Domyślne zdjęcie Legia.Net

Kibice spotkali się z Cezarym Kucharskim (akt. video)

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

19.11.2010 10:50

(akt. 15.12.2018 06:40)

- Legia to klub, który zawsze będzie dla mnie coś znaczył, przeżyłem w nim wiele wspaniałych momentów. A ten najwspanialszy? W momencie kiedy jako kapitan zespołu podniosłem do góry mistrzowską paterę i wszystko to co się wydarzyło później czyli przejazd autokarem przez Warszawę, feta na Starówce. To były niesamowite chwile, byliśmy jak w jakimś amoku, transie. Dla takich chwil warto grać w piłkę, tak motywuję też swoich piłkarzy obecnie - aby walczyli o takie chwile i wspomnienia, tego nikt im nigdy nie zabierze - mówił na kameralnym spotkaniu z kibicami w Łazienkowska 3 Sports Bar & Restaurant Cezary Kucharski.

- Pamiętam też zdobycie mistrzostwa w 2006 roku, ale miałem w tym mniejszy udział więc i radość była inna. Oczywiście to też piękne wspomnienie, ale nie pozostawiło w mej pamięci tylu wrażeń ile tytuł w 2002 roku. Inną taką chwilą była bramka strzelona Panathinaikosowi - kiedy miałem chandrę, zły humor puszczałem sobie video z tego meczu i to mi pomagało. Ostatnio oglądałem też skróty spotkań z IFK Goeteborg czy Blackburn Rovers - to też wspaniałe chwile dla mnie. Generalnie lubię wspominać takie momenty w których coś zrobiłem dla tego klubu, przybliżyłem do jakiegoś sukcesu.

A zanim trafiłeś do Legii, gdy byłeś jeszcze młodym chłopakiem, kogo podziwiałeś z piłkarzy? Kto był twoim wzorem?

- Kilka razy już to podkreślałem w różnych rozmowach. Moim idolem był Darek Dziekanowski, to piłkarz na którym się wychowałem. Fascynowałem się jego grą, techniką, tym co robił na boisku, jego bramkami.

Kopiowałeś jakieś jego zagrania?

- Nie da się chyba tak robić. Na boisku nie myśli się o tym, że za chwilę zagram jak Darek Dziekanowski. Poza tym nie miałem takiej techniki jak "Dziekan". Ten piłkarz i tamta Legia byli dla mnie inspiracją, wtedy zacząłem się interesować tą drużyną i jej kibicować.

W czasach gdy grałeś w piłkę kibice regularnie przychodzili na treningi, a piłkarze gdy im nie szło zostawali po zajęciach i doskonalili pewne elementy. Przekazujesz teraz takie zalecenia swoim piłkarzom jako menedżer?

- Staram się namawiać piłkarzy, aby zostawali po treningu i doskonalili pewne elementy piłkarskiego rzemiosła. Jeśli tylko mają czas to powinni takie rzeczy robić. To pomaga jemu i do tego buduje jego pozytywny wizerunek, że chce zrobić więcej niż niezbędne minimum. Staram się przekazywać wiedzę o tym co mnie przynosiło sukces. Nie ma co ukrywać, że dziś oprócz umiejętności kluczowymi czynnikami są ambicja i chęć. Mogę powiedzieć, że wśród moich zawodników zauważam te cechy i to przynosi im efekty.Myślę, że dobrym przykładem jest znany Wam Michał Kucharczyk - który haruje na boisku mimo, że jest napastnikiem to pracuje dla całej drużyny. Podobnie w ŁKS-ie gra teraz Kuba Kosecki, nie zatrzymuje się na boisku, jest go wszędzie pełno.  

Ilu masz w tej chwili piłkarzy pod swoją opieką?

- To jest płynne, zmienia się. Tych piłkarzy jest około dziesięciu, szukam wciąż tych utalentowanych i jeśli w kimś coś dostrzegę namawiam do współpracy. Nie wyobrażam sobie jednak tego aby tych zawodników było pod moją opieką pięć razy więcej. Wtedy nie dałbym rady tego ogarnąć.

Wracając jeszcze do historii - pamiętam jak biegaliście po stadionie Wisły Kraków z flagami Legii i zapowiadaliście, że gdyby ktoś chciał wam te flagi zabrać to będziecie ich bronić. To pokazuje, że mieliście Legię w sercu a teraz już tego nie widać.

