Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Karabachem - wiele powodów klęski

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

02.10.2020 08:15

(akt. 02.10.2020 08:18)

Piłkarze Legii Warszawa zasłużenie przegrali z Karabachem Agdam. Porażka jest bardzo bolesna i ma wiele składowych. Pierwszą jest zarządzanie zespołem.

Dominacja Karabachu – Od pierwszej minuty to goście byli stroną przeważającą, a wszystkim przed telewizorami przypominał się mecz z Górnikiem Zabrze, którego piłkarze byli szybsi, bardziej dynamiczni i zdemolowali mistrzów Polski. Tak samo było w starciu z Karabachem, zawodnicy z Azerbejdżanu z łatwością mijali graczy Legii i kreowali sobie kolejne sytuacje. Długo w grze zespół Czesława Michneiwicza utrzymywał Artur Boruc, który bronił jak natchniony. 40-latek był zdecydowanie najlepszym graczem z „eLką” na piersi, ale i on w końcu skapitulował, w sumie trzykrotnie. Ale niestety był to najniższy wymiar kary, wynik mógł i powinien być bardziej okazały dla graczy Gurbana Gurbanowa. Rywale przyjechali jak po swoje. A Legia grała wolno, przewidywalnie, bez pomysłu. Dziś tak w Europie się nie gra. Podstawą jest wybieganie, szybkość, dynamika – a tego wszystkiego graczom Legii zwyczajnie brakuje. Brakuje też niestety odpowiednich umiejętności. Karabach nie zwyciężył bo sprzyjało mu szczęście czy sędziowie, zwyczajnie był po prostu lepszy, dużo lepszy!

Żonglerka trenerami – Czwartkowa porażka jest jedną z najboleśniejszych w historii klubu. Ale ma wiele składowych. Pierwszą i podstawową jest sposób zarządzanie zespołem. Popatrzmy na rywali – Karabach ma tego samego trenera od dwunastu lat! I choć przez pierwsze pięć wiele nie wygrał, to jednak nikt go nie zwolnił. Jak widać – opłaciło się. Legia przez ostatnie 3,5 roku miała siedmiu trenerów. Jeden był furiatem, drugi spokojnym człowiekiem, jeden grał tiki takę, kolejny pressingiem i kontrą itd. Trenerzy nie mieli wspólnej wizji, czasem nawet żadnego wspólnego mianownika. Brak długofalowej wizji, brak trzymania się raz obranej ścieżki. W tym roku prezes Dariusz Mioduski kolejny raz nie wytrzymał ciśnienia i znów przed najważniejszymi meczami zmienił trenera. Przerabialiśmy to już kilka razy – gdy odchodził Dean Klafurić, gdy przychodził Ricardo Sa Pinto, gdy zwolniony został Jacek Magiera, a teraz Aleksandar Vuković. Prezes zdecydował się jedenaście dni temu na desperacki ruch, który nie pomógł, bo pomóc nie mógł. Czasu było zdecydowanie za mało.

Transfery nie pomogły – W spotkaniu z Karabachem od pierwszej minuty wystąpili wszyscy zawodnicy, którzy latem zostali zakupieni przez klub. I ten mecz pokazał, że te transfery były przeprowadzone po prostu źle! Miały pomóc w eliminacjach do europejskich pucharów, miały być na teraz. A czwartkowy mecz pokazał, że większość graczy z pola potrzebuje czasu, jest do odbudowania. Być może Bartosz Kapustka, Rafael Lopes, Joel Valencia, Josip Juranović będą dobrze grać w piłkę w zespole Legii, ale nie można wykluczyć, że trzeba będzie na to poczekać np. do lutego. A to za późno. W kwestii transferów też brakuje wizji budowania zespołu. Do drużyny powinni dołączać zawodnicy dający jakość, wystarczyłby jeden – dwóch na okienko transferowe. Zamiast tego co pół roku przychodzi wielu graczy, ale często o przeciętnej wartości. Trener Aleksandar Vuković już po sezonie mówił o potrzebie 4-5 graczy by walka o fazę grupową była realna, a dostał zawodników, których trzeba odbudowywać. Chciał skrzydłowego, ale go nie dostał. Chciał środkowego obrońcę, również go nie otrzymał. Zamiast tego przychodzili gracze, na których akurat była promocja, czy okazja. Tak zbudować się drużyny nie da.

Odpowiedzialność prezesa – Za wszystkie zmiany trenerów, za błędne transfery i wiele innych chybionych decyzji odpowiedzialność bierze prezes Dariusz Mioduski. Sternik Legii już dawno powinien policzyć ile pieniędzy stracił w wyniku błędów własnych i najbliższych doradców. Otrzymane dane powinny zmusić nie tylko do myślenia ale i działania. Trzeba zmienić politykę, sposób patrzenia na klub i przede wszystkim pozwolić decydować ludziom, którzy znają się na piłce. Takie osoby w klubie są, ale nie mają wiele do powiedzenia. Jeśli nie dojdzie do gruntownych zmian, za rok sytuacja znowu się powtórzy. A już dziś możemy mówić o klęsce sportowej, finansowej a także wizerunkowej. Klub, którego można było nie lubić, ale trzeba było szanować, stał się kolejny raz przedmiotem żartów i memów. Do Warszawy przyjeżdżają kolejne zespoły i sięgają jak po swoje, leje nas co chwilę inny zespół. Nic dziwnego, że u kibiców coraz częściej można zaobserwować zobojętnienie i bezradność.

Co dalej? – Legia ma niemal wszystko by wygrywać co roku ligę i co roku grać w Europie. Jednak co sezon oblewa najważniejsze egzaminy. Prezes musi wokół siebie mieć ludzi, którzy znają się na piłce. A może też czas by właściciel zatrudnił też prezesa, który na futbolu się zna. Tym razem znów jest klęska i za chwilę będziemy mówić o ogromnej dziurze w budżecie, którą trzeba będzie łatać transferami last minute. Kadra Legii jest tak liczna, że trzeba będzie ją szybko odchudzić. Nikt jednak nie będzie w takiej sytuacji wykładał ogromnych pieniędzy, wiec trzeba będzie sprzedawać poniżej wartości rynkowej. To efekt niemocy, braku pomysłów i wizji na przyszłość.

Polecamy

Komentarze (329)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.