzie fanów na stadionie, bo jeszcze nie poczuje atmosfery, ale wszystko przed nim. Po to sportowcy grają i pracują, żeby rywalizować na stadionach wypełnionych przez kibiców i radzić sobie z presją. Bez tego atut własnego boiska na pewno trochę ucieka, choć też nie do końca. Myślę, że każdy czuje się jednak lepiej na własnej murawie.

Co jest waszą siłą?

- Haha, nie będę zdradzał naszego pomysłu. Mamy plan na zaskoczenie Legii. A czy to się uda? Czas pokaże. Ogólnie naszą mocną stroną jest szeroka kadra. To pozytyw. W walce o utrzymanie i maratonie meczów, rotacje w składzie nie spowodują wielkiego spadku na jakości w drużynie.

Mimo że opuściłeś Legię siedem lat temu, dalej czujesz ekscytację gdy masz okazję z nią rywalizować?

- Sentyment zawsze pozostaje. Jak jestem w Warszawie: czy na meczu, czy prywatnie, to zawsze lubię spędzać tam czas. Okres przy Łazienkowskiej wspominam bardzo dobrze, natomiast nie mam żadnej napinki. Wiadomo, że to były początki przygody z piłką. Na pewno dzięki Legii wypłynąłem. Miałem okazję się pokazać i zaistnieć w profesjonalnej piłce. Wspomnienia bardzo miłe, ale na pewno nie takie, żebym tutaj przyjeżdżał i chciał coś komuś pokazywać. Bo tak jak mówię, na dobre w Legii nie zaistniałem. Grałem w drużynie młodzieżowej, ocierałem się o pierwszy zespół, lecz dużo się nauczyłem. Przychodziłem z Nowego Sącza i takiego stricte szkolenia – jak teraz w akademiach – nie miałem. Bardzo dużo wyciągnąłem od strony taktycznej, technicznej. Wyuczyli mnie tego trenerzy: Kapuściński, Banasik, Strejlau, Magiera, dyrektor Mazurek i mógłbym tak wymieniać, wymieniać… Wielu osobom zawdzięczam bardzo dużo i na pewno pomogły mi w starcie mojej kariery.   

W ostatnim czasie „Super Express” pisał o zainteresowaniu Legii Mateuszem Młyńskim. Mówił coś o tym w szatni?

- Mateusz nic nie komentował. Dochodzą jednak do nas różne informacje, czytamy gazety, więc w żartach wrzucamy do niego na ten temat nie raz jakieś szpileczki. Skupia się na swojej pracy, nie mówi o tym. Wiadomo, że to młody chłopak i fajnie się rozwija. Przede wszystkim to piłkarz, który słucha, chce pracować. Będziemy mu kibicować. Chcemy go u siebie, lecz musi patrzeć na rozwój. Jeśli taka szansa się pojawi, to zobaczymy jakie podejmie decyzje. To dobry gracz, młody, chętny nauki. Myślę, że droga do większej kariery stoi przed nim otworem. Teraz kwestia jak on to spożytkuje. Zobaczymy jak się zaprezentuje. Tak jak mówię, trochę żartów było na ten temat. Myślę, że to nie będzie zaprzątało jego głowy, jeśli faktycznie taki temat jest. Bo nie mam oficjalnych informacji.

Jeśli chodzi o ciebie: będziesz chciał zostać w Arce na dłużej i podpisywać nowy kontrakt z zespołem z Gdyni?

- Trudno się na razie wypowiadać. Natomiast oczywiście jestem bardzo związany z Arką i z Gdynią. Bardzo chętnie kontynuowałbym tutaj karierę. Ale to życie pisze swoje scenariusze. Zobaczymy. Zostało półtora miesiąca, wtedy będziemy mądrzejsi. Będziemy wiedzieć jak się zakończy sezon, jak wygląda sytuacja. Nie miałbym nic przeciwko, żeby zostać w Arce na dłużej.

Polecamy

Komentarze (37)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.