Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Pogonią

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

15.04.2019 16:40

(akt. 18.04.2019 21:54)

Piłkarze Legii w niezłym stylu wygrali ostatni rundy zasadniczej z Pogonią 3:1. Legioniści grali z polotem, potencjał piłkarzy został uwolniony. To wszystko pozwala z lekkim optymizmem spojrzeć na najbliższe siedem spotkań. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Słaby początek – Wprawdzie to legioniści stworzyli pierwszą groźną sytuację w meczu zakończoną strzałem w słupek przez Kaspera Hamalainena, ale to goście lepiej weszli w mecz. Pierwsze 20-25 minut należało do graczy Pogoni Szczecin. Goście swoją przewagę i dobry okres gry udokumentowali bramką Adama Buksy. Gracz „Portowców” strzelił jeszcze jednego gola, ale był na pozycji spalonej, a raz piłkę z głowy zdjął mu Mateusz Wieteska. Problemy przechodziła cała defensywa Legii – Marko Vesović grał nerwowo i popełniał błędy w ustawieniu, Luis Rocha też się gubił gdy rywale atakowali większą liczbą graczy, Artur Jędrzejczyk wyglądał na poddenerwowanego – inaczej nie faulowałby przeciwnika w miejscu, z którego uwielbia uderzać na bramkę Radosław Majewski, z kolei przy golu to „Wietes” był najbliżej Buksy. Po 25 minutach cała czwórka zaczęła grać pewniej, agresywniej, a sygnał do lepszej gry dał kolegom Rocha kilkoma ważnymi i udanymi interwencjami. Trenerzy muszą jednak zwrócić uwagę na taką sytuację, bo nie zawsze uda się odwrócić losy spotkania.

Mnogość sytuacji – Pamiętamy mecze z tego roku za kadencji Ricardo Sa Pinto – były trudności z ofensywnymi schematami gry, z kreowaniem okazji, z groźnymi sytuacjami pod bramką rywala. To już jednak przeszłość. W starciu z Pogonią legioniści mieli wiele okazji by pokonać Łukasza Załuskę. Już było wspomniane jak w słupek trafił Kasper Hamalainen, poprzeczkę obił Mateusz Wieteska, zaś kapitalny strzał lewą nogą Sebastiana Szymańskiego zdołał odbić bramkarz Pogoni. Golkiper gości świetnie interweniował też przy strzale z rzutu wolnego pod poprzeczkę w wykonaniu Andre Martinsa. Załuska przeniósł nad bramkę piłkę po strzale Hamalainena pod poprzeczkę – to wszystko działo się w pierwszej połowie. Naprawdę z przyjemnością patrzyło się na grę „Szymiego”, na znakomity przegląd pola Medeirosa, na to jak zespołowo i z korzyścią dla drużyny gra Carlitos, na to jak można wykorzystać potencjał Fina, jak mądrze i odpowiedzialnie gra Martins. Brawo!

Szybkie ciosy po przerwie – Do przerwy 0:1, ale legioniści wyszli po zmianie stron na boisko z mocnym postanowieniem zmiany wyniku. I to się udało bardzo szybko. Minutę po wznowieniu gry piłkę w środku pola przejął Domagoj Antolić, podał do Marko Vesovicia, który zauważył wbiegającego w pole karne Carlitosa. Ten posłał pocisk w kierunku dalszego słupka i tym razem mimo interwencji Łukasza Załuski piłka zatrzepotała w siatce. Mistrzowie Polski poszli za ciosem i trzy minuty później było już 2:1 – Kasper Hamalainen przejął piłkę, przedarł się przez rywali, pobiegł kilka metrów i zagrał do Iuriego Medeirosa, który fantastycznym uderzeniem w samo okienko bramki uzyskał prowadzenie. To były cztery minuty który wstrząsnęły Pogonią i zmieniły losy meczu. A przecież wcześniej tego właśnie brakowało, tego instynktu zabójcy, tego by pójść za ciosem i dobić przeciwnika. Legioniści drugi raz z rzędu odwrócili losy spotkania. Potem świetne okazje po zagraniach Carlitosa mieli Medeiros i Szymański, zaś Sandro Kulenović po podaniu Miroslava Radovicia. Wynik mógł być znacznie wyższy.

Spokój duszy – Przed meczem w Zabrzu z Górnikiem zakładałem, że to najważniejsze starcie z psychologicznego punktu widzenia, że wygrana pozwoli piłkarzom uwierzyć w siebie i dalej już pójdzie. Gdy na Śląsku udało się odwrócić losy spotkania, byłem bardzo szczęśliwy, wiedziałem jak wielkie znaczenie miał ten wynik dla zespołu. Przed starciem z Pogonią byłem spokojny o końcowy rezultat. Gol dla gości tego nie zmienił, postawa Legii sprawiała, że byłem przekonany o zwycięstwie, że bramki są kwestią czasu. Tak też się stało. Wprawdzie w pierwszej części spotkania rywale mieli sporo szczęścia, ale jak wiadomo suma szczęścia zawsze się równa zero. Cieszy oko tak grająca Legia, a przecież może być jeszcze lepiej. Przebieg ostatnich spotkań napawa optymizmem przed rundą mistrzowską, która będzie jednak potwornie trudna, a jeden tydzień może zdecydować o wszystkim.

Trybuny powoli się zapełniają – 22 666 to liczba kibiców, którzy pojawili się w niedzielę na trybunach aby dopingować Legię. Frekwencja stopniowo rośnie, z meczu na mecz jest wyższa. Duża w tym zasługa ogólnej mobilizacji wśród kibiców, ale też gry zespołu. Od spotkania z Jagiellonią czuć pozytywną energię, nikt już nie ziewa na trybunach, ludzie żyją meczem, a po ostatnim gwizdku wychodzą zadowoleni. Oby tak był już do końca sezonu.

Polecamy

Komentarze (37)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.