Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Jagiellonią

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

14.09.2019 19:15

(akt. 14.09.2019 19:52)

Piłkarze Legii Warszawa zremisowali z Białymstoku z Jagiellonią. Spotkanie nie porywało, legioniści przez blisko godzinę grali w dziesięciu. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Kartka Rochy ustawiła mecz – Ten mecz mógł potoczyć się inaczej, być bardziej emocjonujący i otwarty. Niestety druga żółta i w konsekwencji czerwona dla Luisa Rochy w dużym stopniu zdecydowała o tym, jak dalej wyglądało spotkanie w Białymstoku. I mam o to pretensje do samego piłkarza, jak i do sędziego Szymona Marciniaka. O ile druga żółta kartka była całkowicie zasłużona, to pierwsza już nie. Imaz biegł, zobaczył wyciągniętą nogę Rochy i niedotknięty upadł. Sytuacja była dynamiczna, sędzia się pomylił. Inna sprawa, że Portugalczyk wiedząc, że ma żółtą kartkę, powinien grać rozważniej, a nie decydować się na ryzykowny wślizg w strefie dość bezpiecznej. Niestety Rocha kolejny raz udowodnił, że nie radzi sobie z grą obronną, gdy przeciwnik śmielej atakuje. Inaczej wygląda sytuacja, gdy rywal głównie się broni, wtedy ofensywnymi wejściami może zrobić różnicę i pomóc drużynie.

Blisko nieszczęścia – Początek meczu w Białymstoku to dwa brutalne faule na Luquinhasie. Najpierw w jego nogi wjechał Guilherme, a po chwili Taras Romanczuk. Obaj nie byli przesadnie zainteresowani piłką, ale jakby chcieli zaznaczyć, że na tym terenie tak będą kończyły się próby pokazów technicznych. Niestety sędzia nie ostudził od razu zamiarów piłkarzy gospodarzy. I potem jeszcze wielokrotnie Brazylijczyk był faulowany. Było blisko nieszczęścia, Luqi był opatrywany, potrzebował pomocy medyków. Kiedyś takie przymykanie oka na faule może skończyć się nieszczęściem. Niestety w naszej lidze z nieznanych mi powodów nie tylko nie chroni się graczy technicznych, czyli takich dla których kibice często przychodzą na stadion, ale wręcz pozwala na ostrą grę wobec nich. Pamiętam jak Jacek Góralski przez cały mecz kopał Vadisa Odjidję-Ofoe a po ostatnim gwizdku stał się niemal bohaterem narodowym bo wyłączył Belga. Tyle, że w innej lidze jego udział w meczu skończyłby się po maksymalnie 30 minutach. W ekstraklasie jest inaczej Nawet gdyby w Polsce trafiła się kiedyś perełka pokroju Leo Messiego, to przed 21 rokiem życia taki piłkarz byłby już po paru poważnych kontuzjach. 

Mądra gra Legii – Po 35 minutach Legia musiała sobie radzić w dziesiątkę, mając na murawie o jednego gracza mniej. Czerwona kartka spowodowała zmiany w ustawieniu – Mateusz Wieteska zmienił Domagoja Antolicia. „Wietes” tworzył parę stoperów z Igorem Lewczukiem, zaś na lewą obronę powędrował Artur Jędrzejczyk. Sama gra stała się bardziej zachowawcza. Legioniści nie pozwolili rywalom na wiele, ci oddali zaledwie jeden celny strzał. Sami zaś wyczekiwali na kontrataki. Jeden z nich mógł i powinien zakończyć się bramką, ale Luquinhas w decydującym momencie posłał piłkę za plecy wbiegających w pole karne Jose Kante i Cafu. Szkoda, ale jak meczu nie można wygrać, to należy go zremisować i to Legia też uczyniła. Z trudnego terenu piłkarze przywieźli do Warszawy jeden punkt, ale co ważniejsze zespół się umocnił psychicznie. – Takie spotkania budują drużynę, punkt wywalczony w takich okolicznościach wzmacnia ducha drużyny i naszą mentalność – mówił po spotkaniu, Walerian Gwilia. 

Kolejny mecz na zero z tyłu – To był już dziesiąty mecz Legii w tym sezonie, w którym drużyna nie straciła gola. Składa się na to siedem występów w eliminacjach Ligi Europy i trzy w rozgrywkach PKO Ekstraklasy. Oczywiście możemy chwalić bramkarza, linię obrony, parę stoperów, ale tak naprawdę na słowa uznania w tym temacie zasługuje cała drużyna. W grze widać automatyzm, przesuwanie się formacji, a poszczególne zachowania nie są dziełem przypadku. - Rywale potwierdzili, że są dobrze zorganizowanym zespołem Dziś to silny zespół, który nie traci bramek. Wielu nie dostrzega, jak zespół Vukovicia się broni, ustawia w defensywie. Tam nie ma przypadku, zostało to wypracowane – ocenił szkoleniowiec Jagiellonii, Ireneusz Mamrot. 

Wykończenie do poprawy – Legioniści w każdym spotkaniu kreują sobie też sytuacje bramkowe, ale mają duży problem ze skutecznym wykończeniem lub posłaniem dokładnego ostatniego podania. To jest element, nad którym zespół musi popracować razem ze sztabem szkoleniowym. Na zajęciach indywidualnych zawodnikom wskazówki daje trener Marek Saganowski, ale kluczem ma być duża liczba powtórzeń sytuacji meczowych na treningach. Jeśli legioniści poprawią skuteczność, będą wygrywać więcej meczów. 

Polecamy

Komentarze (112)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.