News: Dariusz Mioduski: Cele finansowe klubu są w europejskich pucharach

Dariusz Mioduski: Cele finansowe klubu są w europejskich pucharach

Marcin Szymczyk

Źródło: Canal+

15.05.2017 20:54

(akt. 07.12.2018 10:31)

- Dzień, w którym zostałem właścicielem klubu, nie był wcale tym najprzyjemniejszym. Nie myślałem o tym w ten sposób. Natomiast zdałem sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na mnie ciąży. Z drugiej strony była też ulga, że konflikt się zakończył i to w cywilizowanych warunkach. Był też optymizm, że teraz można działać. Natomiast jest obawa, wziąłem na siebie olbrzymie ryzyko w tym dniu. Chcę zbudować klub, o którym marzę. Nie myślę o Legii w kategoriach interesu, ale w kategoriach sukcesu - mówił w studiu Ligi+ Extra prezes i właściciel Legii, Dariusz Mioduski.

- Nie będzie jakiejś rewolucji, raczej kontynuacja. Gdy przejmowaliśmy klub z Bogusławem Leśnodorskim założenia były takie, że klub trzeba rozwijać, zrobić z niego sprawne przedsiębiorstwo i ten plan został w dużej mierze wykonany. Poprzeczka została zawieszona wysoko i teraz nie możemy sobie pozwolić na to, aby zjechać w dół, musimy się dalej rozwijać. Jesteśmy na TOP-ie w Polsce i pewnie utrzymanie się na nim będzie trudniejsze niż wspinanie się na górę, bo konkurencja nie śpi, są cztery drużyny prezentujące dobry poziom. I nawet przewaga finansowa nie gwarantuje nam tytułu mistrza Polski.


- Legia po Lidze Mistrzów miała odjechać rywalom, a tak się nie stało? Bo to się nie mogło stać na takim poziomie, o jakim wszyscy myśleli. Nasz budżet nie wzrośnie tak, że jakościowo nikt nie będzie miał szans do nas nawiązać. My staramy się o piłkarzy, którzy mają opcję grać w innych częściach Europy. A proporcje między tymi średnimi, trochę lepszymi niż średni i tymi trochę słabszymi zawodnikami, wcale nie są tak duże. To nie tylko kwestia umiejętności, ale też serca i determinacji. Lech, Lechia i Jagiellonia zrobiły krok w przód, są lepiej zarządzane i zorganizowane. Działają zgodnie z jakąś odgórną wizją właścicieli i ma to przełożenie na boisko. Poza tym my jako jedyna drużyna w Polsce gramy jesienią jakby w inną dyscyplinę, gramy mecze co trzy dni. Gdybyśmy grali tak, jak inni to i przewaga punktowa nad innymi byłaby pewnie konkretna. Mam nadzieję, że w kolejnych latach dołączą do nas inne polskie drużyny.


- Nie chodziło mi w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego o to, że nie opłaca się być mistrzem Polski, ale że mistrzostwo nie jest celem finansowym dla klubu. Premia dla klubu i zawodników za mistrzostwo Polski, są skorelowane z naszymi przychodami. Nie uzyskujemy więc nic dodatkowego z tego tytułu, że zdobędziemy tytuł mistrzowski – mówię cały czas o finansach. Ale jest to jednocześnie najważniejsze trofeum sportowe w Polsce, o jakie gramy. To jest przepustka do Ligi Mistrzów czy Ligi Europy i tam tak naprawdę zaczynamy realizację naszych celów finansowych. Chodziło mi więc o to, że mistrzostwo Polski nie wpływa pozytywnie na budżet, bo większość tych uzyskanych premii oddajemy piłkarzom i osobom w klubie, aby wynagrodzić ich pracę i sukces jaki osiągnęli. Z tytułu praw telewizyjnych nie ma olbrzymich pieniędzy dla takiego klubu jak Legia. To raptem 10-15 procent naszego całego budżetu. Musimy doprowadzić do takiej sytuacji, by takie stacje jak Wasza, chciały za ten produkt płacić o wiele więcej. Tylko wtedy będziemy mogli porywać się na naprawdę duże projekty i konkurować o jak najlepszych ludzi na rynku pracy. Powinniśmy się wspólnie zastanowić co zrobić, aby ten produkt stał się dla wszystkich o wiele atrakcyjniejszy, by mieć lepszych piłkarzy, szkolić lepszych piłkarzy, by najlepsi zostawali u nas troszkę dłużej. A wizerunkowo musimy wejść na taki poziom, by poważni partnerzy chcieli być z polską piłką związani. To jest klucz do naszej przyszłości. Jeśli wszyscy nie będziemy do tego dążyć, to zawsze będziemy średniakiem lub jeszcze niżej.


- Jeśli chce się rozwijać klub i osiągać sukcesy, to nie można na nim zarabiać. Może rosnąć budżet, ale nie może właściciel wyciągać sobie pieniędzy i za nie jakoś żyć. Inaczej jest w Premiership gdzie pieniądze są ogromne, choć zyski już wcale nie. Ale tam fajnie buduje się markę klubu i to samo można robić u nas. Ale pieniędzy nie ma co wyciągać, trzeba je inwestować.


