News: Józef Dankowski: Górnik potrzebuje chłodnej głowy w drodze do odrodzenia

Józef Dankowski: Górnik potrzebuje chłodnej głowy w drodze do odrodzenia

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

15.11.2017 18:50

(akt. 02.12.2018 11:48)

Józef Dankowski występując w defensywie Górnika Zabrze, zdobył z nim cztery mistrzostwa Polski. Po zakończeniu piłkarskiej kariery, przez wiele lat prowadził drużyny "Trójkolorowych" na różnym szczeblu. Obecnie 57-latek jest trenerem trzecioligowej Unii Turza, ale wciąż ściska kciuki za powodzenie Górnika. - To klub, w którym potrzebna jest teraz chłodna głowa. Zabrzanie są w połowie drogi do odrodzenia, ale to proces, który musi trwać. Do tej pory zespół stawiany był przed kolejnymi sprawdzianami. Teraz każdy musi traktować tę ekipę poważnie. Nawet, gdy jedzie na obiekt mistrza Polski - mówi w rozmowie z Legia.Net. Liderujący Ekstraklasie Górnik w niedzielę zmierzy się z Legią Warszawa. Początek spotkania o godzinie 18:00.

fot: Piotr Kucza/FotoPyk


Rok temu w wywiadzie dla "RetroFutbol" powiedział pan, że „Górnik się odrodzi i będzie tym Górnikiem, który kiedyś zapisywał piękne strony na kartach historii polskiej piłki”. To się dzieje w tym momencie?

 

- Górnik jest w połowie drogi. Najlepszym doradcą w tej sytuacji będzie chłodna głowa. Taki proces musi chwilę trwać. Niech zabrzanie grają tak, jak grają, zdobywają punkty, ale nie zapominają o pokorze. Niezbędny jest spokój. Tylko to może prowadzić do odbudowy i marzeń o sukcesach w tej epoce. 

 

Zaskakuje pana styl Górnika? Wielu uważa, że to najładniej grający zespół w Ekstraklasie. 

 

- Być może mam trochę inne spojrzenie. Górnik gra ładnie i skutecznie przez 60-70 minut. Potem zaczynają się katusze. Zabrzanie potrafią również doskonale wykorzystać moment rozluźnienia rywali. Było już kilka sytuacji, w których wydawało się, że przeciwnicy doskakują, doganiają śląską drużynę, a ta potrafiła wtedy wyprowadzić zabójczy atak. Górnik mimo wspomnianej zadyszki, potrafi do maksimum wykorzystać swoje atuty. Myślę tu m.in. o Igorze Angulo. W połączeniu z Rafałem Kurzawą czy Łukaszem Wolsztyńskim tworzy się mieszanka pozwalająca dociągnąć wygraną do końca. Cieszy to tym bardziej, że o sile zabrzan stanowi teraz wielu graczy, z którymi miałem do czynienia w rezerwach.

 

Wspomniana zadyszka to kwestia intensywności we wcześniejszych minutach meczu? 

 

- Na pewno jest to z tym powiązane. Próbowaliśmy kiedyś roztrząsać ten temat w gronie trenerów i byłych piłkarzy. Zastanawialiśmy się czy to zasługa wytrenowania czy przygotowania fizycznego. Nie możemy tu jednak zapominać o umiejętnościach zawodników tworzących obecnie drużynę Górnika. Dochodzimy tu też do stylu: zabrzanie strzelają dużo goli. Mają ich najwięcej ze wszystkich klubów w Ekstraklasie. Kosztem jest jednak spora liczba traconych bramek. Coś za coś. 

 

Fenomenem Górnika jest również młody zespół złożony z wielu graczy z regionu. To dodatkowa satysfakcja dla zabrzan? 

