Domyślne zdjęcie Legia.Net

Iwański z tyłu, Legia na minus

Macin Szymczyk

Źródło: Życie Warszawy

24.03.2009 23:33

(akt. 18.12.2018 00:52)

<b>Maciej Iwański</b> pozyskany latem 2008 zagrał we wszystkich dotychczasowych spotkaniach stołecznej drużyny. Jesienią błyszczał praktycznie w każdym meczu. Zaliczył aż dziesięć asyst i nikt nie miał wątpliwości, że to dzięki jego grze ekipa Urbana była współliderem ligi. Jednak wiosną trener znacznie zmienił ustawienie zespołu. Iwański, który jesienią grał tuż za <b>Takesure Chinyamą</b>, został niespodziewanie przesunięty na pozycję defensywnego pomocnika. Efekt? Zespół stwarza sobie teraz mniej okazji bramkowych niż jesienią.
– Dla mnie nie ma znaczenia, gdzie gram. Moim zadaniem jest robić na boisku to, co każe mi trener – ucina dyskusje na temat taktyki Iwański. Urban również nie uważa, aby nowy pomysł na grę i przesunięcie Iwańskiego bliżej defensywy było przyczyną słabszej gry Legii na wiosnę. – Środkowi pomocnicy nie są przywiązani do swoich pozycji. Raz z tyłu jest Iwański, raz Roger, a raz Giza – przekonuje trener stołecznego zespołu. Gdy w 80. min piątkowego meczu z Górnikiem na boisko wszedł Tomasz Jarzębowski, Iwański mógł w końcu pójść do przodu. Efekt? Od razu popisał się znakomitym podaniem, którym otworzył Chinyamie drogę do bramki rywala. – Legia najwięcej straciła na odejściu Aleksandara Vukovicia. To on był zawodnikiem, który zwalniał Iwańskiego i Rogera od gry w defensywie. Ale przy Łazienkowskiej „Vuko” okazał się niepotrzebny. Teraz Iwański może mieć więcej obowiązków w defensywie i przez to gra ciut gorzej niż jesienią – ocenia ekspert Canal Plus Grzegorz Mielcarski. Statystyki nie kłamią Urban od kilku tygodni przekonuje, że Iwański z meczu na mecz będzie grał coraz lepiej. – Każdy zawodnik osiąga szczytową formę w innym czasie. Jedni dochodzą do niej już na początku rundy, inni – tak jak Maciek – potrzebują trochę więcej czasu – ocenia szkoleniowiec stołecznej drużyny. To, jak wiele zyskuje Legia, gdy Iwański gra za napastnikami, pokazują statystyki. Z 16 meczów, w których „Iwan” grał przede wszystkim w ofensywie, jego zespół wygrał dziesięć (62 proc.). Z pięciu spotkań, w których musiał przede wszystkim bronić, Legia wygrała tylko dwa (40 proc.). Także średnia zdobywanych bramek przemawia za pierwszym ustawieniem – 1,81 do 1,4 gola na mecz. – Maciek Iwański jesienią był najlepszym graczem stołecznego zespołu. Teraz nie prezentuje się równie dobrze, ale pamiętajmy, że cała Legia gra słabiej i na razie nie wygląda jak kandydat do mistrzostwa. Jednak gra o tytuł jeszcze się nie skończyła, a Iwański też nie powiedział ostatniego słowa – podsumowuje Tomasz Wieszczycki, były rozgrywający stołecznego klubu. Autor: Andzrej Borodej

Polecamy

Komentarze (19)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.