Domyślne zdjęcie Legia.Net

Indywidualne oceny piłkarzy Legii po rundzie jesiennej

Robert Balewski

Źródło:

06.12.2006 23:07

(akt. 24.12.2018 11:20)

W związku z przełożeniem meczu Pucharu Ekstraklasy z ŁKS na wiosnę, rundę jesienną mamy już za sobą. Powoli można więc podsumowywać piłkarską jesień na Legii. Dziś zajmiemy się wystawieniem indywidualnych cenzurek poszczególnym piłkarzom za grę w całej rundzie. Dziś w części pierwszej zajmiemy się bramkarzami i obrońcami.
Do oceny zastosowana zostanie najpopularniejsza skala, znana z prasy i menadżerów piłkarskich, czyli 1-10. Zostanie ona dostosowana do poziomu Orange Ekstraklasy. Szóstka oznacza, że piłkarz prezentował w minionej rundzie średni poziom ligowy. Ocena wyższa to znak, że piłkarz wybija się ponad przeciętność ligi, ocena niższa – że zawodnik jest gorszy od większości zawodników regularnie grających na danej pozycji w Ekstraklasie i miałby trudności z przebiciem się do składów większości pierwszoligowych drużyn. BramkarzeŁukasz Fabiański 6 – ta runda nie była udana dla „Fabiana”. Sporo wpuszczonych bramek (prawie w każdym meczu), wolniejsze niż w zeszłym sezonie reakcje lub ich brak (gol Moskalewicza z wolnego dla Arki), nie najlepsza gra na przedpolu (faul w meczu z Zagłębiem Lubin, za który powinien otrzymać czerwoną kartkę, karny w meczu o Superpuchar) oraz częsta bezradność w sytuacjach jeden na jeden („kanał” w meczu z Wisłą). Był co prawda i mecz z Szachtarem w Doniecku, gdzie bronił jak w transie. Jednak w dyspozycji z jesieni Fabiański był tylko średnim bramkarzem ligowym. Pozostaje wierzyć, że wiosną będzie lepiej. Jan Mucha 6 – bronił w większości spotkań drugiej części rundy – i z racji tego, że były to zazwyczaj mecze ze słabszymi rywalami nie miał wiele pracy. Miewał jednak niepewne interwencje na linii (nieuznany gol ze spalonego dla Pogoni), a przede wszystkim bardzo słabo grał w powietrzu. Podobnie jak „Fabian” nie wyróżniał się zbytnio na tle innych bramkarzy w polskiej lidze, ale inną sprawa jest, że poza meczem z Lechem nie był poddawany cięższym próbom. ObrońcyWojciech Szala 7 – Legia z Szalą w składzie straciła 9 goli w 14 meczach, bez niego 18 goli w 11 meczach. Statystyki mówią same za siebie. Choć nie ustrzegł się błędów (gol po dośrodkowaniu Pitrego dla Lecha, kilka innych bez konsekwencji, np. w Lubinie), to stanowił obok Choto najpewniejszy punkt obrony. Twardy, waleczny i nieustępliwy, przerywał dużą część kontrataków, dobrze ustawiał się i czytał grę, bardzo dobrze współpracował z Radoviciem w akcjach ofensywnych (np. ich wspólna akcja prawą stroną z Lechem zakończona golem Szałachowskiego). Z pewnością wyróżniał się na tle innych prawych obrońców Orange Ekstraklasy. Gdyby nie błędy indywidualne, wynikające z reguły z braku koncentracji, ocena mogła by być jeszcze wyższa. Dickson Choto 9 – jeden z najlepszych stoperów w polskiej lidze, a kto wie czy nie najlepszy. Praktycznie nie do przejścia i nie do przepchnięcia w pojedynku jeden na jeden (wyjątek stanowiła akcja Moskały w meczu z Cracovią zakończona golem Gizy), wygrywający prawie wszystkie pojedynki główkowe (również pod bramką rywala – gol z Łęczną, poprzeczka z Lechem), do tego świetnie się ustawiający. Jedyny gracz w obecnym składzie Legii, o którym można powiedzieć, że jest niezastąpiony. Nawet kulejąc potrafił powstrzymywać uważanego za gwiazdę ligi Matusiaka. Jednak dziesiątki dać Choto nie można – przez jego głupotę zabraknie go w pierwszych spotkaniach rundy wiosennej. Herbert Dick 6 – ściągnięty w trybie awaryjnym obrońca z Zimbabwe został od razu rzucony na głęboką wodę. Początkowo radził sobie słabo (zawalił oba gole dla Austrii - Maira w Warszawie i Mallnera w Wiedniu), do tego, często spóźniając się, grał bardzo ostro. Pod koniec rundy stanowił już jednak solidny punkt