Dariusz Mioduski

Dariusz Mioduski: Chcemy i powinniśmy grać w europejskich pucharach

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: TVP Sport, 4-4-2

14.07.2020 09:30

(akt. 14.07.2020 09:32)

- Uważam, że nigdy nie będziemy na końcu drogi. Zawsze będziemy w budowie i starali się być lepsi. Sądzę, że tylko w taki sposób można podchodzić do budowy takiego klubu i drużyny jak Legia. Nigdy nie możemy być zadowoleni z tego, co jest – mówił w magazynie "4-4-2" Dariusz Mioduski, prezes i właściciel Legii Warszawa.

Zarządzanie trenerami i spokój Vukovicia

- Czy nauczyłem się czegoś w zarządzaniu trenerami w tym sezonie? Bardzo dużo. Nie wiem czy akurat jest to kwestia związana bezpośrednio z zarządzania szkoleniowcami, pewnie również. Wydaje mi się, że niewiele osób rozumie podstawy moich decyzji związanych z doborem i zmianami trenerów. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy nie było kryzysu, jeżeli chodzi o Aleksandara Vukovicia. Nawet wtedy, kiedy wszyscy pisali, że jego posada wisi na włosku. Nigdy nie było takiego momentu, bo przez cały okres, od samego początku, wierzyłem, że idziemy w prawidłową stronę. I że trener Vuković jest odpowiednim trenerem dla Legii Warszawa, z wielu względów. Obserwowałem go przez ostatnie lata. Zawsze był na ławce trenerskiej, niezależnie od tego, kto był naszym szkoleniowcem. Widziałem jak się zmienia, rozwija jako trener, w szczególności. Wiedziałem, jak myśli i co wie o Legii, jak do tego podchodzi. I wiedziałem, że teraz jest czas na niego.

- Prawda jest taka, że nigdy nie było dyskusji na temat zastąpienia trenera Vukovicia. W pewnym momencie zdawaliśmy sobie sprawę, że być może nie jesteśmy jeszcze na etapie budowania drużyny, która jest w stanie poradzić sobie z tym wszystkim. I grać na takim poziomie, na jakim byśmy chcieli. Jeżeli chodzi o Vuko i cały sztab trenerski – który w dużej części jest nowym sztabem i formułował się w tym sezonie – to ludzie, na których chcemy się oprzeć. Nie będziemy podejmować decyzji na podstawie jednego czy drugiego meczu. Powiedziałem otwarcie do osób w klubie, że nawet jeżeli przegramy jesienny mecz z Lechem, nie ma tematu zwolnienie trenera Vukovicia. Tylko jedziemy dalej, i tyle. To były raczej doniesienia medialne, a nie rzeczywistość.

- Wiele osób nie rozumie mojej pewnej filozofii podejścia do życia. Jeżeli wiem, że jakiś błąd jest popełniany, to nie brnę w to, tylko zmieniam. Czasami może się to wydawać chaotyczne, lecz wolę zmienić szybciej niż trwać w czymś, co wiem, iż nie zadziała. W kilku przypadkach dokładnie tak miało miejsce. Decyzje były podejmowane nieoptymalnie, jeżeli chodzi o wybór trenerów. Jak nie mogliśmy wybrać takiego, którego chcieliśmy mieć, to wybieraliśmy takiego, który był dostępny. Jeżeli się okazywało, że to nie działa, to następowała zmiana.

- Vuković ma spokój? Jesteśmy w środku tworzenia projektu sportowego. Trener Vuković i cały sztab jest jego integralną częścią. To nie przypadek, że niedawno przedłużyliśmy umowę z Vuko o kolejne dwa lata. Zdecydowaliśmy o tym już jakiś czas temu, ale szkoleniowiec sam nie chciał podpisywać tego za wcześnie. Także po prostu budujemy dalej. Natomiast europejskie puchary… Być może to jest tak, że tym Legia różni się chyba od wszystkich innych polskich klubów. Tutaj nikt nie myśli o europejskich pucharach jak o pocałunku śmierci. Europejskie puchary to absolutnie podstawowe założenie i nasz obowiązek. Jeżeli wygrywamy mistrzostwo Polski, ale nie awansujemy do pucharów, to postrzegamy sezon jako nieudany. Nie ma zmiłuj się. Mówimy otwarcie: chcemy i powinniśmy grać w europejskich pucharach. To jest nasz cel. Wszyscy w klubie o tym wiedzą, łącznie ze sztabem.