 

- To model wprowadzany w Górniku już kilka lat temu. Około 2010 roku uznaliśmy, że warto postawić na młodzież z Zabrza, ale i całego Śląska. Potem rozszerzono to na regiony bielski oraz opolski. Ci gracze tworzyli zespół w Młodej Ekstraklasie oraz późniejsze rezerwy. Młodzież musiała potwierdzić swoją przydatność na poziomie pierwszej i drugiej ligi. Teraz całość przynosi efekty. Kilku zawodników z kadry Górnika ma za sobą taką drogę, a teraz potrafią stanowić o sile zespołu. 

 

Kiedy drużyna prowadzona była przez pana i Roberta Warzychę, Górnik składał się głównie z zawodników starszych. Zabrzanie ostatecznie spadli do pierwszej ligi w sezonie 15/16. Ożywienie bierze się z niezaspokojonych jeszcze apetytów młodzieży?

 

- Tak myślę. Młodzież gra dobrze i nie kalkuluje. Górnik zaczyna dobrze i potrafi prezentować się solidnie przez większość spotkania. Nie ma zastanawiania się nad tym czy to minuta pierwsza czy pięćdziesiąta pierwsza. Z tego bierze się też tak wielka radość, którą zabrzanie sprawiają kibicom. 

 

W niedzielę Górnik będzie miał kolejną okazję, by zaskoczyć. Mecz z Legią w Warszawie. 

 

- Mecze Górnika z Legią to od dawien dawna piłkarskie święte wojny. Zabrzanie od początku sezonu są stawiani przed kolejnymi sprawdzianami. Ciągle pojawiają się pytania, czy to już jest to? Czy to Górnik na miarę mistrzostwa? To zespół, który na początku rozgrywek nie był traktowany do końca poważnie. Teraz każdy rywal musi się obawiać drużyny Marcina Brosza. To jednocześnie czas, w którym potrzebne są głowy pełne spokoju. Pokora jest niezwykle istotna. Górnik musi tak samo chcieć mistrzostwa Polski, jak wygranych w każdym kolejnym meczu. Krok po kroku. 

 

Przed poprzednimi meczami Legii z Górnikiem często mówiło się o przyblakłym czy zakurzonym klasyku. Pierwszy raz od dawna zbliżające się spotkanie budzi mocniejsze emocje także w stolicy. 

 

- To zdecydowanie da się odczuć. Zasługą takiej zmiany jest postawa Górnika. Legia od lat jest na topowych pozycjach. Przy Łazienkowskiej celem co roku jest mistrzostwo Polski. Zabrzanie dopiero po wielu latach oczekiwań wracają do czuba Ekstraklasy. Na ten moment, Górnika można postrzegać jako jeden z zespołów, który może walczyć o pierwsze miejsce na koniec sezonu. To wszystko nastraja do jeszcze większych wspomnień. Wspomnień o spotkaniach, które były klasykami i rozmawiało się o nich kilka tygodni po ostatnim gwizdku sędziego. 

 

Gdy pan grał w Górniku, zawodnicy specjalnie się mobilizowali na mecze z Legią? 

 

- Tak, trochę na pewno. Dało się odczuć zwiększoną mobilizację. Legia zawsze chciała udowodnić swoją wyższość, a my nie chcieliśmy być gorsi. Dodatkiem była rywalizacja resortów: wojskowy kontra górniczy. Wtedy wiązało się to również z walką o to, czy lepszy jest Śląsk czy jednak Warszawa. Nie brakowało podtekstów. W czasach mojej bytności w Zabrzu (Dankowski był obrońcą Górnika w latach 1982-1990 - red.), to Górnik częściej wygrywał. Świadczy o tym chociażby czterokrotne zdobycie mistrzostwa Polski. 

 

Na boisku przypominało to wojnę? Jaka atmosfera panowała na placu gry? 

 

- Absolutnie nie. Nikt nie myślał o wielkich złośliwościach czy wyniszczaniu. Gra była twarda, męska. Walczyło się o każdy metr boiska, ale mierzyliśmy się z kolegami. Wielu z nas było ukształtowanymi ludźmi i zawodnikami. Chciało się wygrać, ale z respektem. Traktowaliśmy to jak profesjonaliści chcący strzelić o bramkę więcej niż rywale. 

