Iuri Medeiros - Dr Jekyll i Pan Hyde

Redaktor Piotr Kamieniecki

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

14.05.2019 13:55

(akt. 15.05.2019 23:54)

Dwubiegunowość Iuriego Medeirosa na boisku potrafi gryźć w oczy. Raz 24-latek jest niczym doktor Jekyll, by kolejnym razem być Panem Hyde'm.

Bóg, tudzież siły wyższe, obdarzyły cię talentem. Poświęciłeś lata na jego szlifowanie. Okazałeś się lepszy od setek, tysięcy rówieśników, którzy marzyli, by być tam gdzie ty. Miałeś podążać śladem Luisa Figo, Cristiano Ronaldo, lub choćby Naniego. W zamian marnujesz to, co miałeś za darmo. Nie chcesz pracować na sto procent. Chcesz, by to do ciebie się dostosowano, chcesz, być ponad innymi. Chcesz być najważniejszy. A nie potrafisz tego osiągnąć w jednym czy drugim klubie. Nie potrafisz tego osiągnąć w Ekstraklasie. 

Iuri Medeiros, to jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy zawodnik polskiej ligi pod względem technicznym. Można zaryzykować, że nikt nie dysponuje aktualnie takimi umiejętnościami indywidualnymi, co Portugalczyk wypożyczony przez Legię ze Sportingu. Próżno szukać gracza z lepiej ułożoną lewą stopą przy oddawaniu strzałów. Piłkarz przez duże „P”. Ze skłonnością do zachwycania, z potencjałem do pokochania przez trybuny. Taki jest Medeiros, lecz to tylko część prawdy o zawodniku, który za tydzień zakończy przygodę z Legią. 

Dwubiegunowość Medeirosa na boisku potrafi gryźć w oczy. Raz 24-latek jest niczym doktor Jekyll, by kolejnym razem być Panem Hyde'm. Różnica jest jednak taka, że Portugalczyk nie potrzebuje do tego specjalnego eliksiru. Medeiros z łatwością godzi się z takim stanem rzeczy, czego nie zmieniają kolejne wydarzenia. Przez całą rundę zawodnik wypożyczony ze Sportingu nie doszedł do optymalnej formy fizycznej. Niezależnie od trenera, potrafił ignorować założenia taktyczne, toczyć swoją grę pośród pozostałych kolegów. Wiosna w Polsce potwierdziła słowa jego byłego trenera, Miguela Leala, który przyznawał, że to zawodnik, który potrafi doprowadzać szkoleniowca do furii, wyłącza się i ma wielkie rezerwy w kwestii mentalności i motoryki. Nie da się również nie zauważyć postawy Medeirosa w defensywie, która zwykle jest bierna.

Dość znamienny jest fakt, że Medeiros najlepsze mecze rozgrywał, gdy drużynie „szło”. Portugalczyk nie jest liderem w stylu Vadisa Odjidji-Ofoe czy Danijela Ljuboi. Potrafi zachwycać, lecz nie potrafi dołożyć żaru do gry zespołu, gdy ta gaśnie. Wszystkie trzy bramki 24-latka padały w momentach, gdy "Wojskowi" rozkręcali się i grali dobrze (na 2:0 z Miedzią, na 2:1 z Pogonią, na 3:1 z Lechią). Do trzech goli, Portugalczyk dołożył wiosną jedną asystę w Zabrzu przy drugiej bramce Carlitosa. Wszystko to przez 719 minut gry.

Gdy wydaje się, że Medeiros wchodzi na właściwą drogę, stanie się ważną postacią Legii, wcieli się wręcz w rolę "gamechangera", przychodzi blokada. Portugalczyk na przełomie końca rundy zasadniczej i początku występów w fazie finałowej, osiągał najlepsze statystyki. Rozegrał wtedy trzy mecze z rzędu, gdzie powodzenie wszystkich jego akcji przekraczało 60 procent. Tak było przeciwko Górnikowi (72%), Pogoni (62%) oraz Cracovii (68%). Wcześniej ani później nie nawiązał już do takich wyników. Odkąd trafił na Łazienkowską, w 558 akcjach zachowywał się z pozytywnym skutkiem w 55,9% sytuacji. Dla porównania, inni skrzydłowi stołecznego klubu mieli gorsze wyniki, choć grali w innych wymiarach czasowych: 1795 (49,7% skuteczności zagrań), Kucharczyk 1644 (50,9%), Agra 152 (50%). Stabilizacja to jednak coś, czego brakuje Medeirosowi. Jeśli miał trzy dobre mecze, to we wcześniejszych czterech kolejnych spotkaniach (Arka, Raków, Śląsk i Wisła) notował wyniki od 42 do 46 procent. Równie zły wynik miał w spotkaniu z Pogonią Szczecin (44%).

Obserwując skrzydłowych, którzy rozegrali podobną liczbę minut do Medeirosa, ten jest zawodnikiem najrzadziej angażującym się w pojedynki w defensywie (3,59). Najczęściej czynił to zaś Lubambo Musonda (8,05). Portugalczyk najgorzej wypada też pod względem przechwytow (1,93/90 minut). 24-latek ma za to dobry współczynnik podań do przodu (70% celności), choć bardzo rzadko decyduje się na dośrodkowania. To kwestia stylu jego gry, lecz Sa Pinto wymagał tego od skrzydłowych, a także za kadencji Aleksandara Vukovicia pracuje się nad tym elementem (1,8/90 minut, 35,7% celności). Co ciekawe, częściej na dryblingi decydowali się w tym sezonie m.in. Kamil Wojtkowski, Michał Mak, Aleksander Jagiełło czy Jakub Łukowski. U Medeirosa procent wygranych dryblingów kształtował się to na poziomie 68,18%. U najlepszego, Jagiełły, który jednak wiosną zaginął w akcji, to współczynnik 86,05%. 

Po dobrych meczach, sporo mówiło się o Medeirosie, o jego pojedynczych strzałach czy zagraniach, lecz wciąż brakowało przełożenia indywidualnych umiejętności na grę zespołu i odciśnięcie większego piętna. Z czasem, gdy niezbyt ciężka praca Portugalczyka na treningach została zauważona, ucichła też myśl o pozostawieniu go w klubie. W tej chwili pewne jest, że piłkarz żegna się z Łazienkowską i nikt nie ma chęci wymyślenia dalszej idei współpracy. Mimo umiejętności, na przeszkodzie stają powody, które sprawiły, że Medeiros nie poradził sobie choćby we włoskiej Genoi. 

Piłkarz wciąż jest brany pod uwagę przy ustalaniu składu. - Jest zdrowy i może znaleźć się w kadrze, tak samo jak 20 pozostałych zawodników - uważa Aleksandar Vuković, który ściągnięciem piłkarza z boiska dosadnie pokazał, że ten nie wypełniał założeń taktycznych. - Wciąż mogę być warty 60 milionów euro i chcę odcisnąć piętno na drużynie - mówił zawodnik w rozmowie z Legia.Net, gdzie przyznawał, że chciałby być uważany za najlepszego zawodnika rozgrywek. Te się kończą i słowo „chcę”, nie przełożyło się na „będę” lub „jestem”. 

Polecamy

Komentarze (110)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.