Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Wisłą Kraków

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

28.10.2019 19:54

(akt. 30.10.2019 08:59)

Piłkarze Legii wygrali z Wisłą aż 7:0. Legioniści potrafili umiejętnie wykorzystać słabość rywala, przełamywali własne słabe serie, pokazali charakter i instynkt zabójcy. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Luz i pewność siebie – Coś drgnęło w postawie piłkarzy Legii w trakcie meczu z Lechem Poznań. Przypomnijmy, że legioniści przegrywali 0:1, ale ostatecznie wygrali 2:1. Pierwszego gola strzelił Arvydas Novikovas, który do tej pory się starał, ale niewiele z tego wychodziło. Drugi gol był dziełem młodego Macieja Rosołka, którego z udziału w meczu z Wisłą Kraków wykluczyły problemy gastryczne. Wygrana z „Kolejorzem” pozwoliła zespołowi uwierzyć w siebie. Już przed meczem z „Białą Gwiazdą” czuć było od zawodników pewność siebie i wiarę w sukces. I od pierwszej akcji na boisku było widać, że drużyna gra z większym polotem, bardziej ofensywnie. Oczywiście rozmiar zwycięstwa przebił najśmielsze oczekiwania, ale nawet jeśli zespół Macieja Stolarczyka znajduje się w kryzysie, to przecież do tej pory nikt w lidze tak, jak Legia tego nie potrafił wykorzystać. Brawa za postawę, za charakter, za pazerność na gole i instynkt zabójcy. Oby te cechy były zauważalne również w kolejnych meczach.

Mecz przełamań – Trzeba przyznać, że nie tylko wynik końcowy i przebieg spotkania były niecodzienne. Już w pierwszej minucie swojego debiutanckiego gola w efektowny sposób strzelił Luquinhas, który wcześniej był krytykowany za brak wykończenia. Później popisał się Jose Kante - do tej pory grał dobrze głównie tyłem do bramki. W meczu z Wisłą Kraków nie tylko się przełamał trafiając do siatki, ale i ustrzelił pierwszy w życiu hat-trick. Następnie na potwierdzenie dobrego meczu (w końcu), chyba najładniejszym trafieniem popisał się Arvydas Novikovas. A jakby tego było mało, swoją pierwszą bramkę w Legii zdobył Paweł Wszołek. Nawet gola Jarosława Niezgody można traktować, jako swego rodzaju przełamanie – ostatnio przecież nie trafiał do siatki. To też pokazuje, jak wyjątkowy był to wieczór.

Najwyższa wygrana od 51 lat – Kiedy legioniści zdobywali kolejne bramki zastanawiałem się, kiedy ostatnio Legia tak wysoko wygrała na własnym obiekcie. Przychodziły do głowy zwycięstwa z Termaliką 6:0, z Widzewem 6:0, ale wygrana siedmioma bramkami w pamięci nie utkwiła. Trzeba było zerknąć do archiwum. Wtedy okazało się, że w lidze „Wojskowi” ostatni raz wygrali w takich rozmiarach z ŁKS-em Łódź w 1968 roku! Cztery lata później miała miejsce wyższa wygrana – ale w europejskich pucharach – 9:0 z Vikingurem Reykjavik w rewanżowym meczu 1/16 finału Pucharu Zdobywców Pucharu – rok 1972. W niedzielę byliśmy więc świadkami historycznego wydarzenia.

Nieprzewidywalna liga – Kiedyś Aleksandar Vuković zapytany co się zmieniło najbardziej w Polsce odkąd przyjechał do Warszawy odpowiedział, że Wisła Kraków. Gdy był piłkarzem, drużyna miała najsilniejszą kadrę w lidze, a ostatnio stała na skraju upadku. Ale tylko rok 2019 pokazał, jak bardzo zmienia się „Biała Gwiazda” i jak bardzo nieprzewidywalna jest sama liga. Siedem miesięcy wcześniej Wisła niesiona emocjami, uratowana przez ludzi dobrej woli i kibiców, wygrała z Legią 4:0. Po tym meczu zwolniony został Ricardo Sa Pinto, w klubie uznano, że dalsza współpraca z Portugalczykiem nie ma sensu. Minęło siedem miesięcy i ta sama Wisła przegrała z Legią 0:7 i została upokorzona jeszcze bardziej, niż legioniści w marcu.

Młodzież coraz lepiej – Przyzwyczailiśmy się już do występów w bramce 19-letnego wciąż Radosława Majeckiego. Bramkarz w tej rundzie gra solidnie, popełnił jeden błąd w Płocku, który kosztował zespół trzy punkty. Poza tym jednym starciem nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Bardzo przyjemnie patrzy się na rozwój Michała Karbownika. Przed sezonem chyba mało kto na niego liczył. A tymczasem poza spotkaniem z Lechią, w każdym prezentował się dobrze lub bardzo dobrze. W starciu z Wisłą zanotował asystę, wykonał kawał pracy przy drugim trafieniu, zaliczył najwięcej kluczowych podań, cztery odbiory i najwyższy w drużynie współczynnik InStat Index. Kolejnym młodzieżowcem, który pojawił się na murawie był Mateusz Praszelik – był to udany występ – 75 procent wygranych pojedynków, dwa zwody – oba udane, trzy odbiory, 87 procent podań było dokładnych. A przecież gdyby nie problemy żołądkowe, to pewnie zobaczylibyśmy również w grze Macieja Rosołka. Jeśli dodamy do tego 22-letniego Mateusza Wieteskę, 23-letniego Luquinhasa – to młodzi mogą robić wrażenie. Kadrę zespołu faktycznie udało się odmłodzić.

Polecamy

Komentarze (56)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.