- To były inne czasy, inni ludzie. Wtedy większość stanowili ludzie z Polski, którzy wiedzieli co znaczy Legia, jak wielki jest to klub.  Może z tego powodu zawodnicy nie identyfikują się dziś tak z Legią. Ale z drugiej strony weźmy drugą połowę z Lechem, zagrali wszyscy świetnie i gdyby grali tak zawsze to mnie by to odpowiadało. Nie oczekuję od tego zespołu fajerwerków ale właśnie takiego zaangażowania i ambicji. Jeśli tak ta gra będzie wyglądała to nikt z kibiców nie będzie pewnie mieć do nich pretensji. Co zrobić aby to zmienić? Jako kibice musicie o tym dużo mówić i w ten sposób taką presję wywierać na piłkarzach, aby bardziej utożsamiali się z klubem. Jesteście istotną częścią Legii i z takim zdaniem zawodnicy będą się liczyć. 

A co poradziłeś Michałowi Kucharczykowi gdy przychodził do Legii?

- Aby ciężko pracował, był ambitny i nie miał kompleksów. Różnica w poziomie sportowym między II ligowym Świtem a Legią wcale nie jest tak duża. Tłumaczyłem, że przebojową grą i wiarą w siebie może dużo zyskać. I tak jest, on się na Łazienkowskiej świetnie czuje, a atmosfera na meczach go nakręca a nie paraliżuje. Tak było choćby z Lechem Poznań gdzie trafiając do siatki zachował się jak rasowy napastnik. Dla porównania z drugiej strony był Peszko, który mając lepsze sytuacje nie potrafił się tak zachować. Jeśli Michał będzie się tak dalej rozwijał to Legia będzie z niego miała duży pożytek.

Powiedziałeś, że nie ma wielkiej różnicy między II liga a Ekstraklasą. Podobnie ostatnio wypowiadali się też inni byli piłkarze Legii - Podbrożny czy Mosór. Kiedyś jechaliście do małej mieściny i wygrywaliście na stojąco, teraz wcale tak nie jest. Co się stało przez te lata?

- Wtedy Legia była najmocniejszym zespołem w ostatnich dwóch dekadach. Przecież po Lidze Mistrzów odeszło 9 podstawowych zawodników, a mimo to w następnym sezonie walczyliśmy o mistrzostwo aż do tego nieszczęsnego meczu z Widzewem. Ale walczyliśmy, a odejmijmy teraz z jakiejkolwiek drużyny 9 podstawowych zawodników i przyglądajmy się jak sobie radzą. To były inne czasy, było wielu reprezentantów kraju. Wtedy nie można było tak łatwo wyjechać zagranicę i więcej osób zostawało w naszej lidze. Inna jest też filozofia budowania drużyn, jest moda na obcokrajowców.  Tyle, że do nas dobrze zagraniczni piłkarze nie przychodzą, a najlepiej niech świadczy o tym fakt, że za duże pieniądze z Polski odchodzą Polacy, a nie piłkarze zagraniczni. Inna sprawa, że dziś trudniej jest zbudować silną drużynę gdyż więcej klubów ma pieniądze - kiedyś zwykle były dwa - Legia i ktoś jeszcze.

Czemu do naszych klubów trafia tak wielu zawodników z zagranicy, którzy się nie sprawdzają w lidze? Ci, którzy ich kupują nie znają się na rzeczy?

-  Oglądając piłkarza dwa, trzy razy plus jakieś DVD trudno jest jednoznacznie określić czy dany zawodnik się sprawdzi. Nie widać przecież 100% jego potencjału, że o charakterze nie wspomnę. Przy osobie z innego kraju dochodzi dodatkowo problem aklimatyzacji, który przebiega bardzo różnie. Mnie się wydaje, że najważniejsze aby mieć wizję budowy klubu i być w niej cierpliwym. Borussia Dortmund kilka lat temu kupowała piłkarzy za ogromne pieniądze i nie przekładało się to na wyniki sportowe, a klub był bliski bankructwa. Postawili na pracę z grupą młodych ludzi i to przyniosło efekty. Dla porównania w Legii też była taka filozofia, młodzi i ambitni jak Szałachowski czy Klatt mieli stanowić o sile zespołu, ale zaraz zmieniono filozofię i postawiono na cudzoziemców - były zaciągi hiszpańskie, brazylijskie. Później znowu zmiana - i tak co rok, dwa - brakuje cierpliwości przy budowaniu tego zespołu, a tylko myśleniem długofalowym można do czegoś dojść.

Czemu Legia mając w rezerwach taki talent jak Robert Lewandowski wypuściła go z klubu? 