- Co będzie, jeśli powstanie Superliga i nie będzie do niej wstępu dla takich klubów jak Legia? Musielibyśmy bardzo mocno myśleć o cięciu pewnych kosztów. To co zrobiliśmy, trochę się zadłużyliśmy, to właśnie po to, aby tą Ligę Mistrzów gonić. Czy ja bym Legię zadłużył? Zostawmy przeszłość. Klub może mieć dług, ale taki który może obsługiwać, czyli długoterminowy i włożony w jakieś ramy budżetu.


- Piłkarze Legii dostają pieniądze na czas i nie muszą się martwić, co będzie za miesiąc czy dwa. Sytuacja właścicielska jest stabilna. Natomiast moje słowa w Przeglądzie Sportowym, że kasa jest pusta i zaczynamy z poziomu zero dotyczyły tego, że Legia po Lidze Mistrzów i awansie z grupy, powinna mieć pewnego rodzaju rezerwę, by rozwijać się dalej. A tej rezerwy nie ma. Ale to nie znaczy, że nasza finansowa sytuacja jest słaba. Jest dobra, a w porównaniu do innych klubów nawet bardzo dobra. Zadłużenie jest niewielkie, nie mamy zobowiązań i działamy dalej.


- Mam od dawna wizję klubu, ale w ostatnich latach zdałem sobie sprawę, że aby ją zrealizować to muszę być zaangażowany mocno w działalność operacyjną i dlatego jestem obecnie również prezesem klubu. W przyszłości zarząd będzie rozbudowany, zdejmie ze mnie trochę odpowiedzialności. Konieczna jest transparentność w rozmowach wewnątrz klubu i w komunikacji z kibicami.


- Wiem, że pojawiły się informacje o tym, że po sezonie z klubu odejdą Vadis Odjidja-Ofoe i Michał Pazdan. Jednak rozmowa o tym na tym etapie rozgrywek, nie pomaga drużynie, nie jest wskazana. To nasi kluczowi gracze i chcemy by zostali. Vadis ma ważny kontrakt przez rok, chce się dalej rozwijać. Ja takich piłkarzy właśnie chcę, ale to teraz dla nas bardzo ważna postać. Gdy wygramy mistrzostwo Polski to Vadis będzie kluczową postacią w eliminacjach Ligi Mistrzów i zrobimy wszystko, aby został. Ja z nim rozmawiałem i ustaliłem, że dalej o kontrakcie będziemy rozmawiali po sezonie, spotkam się też z jego menedżerem. Mamy cały sztab ludzi, jest Michał Żewłakow, który się tym zajmuje i będzie zajmował dalej. Michał Pazdan ma klauzulę odstępnego na 2,5 mln euro i jeśli ktoś tyle da, to my jako klub nie będziemy mieli nic do powiedzenia.


- Nie było w Legii w ostatnich latach takiej sytuacji, że cała kasa ze sprzedaży piłkarzy została wydana na zakupy. Zawsze musieliśmy spłacać jeszcze inne zobowiązania. Ale nie wykluczam wzmocnień, one są potrzebne, aby wejść na kolejny poziom. Trzeba to jednak robić z głową, tak aby rosła wartość całego zespołu.


- Mecz Bruk-Betem był najlepszy w wykonaniu Legii w tym roku. Po prostu wyszliśmy na boisko i graliśmy w piłkę. Początki tego było widać już w spotkaniu z Pogonią. Tam było widać, że ta piłka zaczyna chodzić ładnie na dwa kontakty.


- Tomas Necid jest wypożyczony do końca sezonu, ale na razie nie pokazał się z najlepszej strony. Znając trenera Jacka Magierę, będzie mu dawał szansę. Daniel Chima Chukwu ma z nami długi kontrakt i fajnie by było, gdyby odpalił. Ale nie spodziewaliśmy się, że zacznie od razu odgrywać ważne role. Ma talent i wierzymy w niego. Na razie wychodzi jednak na to, że zimą w ataku się osłabiliśmy.


- Poza sportową drużyną, dział skautingu jest tym najważniejszym w klubie. Będziemy go tak budować i rozbudowywać, by maksymalnie ograniczyć ryzyko transferu, by przynajmniej 50 procent zakupów była z pożytkiem dla drużyny. Musimy mieć odpowiednich ludzi wewnątrz, podzielonych na piłkę seniorską i juniorską. Mamy osoby już gotowe do tej pracy, ale będziemy jeszcze wzmacniać naszą kadrę. Pytacie o Michała Żewłakowa, ale on jest dyrektorem sportowym. A mówimy o skautingu, to praca bardziej analityczna. Rozpoznanie rynku, piłkarzy, potrzeba zobaczenia ich na żywo. Nie możemy skupiać się tylko na ocenie kwestii sportowej, należy dużą uwagę przykładać do kwestii charakterologicznych. Dominik Nagy jest idealnym przykładem dobrej pracy naszego skautingu.


- Jacek Magiera jest bliski mojego ideału trenera. On sam wie, że musi się jeszcze dużo uczyć, ale ma wszelkie warunki do tego, aby stać się TOP-owym trenerem.


- Z Bogusławem Leśnodorskim byliśmy kolegami, teraz te relacje są inne, rzadziej się widujemy. Konflikt na pewno nie zrobił dobrze naszej znajomości, ale mam nadzieję, że czas goi rany. Natomiast przez ostatnie lata nasze spojrzenia się wykrystalizowały, na pewne rzeczy patrzymy inaczej i nie sądzę abyśmy coś jeszcze razem zrobili w piłce.

Polecamy

Komentarze (53)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.