defensywy, lepiej rozumiejąc się z partnerami i unikając poważniejszych błędów. Nieźle gra głową nadrabiając niski wzrost skocznością i siłą. W rundzie wiosennej być może zasłuży sobie na znacznie wyższą ocenę. Grzegorz Bronowicki 7 – właściwie ocena powinna być o punkt niższa, gdyby nie to, że lewych obrońców na odpowiednim poziomie w polskiej lidze brak. Bronowicki bowiem grał na boku obrony w Legii od dwie klasy słabiej niż w reprezentacji Polski. Dawał się ogrywać rywalom i „zapominał” o wracaniu się pod własną bramkę (mecz w Kielcach, w Sanoku, z Austrią w Warszawie), bardzo rzadko też włączał się do akcji ofensywnych – asysta w ostatnim meczu z Bełchatowem to jeden z nielicznych wypadów ofensywnych „Bronka.” Współpraca z bocznymi pomocnikami też nie była najlepsza, i to niezależnie czy grał na lewej, czy na prawej stronie. Tyle, że ogromna większość lewych obrońców w polskiej lidze grała jeszcze gorzej – stąd na ich tle istotnie się wyróżniał. Edson Luiz da Silva 6 – dużo słabsza runda w wykonaniu Brazylijczyka. W wykonywaniu zadań defensywnych Edson nigdy nie błyszczał, teraz doszedł do tego paraliż w ofensywie, gdzie całkowicie przestał rozumieć się z Rogerem, w efekcie czego brylował głównie w stratach. Początek rundy grał jeszcze tak, jak nas do tego przyzwyczaił wiosną, strzelał też gole z rzutów wolnych. Później zgasł i stracił miejsce w składzie, częściowo wskutek kontuzji, częściowo zaś słabej formy, a zapewne też i czynników pozasportowych. Uznany wiosną za najlepszego piłkarza ligi Brazylijczyk wtopił się w szarzyznę Orange Ekstraklasy, choć pewnie niejeden klub dołów naszej ligi wciąż oddałby za Edsona pół swojego składu. Mamadou Balde 5 – ściągnięty w miejsce Veselina Djokovicia Senegalczyk miał być uzupełnieniem składu. Jednak na razie nawet na to jest wciąż za słaby. Nagminne błędy w kryciu i ustawianiu się (Kielce, Sanok), chaotyczna i bardzo ostra gra nie dawały podstaw do wpuszczania go choćby na pięć minut na boisko ani w roli defensywnego pomocnika, ani tym bardziej prawego obrońcy czy stopera. Nie można na pewno odmówić temu piłkarzowi waleczności, ale nią nie nadrobi się braku umiejętności piłkarskich i taktycznych. W większości polskich klubów miałby spore problemy ze znalezieniem się w składzie. Hugo Alcantara 5 – miał być następcą Ouattary, został największym piłkarskim zawodem tej rundy. Można zadać sobie tylko pytanie, jak zawodnik o przyspieszeniu żółwia i zwrotności słonia mógł grać w lidze portugalskiej? Brak przyspieszenia i zwinności powodował, że Hugo bardzo łatwo było minąć, do tego przy jego reakcjach spóźnionych czasem o kilka sekund faulował często i brutalnie. Nie najlepiej było również z ustawianiem się. Pokazywał się niekiedy też z dobrej strony – przyzwoicie operował piłką, dobrze grał głową, a do tego posiadał coś, czego na polskich boiskach nie oglądamy w zasadzie – umiejętność kilkudziesięciometrowego celnego przerzutu. To jednak raczej nie wystarczyłoby mu na znalezienie miejsca w większości drużyn polskiej ligi. Zwłaszcza przy niezbyt profesjonalnym podejściu do zawodu. Artur Jędrzejczyk 3 – gracz na poziomie najwyżej trzeciej ligi. Już mało udany występ w meczu o Superpuchar na pozycji stopera dawał sporo do myślenia. Jednak to co pokazał na nietypowej co prawda dla siebie pozycji prawego obrońcy w meczu z ŁKS pozwoliło dostrzec wszystkie mankamenty młodego piłkarza. Nieumiejętność ustawiania się, juniorskie błędy w kryciu, słaba zwrotność i kompletny brak ogrania wynikający z braku doświadczenia na poziomie pierwszoligowym sprawiają, że piłkarz ten nie powinien mieć prawa pojawiania się na boisku nie tylko w Legii, ale chyba w żadnej pierwszoligowej drużynie. Optymalnym rozwiązaniem byłoby wypożyczenie go do klubu niższej klasy rozgrywkowej.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.