Domyślne zdjęcie Legia.Net

Doping poniósł Legię do zwycięstwa

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

25.09.2010 13:44

(akt. 15.12.2018 12:58)

Mecz z Lechem był wielkim sportowym świętem w Warszawie. Na trzech trybunach nowego stadionu zasiadło dokładnie 22304 osoby - to rekord tego obiektu. Już przed pierwszym gwizdkiem było naprawdę głośno, odśpiewano m.in. "Mistrzem Polski jest Legia" oraz "Jesteśmy zawsze tam, gdzie nasza Legia gra...". Zgodnie z zapowiedziami grupy Nieznani Sprawcy nie została zaprezentowana oprawa meczowa, która jest jednak przygotowana, jej tematyka jest uniwersalna i zostanie użyta na jednym z następnych spotkań przy ul. Łazienkowskiej.

Zdjęcia kibiców z meczu Legia - Lech

Tuż po pierwszy gwizdku sędziego zapanowała jednak cisza, która trwała blisko kwadrans. To wyraz niezadowolenia fanów z sytuacji nie wpuszczenia na trybuny dwóch członków ekipy biorącej udział przy tworzeniu oprawy. Pierwsze 15 minut było więc okazją do zaistnienia dla ekipy fanów z Poznania, którzy w liczbie 1400 osób przybyli do stolicy. Co ciekawe kibiców Kolejorza nie odgradzał od fanów Legii sektor buforowy, a jedynie ogrodzenie i kilka wolnych rzędów miejsc. 

W okresie stadionowej ciszy bramkę strzelił Kriwec i Lech objął prowadzenie. Z trybuny wschodniej słychać było okrzyki dopingujące piłkarzy, ale nie zaistniały one na dłużej na stadionie Wojska Polskiego. Później rozpoczął się doping pełną parą, który niósł piłkarzy Legii do ambitnej, agresywnej i charakternej gry. Kiedy piłkę w siatce umieścił Michał Kucharczyk stadion oszalał z radości, która trwała aż do momentu czerwonej kartki dla Macieja Rybusa. Wobec wcześniejszych błędów arbitra, kibice "pozdrowili" PZPN. 

Po przerwie doping nie ustawał. Swoje robili także kibice Lecha, którzy zaprezentowali trzy sektorówki - z Batmanem, z napisem "Siemano Guantanamo" i uśmiechniętą buźką. Na sam koniec odpalone zostały także race świetlne. Legioniści zaś nie ustawali w głośnym dopingu. "Legia Gol allez allez!" ciągnęło się przez kilka minut. Stadion niemal eksplodował kiedy drugą bramkę dla Legii, a swoją pierwszą z "eLką" na piersi zdobył Bruno Mezenga po wspaniałym dośrodkowaniu Tomasza Kiełbowicza. Radość jaka zapanował trudno opisać i wyrazić słowami. W takiej atmosferze kibice opuścili stadion świętując na mieście do późnych godzin nocnych.

Polecamy

Komentarze (106)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.