 

Zapadł panu w pamięci jakiś konkretny mecz z Legią? 

 

- Graliśmy z Legią w Pucharze Polski przy Łazienkowskiej. Miejscowi prowadzili 2:1 i byli praktycznie pewni awansu do kolejnej fazy rozgrywek. Skończyło się wynikiem 3:2 dla nas, a sam strzeliłem pierwszego gola dla Górnika w trzeciej minucie. Legia próbowała odwracać losy, ale nie udało się już nas jej dogonić. Trudno też zapomnieć spotkanie z 1986 roku, gdy szalał Dariusz Dziekanowski. Skończyło się na jego dwóch golach i wygranej legionistów w Zabrzu 4:3. W tym samym roku ograliśmy warszawiaków 3:0. Każdy z zawodników Górnika chciał ograć Legię, niezależnie od innych rzeczy. Jeśli coś jest ważne dla społeczeństwa, to zawsze pojawią się teorie spiskowe. Wszystko zweryfikowało wtedy boisko. O wielkości klubów decydują wyniki na przestrzeni lat. Wtedy kolejne mistrzostwa w Zabrzu najlepiej pokazywały poziom zabrzańskiej ekipy. 

 

Wracając do współczesności, to Marcin Brosz jest idealnym trenerem dla Górnika? Obecne wyniki to jego duża zasługa? 

 

- Proszę pozwolić nie wypowiadać mi się na temat innych trenerów. 

 

Dobra gra całej drużyny sprawiła, że po graczy Górnika chętnie zaczęli sięgać selekcjonerzy kadr narodowych. Piłkarzy z Zabrza znajdziemy przecież w reprezentacji seniorskiej, jak i w młodzieżowej do lat 21. 

 

- Wielu zawodników Górnika mocno rozwinęło się w ostatnich latach. Tak jest chociażby z Rafałem Kurzawą. Każdy w klubie widział jego potencjał. Potrzebny był czas i odpowiednia pozycja. Początkowo zdarzało mu się występować na lewej obronie, co nie było trafionym pomysłem. To gracz ofensywny, który ma wielki zmysł do asystowania. Nieprzeciętne umiejętności ma także Łukasz Wolsztyński. Tak szybki rozwój, również osobowościowy, jest naprawdę imponujący. Do tego dochodzi chociażby Mateusz Wieteska mający wielki wpływ na oblicze gry defensywnej. To świetne wizytówki Górnika będącego na topie ligowej tabeli. 

 

Jako człowiek z wielkim sentymentem do Górnika, nie boi się pan, że zimą drużyna będzie musiała być budowana od nowa? Pojawią się oferty za piłkarzy, a niektóre może być trudno odrzucić. 

 

- Zarząd Górnika musi decydować o takich ruchach. To to ciało podejmowało decyzje wcześniejsze i będzie musiało czynić odpowiednie kroki w przyszłości. Cel musi być taki, by ewentualne odejścia jak najmniej odbijały się na zespole. Nie jest tajemnicą, że Górnik nadal boryka się z problemami organizacyjnymi i decyzje nie będą łatwe. Z doświadczenia wiem, że jeśli piłkarz może trafić do lepszej drużyny, gdzie może się rozwijać, to powinno się na to pozwolić. A gdyby ktoś miałby odejść do innego klubu z polskiej ligi, trzeba się wtedy mocno zastanowić czy gra jest warta świeczki.

 

Spodziewa się pan w niedzielę meczu pełnego akcji?


- Dokładnie. Wierzę, że będzie to bardzo dobry mecz, w którym nie zabraknie emocji. Spodziewam się Górnika, który pokaże dobry futbol. Chciałbym też wygranej zabrzan, ale jak będzie? Przekonamy się oglądając wydarzenia na boisku. 

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.