Dariusz Mioduski

Dariusz Mioduski: Boniek jest dziś premierem polskiej piłki

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net, Polsat Sport

15.03.2020 16:10

(akt. 21.03.2020 14:47)

- Zawsze powtarzam, że jako naród, najlepiej radzimy sobie w czasach kryzysu i wtedy potrafimy się zmobilizować. Mało który inny kraj potrafi to zrobić tak dobrze, jak Polska. Wielokrotnie to udowadnialiśmy. Gorzej jak jest dobrze. Często nawołuję, abyśmy w ten sam sposób reagowali, gdy jest lepiej. Mam nadzieję, że już niedługo będziemy mieli okazję, żeby to zrobić. Chociaż w tym momencie nie wygląda to wcale optymistycznie - mówił w programie "Cafe Futbol" prezes i właściciel Legii, Dariusz Mioduski.

- Nikt nie wie, co będzie. O wiele więcej będzie wiadomo za tydzień. Próbuję być optymistą, pragmatykiem i realistą w jednym. Z jednej strony musimy być przygotowani na najgorsze, czyli na koniec sezonu. Miejmy nadzieję, że rozpocznie się następny i opanujemy to do lata. Z drugiej strony: nie popadajmy w zbędną panikę. Spróbujmy funkcjonować w taki sposób i być przygotowani na to, że może być lepiej niż myślimy dzisiaj. Czy to prawdopodobne? Na chwilę obecną wydaje się, że nie. Ale przy środkach, które zostały powzięte przez rząd, jest to do zrealizowania. Nasze społeczeństwo jest zdyscyplinowane, stosuje się do zaleceń. Nie ma ludzi na ulicach, nikt nie spotyka się w kafejkach. Powzięliśmy decyzję o zawieszeniu rozgrywek zanim jakikolwiek piłkarz i trener został zarażony. O to bardzo mocno walczyłem. Dzięki  zdecydowanej akcji znajdujemy się w położeniu, które daje pewną dozę optymizmu. Jeżeli się okaże, że w ciągu następnych 3 tygodni życie zacznie wracać do normy, i jest szansa na to, być może będziemy mieli okazję, żeby coś z tym zrobić. Trzeba myśleć pozytywnie, realistycznie, a nie tylko wieszczyć, że nastąpi koniec. Świat to prawdopodobnie przeżyje, ale konsekwencje tego wszystkiego będą drastyczne. Musimy w solidarny i przemyślany sposób się do tego przygotować.

- Podjęliśmy decyzje dotyczące ograniczenia działalności w klubie, nie w ostatni piątek, tylko tydzień wcześniej. Zdecydowaliśmy, że przechodzimy na pracę zdalną. Na sytuacji pierwszej drużyny skoncentrowaliśmy się przed meczem z Lechem. Wtedy pracowałem nad tym, aby doprowadzić do zawieszenia ligi. Mieliśmy sztab kryzysowy składający się z różnych osób: od lekarza po ludzi z różnych działów w klubie, aby przygotować się jak najlepiej. Obecnie każdy piłkarz dostał rower stacjonarny, aby mógł trenować. Nastąpił podział na grupy i codzienna komunikacja. Działamy. Klub funkcjonuje, ale jest zamknięty. Opiera się na pracy zdalnej. Myślę, że dzieje się to prawdopodobnie w wielu innych drużynach. Jeżeli przerwa nie będzie dłuższa niż miesiąc, mamy szanse powalczyć na boisku.

- Pojawiło się bardzo dużo mitów na temat czwartkowego spotkania. Nie było w ogóle żadnego stanowiska. Nie będę oceniał czy zarząd PZPN powinien czy nie powinien zawiesić rozgrywek, bo po fakcie wszyscy są mądrzy. Popatrzmy na to, ile rzeczy zmienia się dynamicznie. Nieco wcześniej udałem się na to spotkanie, po to, żeby porozmawiać z prezesem Bońkiem i zastanowić się, jak podejść do sytuacji. Spodziewałem się, że zgromadzenie miało na celu dyskusję i zastanowienie się, co zrobić dalej. Obrady trwały pół godziny. Była tylko i wyłącznie konwersacja dotycząca kwestii w uchwale, niczego więcej. Czy to wszystko, co powinniśmy zrobić? Pewnie nie. Być może powinniśmy od razu zebrać się jako grupa i porozmawiać o innych rzeczach. To nie tylko rozmowy o zawieszeniu ligi. PZPN podjął swoje decyzje, my w ciągu kolejnych 24 godzin również tak zrobiliśmy. Było sporo klubów, które chciały grać dalej z oczywistych względów. Każdy chciał walczyć o pozycję i nie czuł jeszcze zagrożenia. Na koniec udało się podjąć uchwałę ekstraklasy.

