News: Jacek Magiera: Legia musi notować progres

Jacek Magiera: Możemy się mocno poprawić

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

28.07.2017 17:44

(akt. 04.01.2019 13:37)

- Dzięki solidnej defensywie, zdobyliśmy mistrzostwo Polski. W rundzie mistrzowskiej straciliśmy tylko jednego gola, po rzucie karnym dla Wisły Kraków. Gra w obronie to jednak nie tylko rola bramkarza i czterech zawodników z defensywy. Odpowiedzialność za bronienie spoczywa na wszystkich zawodnikach, również napastniku. Wiemy, że w tym aspekcie możemy się mocno poprawić. To jedyna droga do tego, byśmy nie tracili goli i wrócili do tego, co było popisowe, jak ze Sportingiem przy Łazienkowskiej. Chcąc wygrywać, musimy do tego powrócić. Nie składamy broni, wręcz przeciwnie. To moment, w którym bierzemy się za dalszą pracę, bo o wielu kwestiach decydują detale. Trzeba uprzedzić rywala, lepiej wybić piłkę czy asekurować. Każde podanie trzeba traktować, jakby było najważniejsze. Każde jest ważne, bo by było to ostatnie, trzeba wcześniej kilka razy rozegrać piłkę - stwierdził na konferencji prasowej Jacek Magiera, szkoleniowiec Legii Warszawa.

Jak przed meczem z Sandecją wygląda sytuacja zdrowotna mistrzów Polski? - Nie ma opcji, by Miroslav Radović lub Tomasz Jodłowiec byli brani pod uwagę. Muszą do końca wyleczyć kontuzje. Po meczu w Astanie, mamy tylko jeden znak zapytania. To Dominik Nagy. Opinia lekarzy jest obecnie taka, że szanse oceniają 50/50. Nie podam dziś składu na sobotni mecz, ale nie będzie wielkiej rewolucji. Wiemy, że zagramy ważny mecz i muszę podjąć trafne decyzje odnośnie personaliów. Zawodnicy, którzy wyjdą na boisko muszą pokazać się z dobrej strony i zdobyć trzy punkty. Planujemy też wiele rzeczy, do przodu - także zestawienie na rewanż z Astaną. W piłce nie można jednak wybiegać myślami zbyt daleko, bo zdarzają się choroby, kontuzje, które weryfikują plany. Ważne, że piłkarze będą chcieli pokazać, że Kazachstan był wpadką i zrobią wszystko, by awansować dalej - dodał Magiera. 

 

- Dobrze znam trenera Mroczkowskiego, bo współpracowaliśmy razem w juniorskiej reprezentacji Polski. Są też tam byli legioniści: Trochim, Korzym czy Brzyski. Oglądałem dwa mecze Sandecji, ale mecz sobotni będzie inny. Beniaminek na początku „idzie” na fantazji, ale my musimy zrobić swoje i będziemy chcieli wygrać pierwszy raz w tym sezonie Ekstraklasy - dodał Magiera. 

 

- Sadiku i Pasquato nie mieli zbyt wiele czasu, by poznać nasz styl. Armando jest w lepszej sytuacji, bo dłużej z nami trenuje, a Cristian zadebiutował dopiero w Astanie. Jesteśmy teraz na etapie podróży, treningów przed meczami i po nich. Potrzeba czasu na poznanie założeń taktycznych i trzeba mieć do nich sporo cierpliwości. To jest niezbędne z każdej strony: mojej, zawodników i kibiców. Nie jest tak, że ktoś przyjdzie z zewnątrz i od razu wkomponuje się grając pierwsze skrzypce. Czy od początku, czy w trakcie meczu, mogą dostać szansę zaprezentowania swoich umiejętności. 

 

Szkoleniowiec skomentował również odesłanie do „dwójki” Masłowskiego oraz Bartczaka.- Mamy w tej chwili w kadrze 28 zawodników z pola oraz czterech bramkarzy. Z Michałem i Robertem byłoby trzydziestu, a tak duża grupa nie pozwala przeprowadzać treningu z dobrym skutkiem. Nasze zestawienie będzie jeszcze uszczuplone. Planujemy, by pozostało 22 graczy z pola. Mając jednak na uwadze fakt kontuzji kilku graczy, musieliśmy podjąć decyzję, by niektórzy nadal z nami byli. Odbyliśmy rozmowę z Michałem Masłowskim i powiedziałem mu, że nie widzę go obecnie w kadrze pierwszego zespołu. Pomocnik dostał wolną rękę w poszukiwaniu klubu, ale wolałbym, by takie pytania były kierowane do dyrektora sportowego. On najlepiej może opowiedzieć o tym, na jakim etapie jest ta sprawa. Wolę koncentrować się na sprawach piłkarskich. Inna jest sytuacja Roberta Bartczaka, który dostał miesiąc na pracę. Ma nas przekonać, że warto na niego stawiać w „jedynce”. Bardzo na niego liczę i musi od siebie wiele wymagać. Wrócił z wypożyczenia z Zagłębia Sosnowiec i miałem do niego pewne uwagi. Wie o nich, tak jak wie, czemu trafił do rezerw. Nie było to związane z żadnymi sprawami pozaboiskowymi.


Do sztabu szkoleniowego Legii, dołączył ostatnio Paweł Kozub. - Jego zadaniem będzie wspomaganie Piotra Zaręby, który jest drugim trenerem przygotowania fizycznego. Będzie z nim współpracował m.in. w momentach naszych wyjazdów na spotkania ligowe czy pucharowe. Wtedy w Warszawie zostaje pewna liczba zawodników i obaj będą odpowiadali za to, by zajęcia były przeprowadzane z jak najlepszym skutkiem. Będzie również odpowiadał za młodych zawodników w kwestii ich codziennego życia w Warszawie. To młody trener i były gracz Legii, który uczy się zawodu. Nie będzie na nim ciążyła żadna odpowiedzialność za drużynę. Będzie jednak szkoleniowcem pierwszego kontaktu dla młodzieżowców wchodzących do pierwszego zespołu. Pełniłem taką rolę w przeszłości, jako asystent m.in. Dariusza Wdowczyka i Jana Urbana. Uważam, że ci gracze muszą mieć kogoś, kto w każdej chwili będzie pomocny.

 

Polecamy

Komentarze (206)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.