Intensywna środa w Troi

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

09.01.2019 15:43

(akt. 10.01.2019 20:18)

Piłkarze Legii przed godziną 10. zjawili się na boisku. Dopisała pogoda – piękne słońce, ani jednej chmury na niebie i 16 stopni w cieniu. Warunki idealne do treningu. Legioniści zebrali się na środku boiska, a po chwili zostali podzieleni na dwie grupy. To oznaczało jedno – biegi interwałowe. Tylko ze zwiększoną intensywnością w porównaniu do wtorku.

Łatwo nie było, piłkarze z każdą minutą byli coraz bardziej zmęczeni. W tyle za kolegami zaczął zostawać Jarosław Niezgoda. – Dawaj, Jaro dawaj – mobilizował kolegę Miroslav Radović. – Panowie wszystko jest w waszych głowach, nie w nogach. Kluczem do wszystkiego jest mentalność. Dacie radę – pokrzykiwał trener Ricardo Sa Pinto. Po czym dodał „No pain, no gain” (bez bólu nie ma korzyści) i powtarzał to wielokrotnie gdy piłkarze mijali go biegnąc kolejny raz wokół boiska.  

Mimo wzajemnego motywowania się było widać zmęczenie. Niezgoda nie był jesienią w takim reżimie treningowym jak koledzy i dopiero teraz jego organizm przyzwyczaja się do wysokiej intensywności zajęć. W tyle za kolegami zostali też Mateusz Wieteska oraz nowi zawodnicy Luis Rocha i Salvador Agra. Ten pierwszy normalnie pracował z kolegami, po wczorajszym urazie nie było już śladu. Na przeciwległym biegunie byli Adam Hlousek, Artur Jędrzejczyk, Michał Kucharczyk czy Dominik Nagy – sprawiali wrażenie, jakby za nimi był dopiero spacerek. 

Kiedy biegi się skończyły wszyscy pochyleni i wsparci o kolana głęboko oddychali. Najcięższa część zajęć była za nimi. Potem były już zajęcia z piłką, gierki na skróconym polu gry. W jednej z nich zespół miał za zadanie wymienić dziesięć podań i skierować piłkę do jednej z małych bramek. Ponownie z dobrej strony pokazała się ekipa pomarańczowych, a piłkę do bramki kilka razy skierował Sandro Kulenović. W ostatniej gierce, na duże bramki, kładziony był nacisk na atak pozycyjny i pressing. Tym razem bardzo dobrze wyglądał Sebastian Szymański, ale najważniejsze trafienia były dziełem „Kuchego”. 

Po treningu zajęcia skomentował Radosław Cierzniak. – Widziałem jak koledzy biegali. Słyszałem, że było ciężej niż wczoraj, a we wtorek też nie było łatwo. Ale po to przylecieliśmy do Portugali, aby ciężko pracować. Nikt nie narzeka, pojawiają się uśmiechy i żarty. Warunki do pracy są świetne – jest dużo słońca, bardzo dobre boiska. Przyjechała z nami pani, która gotuje nam nasze ulubione potrawy. Wszystko jest na wysokim poziomie. Jest z nami bramkarzami młody Czarek Miszta. To dobre na niego, może się od nas uczyć, to mu zaprocentuje w przyszłości. Mógłbym być pewnie jego ojcem (śmiech). Ale to naturalne, że przychodzą młodzi, a ci starsi powoli usuwają się w cień. Nie ma z nami Arka Malarza, ale nie chcę tego komentować i się do tego odnosić. Dla nas wszystkich nie jest to łatwa sytuacja. Musimy zostawić to z tyłu i skupić się na tym, co z przodu czyli na celach jakie mamy do osiągnięcia. Pracujemy wiele na przedpolu, ćwiczymy grę nogami, wyprowadzanie piłki, celność podań – w tych elementach jest wiele do poprawy. Trener wymaga od nas bardzo dokładnej gry nogami, lubię pracę nad tym elementem, dla mnie to przyjemność – przyznał Cierzniak. 

Kolejne zajęcia zostały zaplanowane na godzinę 15:45 i będą zamknięte dla przedstawicieli mediów. 
 

Polecamy

Komentarze (222)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.