Igor Lewczuk

Igor Lewczuk: Żal, że licznik bije tak szybko

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

22.07.2020 11:30

(akt. 22.07.2020 11:33)

- Pierwszy raz od pięciu lat poznaliśmy mistrza Polski wcześniej niż w ostatniej kolejce. Oszczędziliśmy sobie nerwów, na koniec było więcej luzu. Ale początek taki kolorowy nie był - opowiada w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" obrońca Legii Warszawa, Igor Lewczuk.

- Organizacyjnie Legia nadal jest na najwyższym poziomie. Ale wie pan, z czego najbardziej się cieszę? Że się załapię na Legia Training Center w Książenicach. Robi ogromne wrażenie. W poniedziałek tam wreszcie pojechałem przy okazji oficjalnego otwarcia i muszę powiedzieć jedno wielkie WOW. Tego brakowało. To poważny projekt, każdy będzie pod wrażeniem. Aż żal, że ten mój licznik bije tak szybko. Fajnie się kręci, nie patrzę za siebie, nie gdybam, cieszę tym, co mam, bo zawsze mogło być gorzej. Na młodszych piłkarzy, którzy wszystko mają przed sobą, patrzę czasem z nutką lekkiej zazdrości. W pozytywnym tego słowa znaczeniu – wszystko przed nimi.

- Pierwszy raz od pięciu lat poznaliśmy mistrza Polski wcześniej niż w ostatniej kolejce. Oszczędziliśmy sobie nerwów, na koniec było więcej luzu. Ale początek taki kolorowy nie był. Nie graliśmy efektownie, było trochę krytyki – raz słusznej, raz nie. Po porażkach z Lechią i Piastem spadliśmy na ósme czy dziewiąte miejsce w tabeli. Sztuką było się podnieść. Patrząc z boku, każdy myśli: Legia, wielki klub, duże nazwiska, spore pieniądze, i tak bez końca... Nikt tu niczego za darmo nie rozdaje, liczy się codzienna ciężka praca. Trzeba potrafić odciąć się i przestać słuchać negatywnych komentarzy, wyczyścić głowę i robić swoje. Potrafiliśmy przezwyciężyć kryzys i dziś się cieszymy.

Radosław Cierzniak powiedział, że w minionych latach w Legii może i byli lepsi piłkarze, ale nie było lepszej drużyny.

Radek ma rację. Mamy zespół, ale też indywidualności. Nazwisk nie będę wymieniał, żebym kogoś nie pominął, ale na grę niektórych patrzę z przyjemnością. I wiem, że jeśli podaję piłkę, to on jej nie straci i jeszcze zrobi coś konstruktywnego. Na pewno nie mamy kogoś tak rozpoznawalnego jak na przykład Danijel Ljuboja. Ale mamy prawdziwą drużynę, my się po prostu dobrze czujemy w swoim towarzystwie. Proszę spojrzeć na Luisa Rochę. Cały sezon właściwie nie grał, różnie mogły potoczyć się jego losy, a w końcówce spisał się bardzo dobrze. Nie czuł się wyobcowany, był z zespołem, pomógł drużynie, a drużyna jemu. Zdarza się, że ten który nie gra, jest na uboczu, odstawiony, zagubiony, nikt z nim nie rozmawia. W Legii jest inaczej. Czujemy się jak u siebie.

Z jednej strony powinno cieszyć 21 zwycięstw, ale mistrz Polski przegrał aż 10 meczów.

Za dużo. Nie zawsze zasługiwaliśmy na porażkę, ale mimo wszystko miałem wrażenie, że od października sytuację w lidze mieliśmy pod kontrolą.

Panu sytuacja wymknęła się spod kontroli w Legnicy, gdzie w ćwierćfinale PP z Miedzią dostał pierwszą w życiu bezpośrednią czerwoną kartkę.

Jak zobaczyłem powtórkę faulu na Omarze Santanie, to słabo to wyglądało. Biegłem za nim i źle postawiłem stopę – zamiast na murawie, to na jego kostce. Po meczu poszedłem do szatni Miedzi zapytać, jak się czuje. Od trenera usłyszałem, że wszystko w porządku, więc odetchnąłem. To było najważniejsze. Wiedziałem, że zrobiłem coś złego i było mi głupio. Dostałem dwa mecze dyskwalifikacji, dlatego w finale w Lublinie i tak bym nie grał.

Kibice tęsknili za mistrzostwem Polski, ale jeszcze dłużej czekają na udział Legii w fazie grupowej europejskich pucharów.

W tamtym roku było blisko z Rangersami. W Warszawie byliśmy lepsi, w Glasgow straciliśmy jedynego gola w całych eliminacjach i odpadliśmy. Piłka jest nieprzewidywalna. Czujemy się mocni, ale przecież o kwalifikacji ma decydować jeden mecz. Dla nas to gorsza sytuacja. Teoretycznie słabszy zespół nie będzie miał nic do stracenia. Zabraknie przewagi własnego stadionu, bo spotkania mają zostać rozegrane bez kibiców. Nam w tym sezonie nie szło na wyjazdach, to trzeba zdecydowanie poprawić. Nie powiem, że teraz kwalifikacje do fazy grupowej będą loterią, ale jeden mecz nie zawsze odzwierciedli umiejętności zespołów. Więcej będzie przypadkowości niż przy dwumeczu.

Zapis całej rozmowy z Igorem Lewczukiem można przeczytać na stronach "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.