Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem - momenty były

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

20.10.2020 14:35

(akt. 20.10.2020 14:39)

Piłkarze Legii wygrali w niedzielę z Zagłębiem 2:1. Legioniści zwyciężyli całkowicie zasłużenie, a końcowy rezultat był najniższym wymiarem kary, Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Skuteczny Pekhart – Od początku meczu Tomas Pekhart był często pod grą, niezwykle aktywny. W pierwszej minucie główkował tuż obok bramki, kilkanaście sekund później był bliski przejęcia piłki tuż przed polem karnym Zagłębia, a po chwili przyjmował w szesnastce piłkę dośrodkowaną przez Filipa Mladenovicia. Cofał się po piłkę, pomagał kolegom w grze defensywnej, walczył. W 23. minucie uderzył z prawej nogi z 20 metrów – piłka przeleciała tuż obok słupka. W 30. minucie dostał piłkę przed polem karnym od Pawła Wszołka, będąc tyłem do bramki przełożył sobie futbolówkę na prawą stronę, momentalnie się odwrócił i huknął lewą nogą. Uderzenie było bardzo precyzyjne, piłka wpadła do siatki tuż obok słupka, Dominik Hładun był bezradny. W 53. minucie Luquinhas zagrał idealnie w pole karne. Piłka minęła Lubomira Guldana, na to tylko czekał Czech i bez problemu głową umieścił piłkę w siatce. W 74. minucie sprzed pola karnego huknął lewą nogą i pomylił się naprawdę niewiele. 

Zagłębie bez armat – Zagłębie Lubin zapowiadało, że przyjedzie do Warszawy powalczyć z Legią o trzy punkty, ale tak naprawdę wynik 2:1 nie odzwierciedla przebiegu spotkania. Lubinianie w pierwszej połowie dwa razy zagrozili bramce legionistów. Najpierw Dejan Drażić w 14 minucie uderzył na bramkę, ale strzał był niedokładny, piłkę bez problemu złapał Boruc. Drugi raz miał miejsce na życzenie Legii - Bartosz Slisz się nieco zagotował, wpadł na Dejana Drażicia i sędzia podyktował rzut karny. Jedenastkę na gola zamienił Filip Starzyński. W 50. minucie idealną sytuację miał Sasa Balić, ale fatalnie przestrzelił z szóstego metra. W 86. minucie niezłą akcję zespołu próbował wykończyć w polu karnym Patryk Szysz, ale zrobił to bardzo źle. Na nic więcej drużyny gości nie było stać. 

Dwie różne połowy Legii – W pierwszej połowie gra Legii się nie układała. Legioniści w pierwszych minutach mieli przewagę, później to rywale mieli lepszy okres, a następnie mecz się wyrównał. Legioniści dłużej byli w posiadaniu piłki, częściej przebywali pod polem karnym rywali, ale niewiele z tego wynikało. Im bliżej bramki, tym mniej było pomysłów na kreowania akcji, za dużo było niedokładności, brakowało ostatniego podania. W drugiej połowie legioniści zaczęli szybciej wymieniać podania, częściej grać z pierwszej piłki. To przynosiło efekty – okazje mieli Mladenović, Wszołek – znakomita szansa po zagraniu Luquihasa, Pekhart i ponowie Wszołek. Na wyższe obroty wszedł Luquinhas i wiele jego zagrań siało popłoch w szeregach defensywnych rywali. Legioniści po strzelonym golu chcieli pójść za ciosem, dążyli do zdobycia trzeciej bramki, atakowali raz za razem. Jednocześnie „Wojskowi” grali uważnie w defensywie nie pozwolili rywalom na wiele. 

Kilka przebłysków – To co może cieszyć, to fakt że kilku piłkarzy miało w starciu z Zagłębiem wiele fajnych momentów. W drugiej połowie spotkania efektowne akcje, znakomite przechwyty, udane podania w pole karne miał Josip Juranović. Był pod grą i widać, że coraz lepiej się czuje i powoli zapomina o przebytym Covid-19. Michał Karbownik złapał odpowiedni luz, grał pewnie i odpowiedzialnie, potrafił umiejętnie przyspieszyć akcje Legii. Luquinhas jednym, magicznym dotknięciem piłki potrafił zrobić zamieszanie lub też otworzyć drogę do bramki jednemu z kolegów. Tomas Pekhart zaskakiwał z każdą minutą coraz bardziej – w drugiej połowie potrafił nawet zaskoczyć dryblingiem na małej przestrzeni dzięki czemu nie stracił piłki w środku pola. To cieszy, bo do tej pory legioniści grali zwykle poniżej swoich możliwości. 

Długo wyczekiwane zwycięstwo – Aż trudno uwierzyć, ale Legia na zwycięstwo w lidze przy Łazienkowskiej czekała aż 99 dni. Ostatni raz w ekstraklasie legioniści wygrali z Cracovią 11 lipca. Od tego momentu przegrali w Warszawie z Pogonią Szczecin, Jagiellonią Białystok i Górnikiem Zabrze. Było to pierwsze zwycięstwo na własnym stadionie w tym sezonie z rywalem z krajowego podwórka – do meczów o których wspomnieliśmy należy dodać Cracovię w Superpucharze Polski – bezbramkowy remis i porażka w rzutach karnych. Mistrzowie Polski po starciach z Karabachem i wspomnianymi „Pasami” potrzebowali meczu na przełamanie i chyba takim właśnie było spotkanie z Zagłębiem. O tym czy przełamanie było skuteczne przekonamy się w środę w meczu ze Śląskiem Wrocław. 

Polecamy

Komentarze (10)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.