- Decyzje dotyczące zawieszenia? Sytuacja została opanowana. Musimy zrobić pełną analizę skutków, również ekonomicznych. Wiemy mniej więcej , co to oznacza. Budżet ekstraklasy, wszystkich klubów wynosi około 600-700 milionów, dlatego można powiedzieć, że będzie to kosztowało z 200 milionów. Do tego trzeba dołożyć I i II ligę oraz to, co poniżej. Koszt dla polskiej piłki to co najmniej 300 milionów złotych. Czy wyniesie on 250 czy 350 milionów złotych, to sprawa drugorzędna.

- Prawa telewizyjne spływają w transzach. Rozegranie 30 kolejek ma wpływ na kwestie sportowe. Jeżeli sezon skończyłby się po tylu meczach, każdy zagrałby z każdym i można by powiedzieć, że byłaby to sytuacja najbardziej fair. Runda finałowa, z punktu widzenia nadawców, jest najbardziej wartościowa, bo tam się dzieje najwięcej.  Z tej strony ostatnia transza, która nie została zapłacona, będzie języczkiem u wagi. Będziemy musieli podjąć rozmowy z nadawcami. Jej dystrybucja ma miejsce pod koniec rozgrywek i wynosi około kilkadziesiąt milionów złotych. Poza tym, pojawia się produkcja LiveParku i koszty oraz przychody z tym związane. Spodziewam się, że każdy będzie dbał o swoje interesy, nadawcy również.

- Wydaje mi się, że wszelkie dyskusje są przed nami. Mówimy o kwestiach egzystencjalnych. Jeżeli nie uda się dograć sezonu do końca, dla większości klubów może być to powód do składania wniosków o bankructwo. Ważna jest współpraca z PZPN i instytucjami publicznymi. Dzisiaj prezes Boniek jest poniekąd premierem polskiej piłki. Polski Związek Piłki Nożnej ma pokaźny budżet, 300 milionów złotych. Prezes Boniek, w ostatnich chwilach drugiej kadencji, będzie miał przed sobą istotne decyzję. Nie mówię o rozdawaniu pieniędzy. Ważne będą kwestie przepisów, licencyjnych i uzgodnień na temat kontraktów piłkarzy. Pamiętajmy, że w 2001 Canal + znacznie obniżył kontrakt telewizyjny. Były podjęte uchwały PZPN, które powodowały redukcję umów zawodniczych. To wszystko przed nami. To nie tylko kwestia polska, ale też UEFA i FIFA.

- We wtorek odbędzie się pierwsze posiedzenie zarządu UEFA, w którym będę uczestniczył telefonicznie. Pojawią się tam pewnie pierwsze wytyczne na poziomie europejskim. Pewnie będą dotyczyć one sportu. Być może poruszone zostaną kwestie licencyjne, kontraktów zawodniczych: co można, a co nie.

- Czeka nas pewnego rodzaju przewartościowanie, jeżeli chodzi o nasz sposób podejścia do futbolu Może okaże się to korzystne. Z punktu widzenia klubów, to, co dzieje się z kalendarzem to dramat. Najważniejsze jest zrozumienie jednej rzeczy: jednynym, który ponosi ryzyko ekonomiczne, są kluby. Nie UEFA czy FIFA. To kluby płacą pensje zawodnikom i ponoszą ryzyko ekonomiczne ekosystemu. Wszyscy inni próbują tylko z tego „wyrwać” dla siebie, żeby zarabiać na tym pieniądze. Taka jest prawda. Dzisiaj my, jako kluby, mamy z tym poważny problem. Po to została dziesięć lat temu powołana ECA, żeby zacząć o tym mówić. Wcześniej nie było organu, który powodował, że kluby miały jakikolwiek głos. Dzisiaj ten głos jest. Nie jest najsilniejszy, ale zbudował jakąś pozycję. Mam nadzieję, że kryzys uświadomi wszystkim, że nie możemy w nieskończoność dokładać spotkań. To zwłaszcza kwestia zdrowia. Zawodnicy nie są w stanie grać na takiej intensywności. Wiem, iż wiele osób myśli: „a, przecież ci grajkowie to mogą biegać ile chcą”. To tak nie jest. Mam nadzieję, że tego typu kwestie będą przewartościowane.

- Renegocjacje kontraktów? Jeżeli nie uda się ogarnąć, żebyśmy mogli przynajmniej rozpocząć następny sezon, jest to nieuniknione. Liczę, że to się nie stanie. Wszyscy jesteśmy z tym razem i musimy sobie z tym poradzić.

