Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczach w Pucharze Polski

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

04.12.2019 14:45

(akt. 04.12.2019 15:41)

We wtorek piłkarze Legii II a później pierwszego zespołu, zagrali w rozgrywkach Pucharu Polski. W Ząbkach cudu nie było, zaś w Łęcznej legioniści wygrali zgodnie z planem. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Piast mądrzej i dojrzalej – Najpierw we wtorek mogliśmy oglądać mecz rezerw Legii z Piastem Gliwice. Już samo pojawienie się Legii II wśród najlepszych szesnastu zespołów w Polsce, jest czymś niesamowitym, budzi podziw i szacunek. W starciu z aktualnym mistrzem Polski widać było brak doświadczenia, mniejsze umiejętności i stres. Stawka meczu podziałała negatywnie na wielu chłopaków, usztywniła ich, grali przez to gorzej niż zwykle. Piast natomiast nie grał wielkiego meczu, gole strzelał po błędach legionistów, grał cierpliwie, czekał na pomyłki gospodarzy i potrafił z nich skorzystać. Od początku było wiadomo, że do awansu będzie potrzebny cud. Ten się nie wydarzył, ale ambitnie grający legioniści wstydu nie przynieśli.

Kto na plus? – Przede wszystkim należy pochwalić Macieja Rosołka. Chłopak miał jechać do Łęcznej na mecz z Górnikiem z pierwszym zespołem. Ostatecznie ze względu na zawiłość przepisów znalazł się w kadrze drugiego zespołu. Nie kręcił z tego powodu nosem, grał naprawdę dobrze, radził sobie z rywalami, nie miał problemu z grą pod presją. Robiło wrażenie w jaki sposób poruszał się z futbolówką, że myślał szybciej od pozostałych. Nieźle wyglądał też Chris Philipps, dla którego był to ostatni mecz w barwach Legii – z końcem roku wygasa jego kontrakt. Przy pierwszej bramce błędy popełnili Cezary Miszta i Ariel Mosór. Ale paradoksalnie w ich grze, można było dostrzec wiele pozytywów. Grali bez kompleksów, wiele pojedynków wygrali – błędy też się zdarzały, ale widać w nich potencjał. Obaj prawdopodobnie pojadą z pierwszym zespołem na zgrupowanie do tureckiego Belek. W drugiej połowie kilka dobrych akcji przeprowadził Kamil Orlik. Jeszcze słówko o Ivanie Obradoviciu – dopóki miał siłę, grał poprawnie, dawał sobie radę z rywalami. Niestety w drugiej połowie szybko opadł z sił i piłkarze Piasta kilka razy go mijali – najczęściej Sebastian Milewski. 

Spokojny awans jedynki – Piłkarze pierwszego zespołu zagrali bardzo odpowiedzialnie, na dużej koncentracji. Awans nawet przez moment nie był zagrożony. Najlepiej świadczą o tym statystyki – 70 procent posiadania piłki, 26 strzałów na bramkę przy 4 gospodarzy, 7 celnych uderzeń przy 2 Górnika, 24:8 w dośrodkowaniach, 11:1 w rzutach rożnych. Wygrana tylko dwiema bramkami to najniższy wymiar kary. Legioniści przez pierwsze pół godziny oddali inicjatywę zawodnikom z Łęcznej, ale w pełni kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku. Następnie przez dziesięć minut stworzyli cztery kapitalne szanse na gola, wykorzystali jedną. Po zmianie stron znów pograli szybciej przez kwadrans, strzelili drugiego gola, a następnie szanowali piłkę, długo utrzymywali się przy futbolówce i bez problemu wygrali mecz i awansowali do kolejnej rundy. Obyło się bez kontuzji, co na twardej i zmrożonej płycie boiska nie jest takie oczywiste.

Piękny gest Gwilii – Gruzin najpierw był czołową postacią zespołu, decydował o jej obliczu, był chwalony za grę ofensywną. Jednak później stracił miejsce w pierwszym składzie – trener Vuković postawił na jego miejscu Luquinhasa i okazało się to strzałem w „dziesiątkę”. Brazylijczyk zaczął strzelać i asystować, a Legia wygrywać. Walerian Gwilia musiał więc pogodzić się z rolą rezerwowego. Zagrał w Szczecinie z Pogonią w miejsce kontuzjowanego Domagoja Antolicia, ale nie był to dobry występ. Kiedy z ławki wszedł na boisko w starciu z Koroną, od razu strzelił gola, zagrał jak powinien i zasłużył na szansę w Pucharze Polski. W Łęcznej częściej skupiał się na ofensywie, ale szwankowała skuteczność. Zmarnował dwie bardzo dobre okazje na gola, a w kolejnej sytuacji najpierw trafił w słupek, a dopiero dobijając piłkę skierował ją do siatki. Dobrze wyglądała jego współpraca z Pawłem Wszołkiem i Jose Kante. Miał swój udział przy golu Gwinejczyka. Na uwagę zasługuje ładne zachowanie po bramce na 1:0 – podbiegł do ławki, wziął koszulkę z numerem 18 należacą do Arvydasa Novikovasa i zadedykował mu trafienie, okazał wsparcie. Litwin tego samego dnia przeszedł zabieg ablacji serca.

Kante na Puchar Polski – Jose Kante strzela w rozgrywkach Pucharu Polski jak na zawołanie. Legioniści do tej pory rozgrali trzy mecze w rozgrywkach tysiąca drużyn – z Puszczą Niepołomice, Widzewem Łódź i Górnikiem Łęczna. W każdym z tych spotkań do siatki rywala trafiał Gwinejczyk i tym samym jest najskuteczniejszym graczem Legii Warszawa w tych rozgrywkach. Trzy gole w trzech meczach to naprawdę dobry wynik. Po jednym golu mają na koncie Mateusz Wieteska, Paweł Wszołek, Igor Lewczuk i Walerian Gwilia. Życzylibyśmy sobie aby Kante strzelał też gole w kolejnych meczach, a Legia je wygrywała – aż do finału na Stadionie Narodowym.

Polecamy

Komentarze (25)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.