Wizja dojścia do europejskich pucharów

- Chyba nawet trener powiedział, że nie jesteśmy jeszcze w połowie drogi. Zgadzam się z nim. W ogóle uważam, że nigdy nie będziemy na końcu drogi. Zawsze będziemy w budowie i starali się być lepsi. Sądzę, że tylko w taki sposób można podchodzić do budowy takiego klubu i drużyny jak Legia. Nigdy nie możemy być zadowoleni z tego, co jest. Zawsze musimy patrzeć, w jaki sposób możemy być lepsi. Zgadzam się, że to dopiero pierwszy, pełny sezon, w którym jako klub w ostatnich latach, zaczęliśmy budować sposób na funkcjonowanie zespołu jakiego chcieliśmy. Ale to nie jest produkt skończony, tylko w pierwszej fazie budowy. Udało się przekonstruować sposób funkcjonowania, również na boisku.

- Ogromny szacunek do tego, co zrobił sztab, na czele z trenerem Vukoviciem. Zaczęliśmy po prosu inaczej grać w piłkę, i będziemy inaczej grać. Pod względem większej intensywności, motoryki, różnorodności na boisku, wymienności pozycji, możliwości zaskoczenia, dostosowania się do przeciwnika i podniesienia poziomu piłkarskiego. I będzie to robione poprzez rozwijanie zawodników i tych, których mamy. Widać, że w tym sezonie kilku zawodników, których wielu skazywało na stratę – byli pod ogromną krytyką – pokazało się z bardzo dobrej strony. Antolić jest idealnym przykładem. Wszyscy go krytykowali, a stał się ważną częścią i motorem napędowym drużyny.

- Musimy sobie jasno powiedzieć, że żyjemy w pewnych realiach finansowych i tym, gdzie jesteśmy na tle europejskiego futbolu. To nie jest tak, że mamy porozrzucane wszystkie klocki, jakie są dostępne na świecie, i możemy sobie powybierać, które chcemy. Tylko żyjemy w takich realiach, w jakich żyjemy. Musimy budować siłę drużyny, nie na indywidualnościach, a na tym jak funkcjonuje zespół: na boisku i poza. I to jest to, co będziemy robić. Mam nadzieję, że w każdym  następnym okienku będziemy się wzmacniać. Ale nie znajdziemy się w takiej komfortowej sytuacji, w której nie będziemy musieli sprzedawać najlepszych zawodników. Szczególnie młodych, którzy od nas wychodzą. To część filozofii, którą będziemy mieć przed następny okres. Po to budujemy ośrodek, zapewniamy najlepsze warunki w Polsce dla rozwoju zawodników – ale też piłkarzy z „jedynki” - żebyśmy po prostu mogli wyciągać maksimum z tego, co jest nam dane, i z tego materiału, który mamy.

- Są wyjątki jak Real Madryt, Barcelona, Manchester United, Manchester City, gdzie trener może mieć komfort zatrzymania kogo chce, i doboru zawodników, których potrzebuje. Wszędzie indziej jest tak, że żaden trener nie ma takiego komfortu i pewności, że każdy zawodnik, który jest w drużynie, na pewno zostanie.  Bo rynek transferowy – od kilkunastu ostatnich lat – tak się zmienił, że to często agenci i zawodnicy bardziej decydują o tym, co będzie się z nimi działo niż kluby. To realia, w których żyjemy dzisiaj. Są one odmienne od tych, które były w latach 90. czy 80., i musimy się do tego przyzwyczaić. I to jest to, co my robimy. Legia jest największym i najlepszym klubem w Polsce, zapewnia najwyższym poziom europejski pod względem warunków dla piłkarzy. Ale zdajemy sobie sprawę, że dopóki polska liga i my nie będziemy doliczani do TOP6 lig w Europie, to będziemy niestety dostarczycielami talentów. Mam tylko nadzieję, że te talenty będą na takim poziomie, że będą mogły przechodzić do czołowych klubów w Europie. Z tym musimy się pogodzić. To cześć naszego modelu funkcjonowania klubu, który opiera się na dwóch fundamentach. Numer jeden to zdobywanie trofeów. Co roku to pierwszy cel Legii, i zawsze pozostanie. Drugi cel to nasze szkolenie i wychowywanie talentów, tak, żeby mogli zadebiutować w Legii, zagrać i zrobić różnicę. Tak jak w ostatnich czasach Sebastian Szymański, Radek Majecki czy teraz Michał Karbownik. Wierzę, że takich talentów będzie więcej. Będą się tutaj rozwijać, zapewniać radość, asysty, gole i jakość na boisku, a potem będą szli do dobrych klubów europejskich. I może na koniec kariery będą wracali do Legii na rok-dwa, żeby dalej budować klub i pomagać młodszym. Na pewno nie będzie pod tym względem takiej stabilności.