- Dobrze, że dzisiaj wielu piłkarzy stosuje się do hasła #zostańwdomu. Wszystko zależy od tego jak długa będzie przerwa. Jeśli pauza w rozgrywkach potrwa przez miesiąc, będzie można myśleć o rozegraniu 3-4 ostatnich kolejek. Jeżeli będziemy przesuwać się w kierunku drugiej połowy kwietnia, wtedy sezon zostanie chyba zakończony.

- Warto się zastanowić nad różnymi wariantami: optymistycznym i tym mniej optymistycznym. W tym momencie pewnie najłatwiej rozmawiać o kwestiach sportowych. Mniej kontrowersyjna jest sytuacja mistrza. Mamy bowiem osiem punktów przewagi nad drugim miejscem. Bardziej kontrowersyjne i istotne, są kwestie spadków i awansów. Tutaj są poważne kontrowersje. Jak wszyscy wiedzą, raczej nie byłem zwolennikiem rozszerzania ligi. Ale w tej sytuacji, którą mamy, można jednak zwiększyć ligę już od przyszłego sezonu? Pojawią się dyskusje, czy trzy ekipy spadają z ligi, i tyle samo awansuje, i tak dalej. Nie ma dzisiaj jednej idealnej decyzji. Dojdzie do kompromisu, który niekoniecznie będzie dobry dla wszystkich. To jest coś, co jesteśmy w stanie wypracować. Wszystko jest dotkliwe i nie ma rozwiązania, które będzie idealne dla wszystkich. Jedyną racjonalną rzeczą jest przynajmniej określenie np. zwiększenia ligi do 18 zespołów. To, co jest najtrudniejsze, to baraże. Być może, w zależności od sytuacji, za 2-3 tygodnie dojdzie do momentu, że na koniec czerwca dojdzie do baraży. Wówczas ostatni zespół ekstraklasy zagrałby z trzecim klubem z I ligi. Na razie tego nie rozstrzygajmy. Nad pewnymi decyzjami powinniśmy się natomiast zastanowić.

- Jakiś czas temu udział pensji piłkarzy, sztabu zawierał ponad 80 procent budżetu Legii. Na szczęście, w ciągu ostatnich dwóch lat, szczególnie na koniec ostatniego sezonu, udało się to zrekonstruować. Dzięki temu te „procenty” są niższe. Mamy jednak szereg inwestycji. Mamy w klubie 500 osób, które aktualnie pracują zdalnie i mają przestój. Klub nie funkcjonuje od strony przychodów, płaci wszystkim tym osobom, ale zobaczymy jak będzie dalej. Ostatnią rzecz, którą chciałbym zrobić, to nie zapłacić pensji na koniec miesiąca.

- Na ile projekt Vukovicia oraz jego pozycja jest długofalowa? Na ile miało to związek z tym, że wpadliśmy w kłopoty finansowe, przez co nie mieliśmy za co zatrudnić nowego trenera - o czym mówiło się na „mieście”? To bzdury, które nie wiadomo właściwie czy są po to, aby uderzyć w klub i tak dalej. Decyzja dotycząca szkoleniowca Vukovicia była podjęta w poprzednim sezonie: pomimo tego, że nie zdobyliśmy mistrzostwa. Tak naprawdę od momentu, kiedy „Vuko” został trenerem, zaczęliśmy przegrywać i nie sięgnęliśmy po tytuł. Ale nawet przez chwilę nie mieliśmy momentu, żeby to zmienić. Dlatego, że ten szkoleniowiec wpisuje się w naszą strategię. Nie będę mówił, że przez następne 10 lat tam będzie, bo futbol ma swoje prawa. Też wyznają taką zasadę i być może to zrozumienie mojego postępowania: jeżeli raz coś zrobiłeś źle, nie tkwij w tym tylko jak najszybciej próbuj rozwiązać problem. Parę razy, zdając sobie sprawę z błędu, dokonywałem zmian. Uważam, że nie należy tkwić w problemie, tylko go rozwiązywać.

- Nie jestem do końca obiektywny, ale uważam, że z punktu widzenia zaplecza piłkarskiego, metodologii szkolenia, treningu i tak dalej, spokojnie możemy konkurować z Lechem Poznań. Sądzę, że w pewnych elementach możemy być lepsi. Mamy zaplecze piłkarzy, którzy będą w przyszłości gwiazdami Legii i ligi. Jesteśmy już co najmniej na tym poziomie. Nie zapominajmy też o dziale sportowym, którym dowodzi Radosław Kucharski, który jest trochę schowany, ale taka jest jego natura. Woli bardziej działać w terenie niż w mediach i chwała mu za to. To w dużej mierze osoba kluczowa względem wszystkich, która znajduje się w codziennym kontakcie z trenerem i ze mną. Tak, żeby miała miejsce wspólna polityka tego, co robimy.

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.