News: Jakub Wawrzyniak: Po tygodniu juz wiedziałem (akt.)

Jakub Wawrzyniak: Po tygodniu juz wiedziałem (akt.)

Jan Szurek

Źródło: Warszawa.sport.pl, przegladsportowy.pl, Przegląd Sportowy

28.02.2014 09:37

(akt. 08.12.2018 21:02)

- Już po tygodniu pracy z nowym szkoleniowcem widziałem, że role w drużynie są rozdzielone. Wszystko było jasne. Nie wygrałem rywalizacji z Tomkiem, ale na pewno jej nie przegrałem - mówi w pierwszej rozmowie po podpisaniu kontraktu z rosyjskim Amkarem Perm, Jakub Wawrzyniak.

Dużo w ostatnim czasie spekulowało się na temat twoich wysokich zarobków.

 

- W Legii miałem dobry kontrakt. Mógłbym pewnie zostać na te pół roku, siedzieć sobie wygodnie na ławce rezerwowych i czekać na to, co wydarzy się latem. Ale kompletnie mnie to nie interesowało. Jest takie mądre powiedzenie: pieniądze zarabiaj przy okazji. Ja się tego trzymam. Dla mnie liczy się przede wszystkim granie. A wydaje mi się, że w tej chwili większe szanse na grę mam w Amkarze, niż gdybym został w Legii.

 

Przenosiny do Rosji traktujesz w kategorii sportowego awansu?


- Na pewno nie jadę tam tylko po to, by czekać na pensje. Wydaje mi się, że przed sobą mam jeszcze cztery lata gry na niezłym poziomie. A liga rosyjska jest lepsza niż polska.

 

Które chwile z Legią zapamiętasz najbardziej?

 

- W większości dobre, czyli mistrzostwo Polski, mecz ze Spartakiem czy wykorzystanie decydujących rzutów karnych w finałach Pucharu Polski [z Wisłą w 2008 i Lechem w 2011 r.]. Ale też przegrane mistrzostwo w sezonie 2011/12. To nie miało prawa się wydarzyć. Chcę podkreślić, że miałem przyjemność grać w najlepszym klubie w Polsce. Księgowy każdego innego zespołu chciałby w najbliższej kolejce grać z Legią u siebie. Dziękuję Legii za ten czas. Nie mam do nikogo żalu - opowiada w rozmowie z Warszawa.sport.pl

- Trener od początku postawił na grupę zawodników, których widzi w składzie. I raczej się tego trzymał, bo jedynie na 1-2pozycjach doszło do zmian. To też spowodowało zapalenie się u mnie czerwonej lampki: Wawrzyn, pakuj manatki, wyjeżdżamy stąd. Tym bardziej, że trafiła się okazja. Tak to jest w życiu piłkarskim, że dostaje się sygnały od szkoleniowca, trzeba je właściwie odczytać. Bardzo dziękuję Legii, że mnie puściła, bo przecież miałem jeszcze ważny kontrakt. Henning Berg też wyraził zgodę, sam grał w piłkę, wie, jak ważne dla piłkarza są regularne występy.


Jest pan zadowolony z tego, co osiągnął przy Łazienkowskiej?


- Zabrakło tych mistrzostw Polski. Najbardziej tego z 2012 roku, które przegraliśmy wiosną. Tamten sezon pamiętamy do dzisiaj, jak chyba wszyscy. W moich pierwszych latach w tym klubie to Wisła była bardzo mocna, trudno było ją ograć. Ale jak jesteś w Legii, musisz sprostać oczekiwaniom. Podczas mojego pobytu w Warszawie, jako drużyna nie osiągnęliśmy tyle, ile powinniśmy. Zabrakło sukcesów w Europie. Pamiętajmy, że kilka lat temu był inny klimat, konflikt z kibicami, ale tym absolutnie nie chcę się tłumaczyć. Cztery Puchary Polski, mistrzostwo, mam nadzieję, że teraz drugie, ale wydaje mi się, że troszeczkę więcej powinno tego być.


Cieszy się pan, że wyjeżdża z polskiego piekiełka? Bo umówmy się, faworytem kibiców, ekspertów, to pan nie był. Zawsze najlepszy z najgorszych.


- Z krytyką nigdy nie miałem problemu. Nie będę nikogo nawracał czy uświadamiał. Ludzie mają swoją opinię i jej nie zmienią. Ja też nie mam zamiaru ich w czymkolwiek uświadamiać. Patrzę na siebie, jestem zadowolony z tego, co będzie się działo ze mną w najbliższych latach pod względem piłkarskim. Widzę, jak to wszystko w Polsce funkcjonuje. Nie potrzebuję świata internetu żeby być szczęśliwym - czytamy w "Przeglądzie Sportowym".

Polecamy

Komentarze (44)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.