Transfery i próbowanie zakładów z losem

- Czy wciąż szukam Vadisa? Zawsze wszyscy szukają Vadisa, ale zwykle Vadis w naszych warunkach to bardziej przypadek niż coś, co można zakładać. Zresztą pamiętamy, że spadła na niego krytyka w pierwszych sześciu miesiącach, bo nie był gotowy na grę w Polsce. To raczej sytuacja piłkarza, któremu z jakichś powodów gdzieś się nie powiodło, i może tutaj trafić oraz odpalić.

- Będziemy szli trzytorowo. Najpierw będziemy patrzeć na zawodników z akademii. Jeżeli młodzi gracze będą w stanie wskoczyć i przynajmniej porywalizować o miejsce w składzie, to będzie to priorytet. Zawsze będziemy patrzeć na wybijających się zawodników z ekstraklasy, z innych klubów. Nie mamy tutaj aż tak dużego komfortu, że wszyscy, których chcemy, mogą do nas przyjść, bo ci zawodnicy często mają bardzo dobre oferty z innych miejsc na świecie. Pamiętamy, że nie konkurujemy tylko z Zachodem, lecz również z ogromnymi pieniędzmi w Emiratach, Bliskim Wschodzie, Rosji, Turcji, Azji. Często najlepsi piłkarze z innych drużyn z polskiej ligi mają tego typu oferty. Ale niektórzy z nich chcą przyjść do Legii i zostać w Polsce. Szczególnie ci, którym cały czas marzy się walka o trofea i widzą, że przy Łazienkowskiej zawsze będą o nie walczyć. Podam przykład Filipa Mladenovicia, który ma 28 lat i chce dalej grać w reprezentacji Serbii, zdobywać trofea. Taki zawodnik woli prawdopodobnie zrezygnować z większej pensji w klubach np. z Bliskiego Wschodu i przyjść do nas. To będziemy na pewno robić. Patrzymy na topowych graczy z ekstraklasy. Niektóre z tych nazwisk pojawiają się chyba bardziej od agentów, którzy próbują śrubować kwoty.

- Artur Boruc? Jest legionistą. Wiem, że chciałby skończyć karierę przy Łazienkowskiej i zawsze jest tutaj mile widziany. Natomiast są takie realia, że jeżeli przedłuży kontrakt za ponad milion funtów w Anglii, to trudno będzie mu powiedzieć, że tego nie zrobi.

- Zawsze będziemy również spoglądać na piłkarzy spoza Polski. Luquinhas jest idealnym przykładem zawodnika, który przychodzi i potrafi zrobić różnicę. Będziemy także patrzeć na młodszych graczy z zagranicy, który mają potencjał. Legia jest dzisiaj coraz bardziej doceniana za granicą. Nasza marka rośnie, jeżeli chodzi o zawodników i klub. Stajemy się coraz bardziej znanym i atrakcyjnym miejscem do tego, żeby tu przyjść. 

- Ile widzę potrzeb transferowych? Na pewno duży wpływ na nasze potrzeby miały niestety kontuzje kluczowych zawodników - szczególnie Marko Vesovicia i Jose Kante. To gracze, którzy odgrywali bardzo dużą rolę na boisku. Uważam, że Veso był jednym z najlepszych, jak nie najlepszym zawodnikiem ligi. Był w takiej formie, która rzeczywiście gwarantowała nam, że na skrzydle byliśmy bardzo mocni. Zwłaszcza w połączeniu z Pawłem Wszołkiem. Mieliśmy dwa skrzydła – po drugiej stronie był Luquinhas z Karbownikiem - które naprawdę fajnie działały. A Jose dawał walkę z przodu i umiejętności, które rzeczywiście robiły różnice. Wyjęcie tych dwóch elementów zburzyło nam całą koncepcję gry. I to bardzo mocno wpływa na to, w jaki sposób podchodzimy do tego okienka transferowego. Oczywiście, wykonaliśmy pierwszy ruch, który uważam za bardzo ważny. Sprowadziliśmy Filipa Mladenovicia, co daje nam taką możliwość, że Karbownik może przejść na prawą stronę i grać na bardziej naturalnej dla siebie pozycji. Są też opcje częstszego występowania w środku pola. To uniwersalny zawodnik, który może nam sporo dać.