- Powodów może być wiele - być może Robert wtedy nie przejawiał tego talentu. Być może zaskoczył i zaczął się rozwijać dopiero w innych warunkach. Jak Polonia sprowadzała Adriana Mierzejewskiego to Bobo Kaczmarek mówił, że ten chłopak będzie grał w reprezentacji Polski. Wszyscy pukali się w czoło, a dziś wyszło na to że miał rację. Być może Robert w Legii trafił na nieodpowiednich ludzi, w nieodpowiednim czasie. Sukces to też wypadkowa szczęścia i pracy. Pamiętam, że kiedyś do Łukowa przyjechał ś.p. Janusz Gałek. Lubił piłkarzy dobrze grających głową. Akurat tak się złożyło, że na meczu jaki oglądał strzeliłem trzy bramki i wszystkie głową. Gdyby przyjechał tydzień później mogłoby być inaczej a ja grałbym w Łukowie do dziś. 

Jaki jest optymalny wiek dla piłkarza aby wyjechać zagranicę? Są dwie szkoły - jedna mówi że jak najwcześniej, a druga że jak się piłkarz ukształtuje.

- To sprawa indywidualna, dla każdego ten optymalny wiek jest inny. Nie zgodzę się jednak z tezą, że najlepszy jest jak najwcześniejszy wyjazd np. w wieku 16 lat. Odradzam to rodzicom, którzy dzwonią do mnie z takimi propozycjami, oni chyba nie wiedzą jak młodemu człowiekowi jest ciężko na obczyźnie - bez kolegów, rodziny w nowym otoczeniu, sam musi się zmagać z codziennymi problemami.  Uważam, że w Polsce można się rozwijać i naprawdę namawiam do rozsądku w kwestii wczesnych wyjazdów. Dla Roberta optymalny moment nastąpił w połowie tego roku, zdobył mistrzostwo, zdobył tytuł króla strzelców, czas było poszukać nowych wyzwań. Ale jeśli mamy generalizować to sądzę że takim wiekiem jest 25 rok życia.

Tak się składa, że twój zawodnik odszedł z Lecha za rekordową sumę w historii polskiej piłki. Kucharczyk w przyszłości może Lewandowskiego pod tym względem pobić?

- Trudno powiedzieć co będzie za dwa-trzy lata. Ale jeśli się będzie tak rozwijał jak do tej pory to myślę, że tak. Ma szansę pójść tą samą drogą i trafić do Borussii Dortmund lub innego renomowanego klubu.

Co było faktyczną przyczyną odejścia Vukovicia z Legii?

- Szukali na tą pozycję piłkarza szybszego i młodszego. Poza tym sądzono, że oczekiwania finansowe są zbyt wysokie w stosunku do umiejętności. Myślę jednak, że nie o to chodziło. Po jednej stronie stołu siedzieli Vuković i Kucharski, a po drugiej Urban i Trzeciak.  Nie było tu chemii - taka jest moja teoria.

Pamiętamy cię z boiska jako piłkarza z charakterem - grającego do końca, potrafiącego rzucić koszulką, pokopać się z Głowackim. Dziś młodym piłkarzom tego brakuje, można powiedzieć że zniewieściali trochę.

- Chyba się świat po prostu zmienia, kobiety podnoszą ciężary, trenują boks (śmiech). A tak poważnie to rzucenia koszulki z perspektywy czasu żałuję.A co do pytania - może teraz jest więcej kamer po prostu (śmiech). Teraz trafiają do piłki inni ludzie, my wychowywaliśmy się w innych warunkach, było trudniej coś osiągnąć i ludzie byli bardziej ambitni. 

A może po prostu teraz zawodnicy za dużo zarabiają, po kilku latach w Legii są ustawieni na całe życie.

- To wszystko zależy od tego w jakim środowisku żyją, jakie mają zasady, jakie wyznają wartości. Najważniejsza jest motywacja, jeśli ona zanika to zaczyna się dziać źle. Oczywiście jest ryzyko, że po podpisaniu kontraktu piłkarz osiada na laurach. Wtedy potrzebne są bodźce z otoczenia - od kolegów, rodziny, trenerów. To wynika z naszej mentalności - nie piłkarskiej ale ogólnie Polaków. My lubimy po osiągnięciu jakiegoś sukcesu zatrzymać się bo jesteśmy spełnieni, zadowoleni. Nie tylko piłkarze tak mają, to nasza narodowa bolączka. Młodzi piłkarze nie powinni myśleć o tym ile zarobią, o pieniądzach. Powinni myśleć o tym jakie sukcesy mogą osiągnąć, ile razy będą mistrzami Polski. To powinno ich motywować, a nie pieniądze, które mogą wydać, stracić czy przegrać. Przeżycie towarzyszące zdobyciu mistrzostwa Polski przez Lewandowskiego i wdzięczność kibiców to jest dla tego chłopaka rzecz bezcenna i pozostanie mu do końca życia. 

Kto powinien odpowiadać w klubie za transfery? Trener-menedżer czy dyrektor sportowy? 

- To powinien być team, dyrektor sportowy zatrudnia trenera i tworzą zespół, jeśli odchodzą z klubu to razem.  Trener zgłasza zapotrzebowanie na daną pozycję, dyrektor sportowy poprzez sieć skautów wyszukuje zawodników o profilu wskazanym przez szkoleniowca. To musi być pełna współpraca i wspólna odpowiedzialność przed prezesem klubu. Nie może być gierek, że trener przyznaje się do jednego piłkarza, zrzuca odpowiedzialność za innych na współpracownika. Benitez w Liverpoolu podpisując nowy kontrakt wymienił wszystkich ludzi do trenerów juniorów włącznie i za całość wziął odpowiedzialność. Uważam, że tak właśnie powinno być. W Polsce jest to nierealne póki co. Nowy szkoleniowiec nie ma wolności w doborze współpracowników, narzuca im się asystentów bo rozwiązanie umowy o pracę kosztuje. A trener się zgadza gdyż chce mieć pracę. 

Za twoich czasów była tzw atmosfera w zespole. Co się składa na taką atmosferę?

- Ważne jest aby liderami były pozytywne jednostki, ludzie, którzy chcą coś osiągnąć. Swoim zachowaniem muszą pokazywać, że są rządni sukcesu. Nie mogą być liderami destrukcyjnymi dla drużyny. I tych liderów musi być więcej niż jeden. Jednego łatwo wyeliminować zarówno na boisku jak i poza nim. Drużyna musi mieć ducha, który się unosi w powietrzu, nie traci wiary. W 2002 roku po kilku przegranych z rzędu usiedliśmy wszyscy i tłumaczyliśmy sobie, że nie jest możliwe abyśmy wykonując taką pracę nie odnieśli sukcesu. Pojechaliśmy do Chorzowa, przełamaliśmy się, wygraliśmy 4:0 i dalej już poszło. A wygrane także budują atmosferę. W 2006 roku przychodziłem do Legii z zamiarem zdobycia mistrzostwa i zakończenia kariery i ten duch poprowadził nas do sukcesu.

Kiedyś wieszałeś w szatni artykuły z prasy mające na celu motywować kolegów. Teraz jest zakaz wnoszenia prasy do szatni, a jak jeden z piłkarzy pokrzyczał na innych to został przesunięty do rezerw. To jakie powinny być te techniki motywacyjne teraz?

- Ludzie w zespole wzajemnie się powinni motywować, oni ze sobą przebywają i poznają się - wiedzą jak się nawzajem umotywować. Kiedyś na trening jeden z piłkarzy przyszedł w stanie wskazującym. Trener tego nie zauważył, ale kolega siedzący obok już tak. Powiedział mi o tym, zebraliśmy się i wzięliśmy go na poważną rozmowę. Powiedzieliśmy, że nie wydamy go trenerowi, ale więcej w takim stanie ma się nie pojawiać, a naszą karą będzie to iż musi wpłacić określoną sumę pieniędzy na cele dobroczynne i ma nam od tej pory pomagać jako zespołowi. Doktor dał mu jakąś wzmacniająca kroplówkę i całość zadziałała - więcej się w takim stanie nie pokazał, choć trzy dni później nie wykorzystał dwóch sytuacji sam na sam. Ale chodzi o to, że działaliśmy jako grupa, woleliśmy go sami ukarać niż miałby to robić trener czy zarząd. Takimi rzeczami buduje się wspólnotę, tak się powinni ludzie motywować. Nie dam piłkarzom Legii jakiejś recepty co powinni robić - poza tym że powinni być mądrzy, rozważni i uczciwi wobec siebie. Nie powinni myśleć o sobie, ale o drużynie. Tak było w meczu z Lechem gdzie czuli się skrzywdzeni i zareagowali w najlepszy z możliwych sposobów - wielką determinacją i poświęceniem. 

Dziękuję wszystkim za zaproszenie, było mi bardzo miło. Takie zaproszenie to też jakieś docenienie mojej osoby i dokonań w Legii. Na pewno będzie jeszcze okazja do wspólnej rozmowy. 

Polecamy

Komentarze (27)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.