- Niewątpliwie będziemy szukać też dodatkowych wzmocnień na boku obrony. Wiadomo, że potrzebujemy napastnika. Jose bardzo się stara, rehabilituje – miejmy nadzieję, że w sierpniu będzie gotowy do treningów - ale potrzeba nam wzmocnienia w ataku. Bramkarz? Oczywiście, tak samo. Jeżeli myślimy o czymś więcej niż polska liga, to musimy mieć konkurencję między słupkami. Boki pomocy? Wraca Arvydas Novikovas, który w eliminacjach będzie dla nas wzmocnieniem. Ale patrzymy również na skrzydła, które powinny zostać wzmocnione. Tych parę pozycji niewątpliwie będzie dla nas kluczowych.

 „Nowe” eliminacje i mistrzostwo

- Kwalifikacje (jeden mecz zamiast dwumeczów, oprócz ostatniej rundy)? Uważam, że nie jest to korzystne z punku widzenia Legii. Eliminacje będą jedną wielką loterią. Jesteśmy rozstawieni w pierwszej i drugiej rundzie. W trzeciej rundzie niekoniecznie musimy być rozstawieni, pewnie nie będziemy. Natomiast jeden mecz i losowanie miejsca do rozegrania meczu jest bardzo ryzykowne. Pamiętamy nawet z tego sezonu, ale i z poprzednich – wszyscy myślą, że pierwsze mecze w kwalifikacjach są bardzo łatwe. A często są to najtrudniejsze spotkania. Często gra się w bardzo trudnych warunkach, do których normalnie nie jesteśmy przyzwyczajeni: sztuczna murawa, trudne warunki klimatyczne, stadiony, które nie są przygotowane… To mecze, które są bardzo, bardzo trudne. Złe losowania i konieczność podróży do takich miejsc powoduje, że wyniki tych meczów zawsze są jakąś loterią. Spodziewam się, że w nadchodzącym sezonie nie będzie łatwo.

- Indywidualne, prezesowskie mistrzostwo Polski? W ogóle tego tak nie postrzegam. Każde z mistrzostw było moim mistrzostwem. Niedawno zdobyte jest o tyle specjalnie, bo wynika z pracy, którą włożyłem razem z naszym zespołem. Zaczynając od Radka Kucharskiego, trenera, sztabu, skautingu, całego pionu sportowego... To mistrzostwo, które jest wynikiem tej pracy. Pracy, która zaczęła się na dobre w zeszłym sezonie, w którym byliśmy w stanie dobrać i skonstruować taką drużynę, jaką chcieliśmy - oczywiście na nasze możliwości. I to duża satysfakcja, że ewidentnie idziemy w odpowiednim kierunku. Pod tym względem to mistrzostwo jest specjalne. Ale to bardziej ma taki smaczek, że praca, którą wykonujemy, zaowocowała, i możemy się cieszyć.

- Sobotni wieczór, po meczu z Cracovią, był piękny. Chyba w skali świata nieczęsto zdarza się taka celebracja tytułu. Kibice na brzegach Wisły, taniec, śpiew… Wydaje mi się, że Warszawa długo będzie o tym pamiętać. Kto wie – może w przyszłości będziemy powtarzać takie rzeczy. Fani Legii zachowali się wzorowo zarówno na stadionie jak i poza nim. Było wesoło, tysiące ludzi… I to wszystko przebiegało bez poważniejszych incydentów. Wszyscy cieszyli się w bardzo pozytywny sposób. Gratulacje dla całej naszej społeczności, bo wszyscy się sprawdzili.

Przyszłość Kante

- Wydaje mi się, że cała sytuacja z koszulką była trochę wyolbrzymiona. Oczywiście, Jose nie powinien się tak zachować. Myślę, że kwestie kulturowe i zrozumienie czym dla naszych kibiców jest koszulka, nie do końca było w jego głowie, ale to był element olbrzymiej frustracji. Wiem, ile z siebie dawał w trakcie  treningów. Chciał wrócić do gry wcześniej niż powinien, żeby nam pomóc. Wchodząc i od razu doznając kolejnej kontuzji… To musiało być mocno emocjonalne, i tak na to patrzymy. Sądzę, że kibice zobaczyli materiał, który został pokazany na szybko - tylko z tego incydentu, bez całej otoczki - i wysunęli własne wnioski. Myślę, że jesteśmy dziś chyba poza tym wszystkim. Mam nadzieję, iż Jose jak najszybciej do nas wróci. Mamy możliwość przedłużenia z nim kontraktu, opcję na następny sezon. Chcielibyśmy, żeby tutaj grał. Natomiast nie ukrywamy, że możemy mieć za niego jakieś oferty. Nie jest to czarno-biała sytuacja. Trochę będzie zależało od tego, co Kante będzie chciał dalej robić.  

Otwarcie akademii i gratulacje od prezesów

- Muszę przyznać, że to kilkuletni projekt, takie trochę moje dziecko. Zawsze uważałem, że pierwszym elementem infrastruktury jest stadion, bez którego Legia nie byłaby Legią. A drugim elementem, na przyszłość, musiał być obiekt i możliwość posiadania ośrodka z prawdziwego zdarzenia. Z jednej strony dla pierwszej drużyny, aby stworzyć im optymalne warunki do treningu. A z drugiej strony – obiekt szkoleniowy, gdzie nasza akademia rzeczywiście może się rozwijać w takim kierunku, w jakim będziemy chcieli. W pewnym sensie to spełnienie nie tyle marzeń, co celów, które wyznaczałem sobie już prawie siedem lat temu, przejmując Legię. Wiedziałem, że to fundament, który musimy zbudować. Wiele osób pukało się w głowę i mówiło, że jest to niemożliwe. A dzisiaj każdy, kto tam jedzie, jest pod wrażeniem. I widzi, że ten ośrodek powoduje, że postrzeganie naszego klubu jest na najwyższym, europejskim poziomie.

- Zygmunt III Waza przyozdobiony w barwy Legii? Przyjemne momenty, tradycja w Warszawie. Zawsze z niecierpliwością czekam na ten moment, zwykle jest on bardzo wcześnie. Musimy tam być około 7 rano, żeby uniknąć tłumów.  To jeden z najprzyjemniejszych dni w roku. A dzisiaj (w poniedziałek – red.) było jeszcze pięknie widać stolicę. Zaświeciło akurat słoneczko, jak wjechaliśmy na górę. Powiesiliśmy piękny szalik i nasz król Zygmunt znowu jest w barwach, które mi się należą

- Który prezes z ekstraklasy pierwszy przysłał gratulacje? Oj, nie wiem, który pierwszy. Ale muszę przyznać – i to bardzo doceniam – że właściwie wszyscy prezesi dzwonili albo przysłali sms-y.  To bardzo miłe. Uważam, że to ta normalność, w którą powinniśmy zmierzać. Musimy budować nasze środowisko. Pomimo tego, że rywalizujemy na boisku, to musimy pamiętać, że naszym celem – jako ekstraklasy, polskiej piłki – nie jest tylko zwyciężanie w kraju, ale w końcu regularna gra w pucharach. Nie tylko Legii, lecz innych polskich klubów. Musimy się wspierać i jako środowisko piłkarskie - razem z PZPN-em, Ekstraklasą – myśleć o tym, w jaki sposób zapewnić to, żebyśmy za parę lat regularnie mieli przynajmniej 2-3 przedstawicieli w rozgrywkach europejskich. To jest nasze miejsce, tam powinniśmy być. Dzisiaj są budowane fundamenty w wielu klubach - nie tylko w Legii - pod to, by tak się stało. Mamy talenty, które coraz bardziej wyrastają i budują naszą polską, piłkarską rzeczywistość. Powinniśmy współpracować, żeby to osiągnąć.

Materiał wideo można obejrzeć tutaj. 

Polecamy

Komentarze (34)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.