News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Kilka uwag i spostrzeżeń po meczu w Astanie

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

27.07.2017 16:24

(akt. 21.12.2018 15:36)

Piłkarze Legii zagrali w Astanie podobnie jak w Zabrzu z Górnikiem i Koroną w Warszawie. Były liczne błędy i niefrasobliwość. Czas na kilka pomeczowych uwag i spostrzeżeń.

Gorsza wersja - Mecz w Astanie miał nam wszystkim pokazać, że Legia potrafi dobrze grać w piłkę, że wpadki z Górnikiem w Zabrzu czy z Koroną w Warszawie trzeba zrzucić na rotację i początek sezonu. A trener Jacek Magiera miał racje mówiąc po spotkaniu ze „złocisto-krwistymi”, że drużyna nie zagrała źle, że po prostu widział coś, czego inni nie widzieli. Niestety okazało się, że zobaczyliśmy obraz gry podobny do tego ze wspomnianych meczów. Kazachowie oddali 19 strzałów na bramkę, dokładnie tyle samo co Korona. A że mieli lepszych piłkarzy, to piłka wpadła do siatki trzy razy, a nie tylko jeden. Tak jak obrońcy Legii nie mogli dogonić Igora Angulo, tak samo nie mieli szans w starciach biegowych z Juniorem Kabanangą i Patrickiem Twumasim. Ktoś powie, że mamy po prostu wolnych zawodników. Ale ci sami gracze dawali sobie radę w meczach z Ajaksem. Legia ma problem sportowo, niestety ale piłkarze rywali są od nas szybsi, bardziej zwrotni. Nie znam wyników GPS, nie podpieram swoich wywodów wynikami badań. Ale gołym okiem widać, że coś jest nie tak. I nie wszystko da się wytłumaczyć trudami minionego sezonu oraz bardzo krótką przerwą między rozgrywkami. W grze zespołu panuje ogromna niefrasobliwość, oglądamy wręcz nieprawdopodobną jak na tej klasy piłkarzy liczbę błędów indywidualnych, które wcześniej im się nie przydarzały. A większość graczy prezentuje się poniżej swoich możliwości. Za tydzień trzeba wygrać 2:0. To jest możliwe, ale tylko pod warunkiem, że wszyscy jakościowo zagrają dużo lepiej, że będą biegać i myśleć szybciej.


Błędy, błędy, błędy – To aż dziwne, jak Legia traciła gole w Kazachstanie. Przy golu na 0:1 Adam Hlousek źle trafił w piłkę, Michał Pazdan zrobił dokładnie to samo, Thibault Moulin przegrał pojedynek główkowy, a Maciej Dąbrowski stał za daleko i tylko zamarkował agresywną postawę. Arkadiusz Malarz nie miał wielkich szans na skuteczną interwencję, bo był rykoszet i piłka poszybowała w inną stronę niż zamierzał napastnik. Przy golu na 0:2 znany z występów w Zawiszy Bydgoszcz Ivan Majewskij w dziecinny sposób oszukał Moulina i płaskim strzałem tuż przy słupku podwyższył wynik. W doliczonym czasie gry Dąbrowski dał się ograć na środku boiska. Miał czas by przerwać akcje faulem, nawet kosztem żółtej czy czerwonej kartki, ale tego nie zrobił. Poszła kontra, a Twumasi wyglądał jak Ferrari, był szybszy z piłką niż nasi obrońcy bez niej. Precyzyjnym strzałem pokonał Malarza. Drugi raz w ciągu kilku dni tracimy gola po kontrze w momencie, gdy wynik jest dla nas korzystny. Tak - 1:2 z przebiegu meczu był dla nas korzystnym rezultatem. Ciekawe jest też spojrzenie na statystyki. Legia wygrała tylko 47 procent pojedynków z rywalami. Najlepszy w całej drużynie był pod tym względem Hlousek, który wygrał 69 procent pojedynków.


Radović na ratunek?! – Ile razy w ostatnich latach Legii brakowało boiskowego lidera? Sytuacja powtarza się co sezon. Chodzi o człowieka z charakterem i odpowiednimi umiejętnościami piłkarskimi, który w słabszych momentach potrafiłby poderwać drużynę. W zeszłym sezonie, szczególnie jesienią, liderów było aż dwóch i poszły za tym wyniki. Miroslav Radović, a potem Vadis Odjidja-Ofoe potrafili zrobić różnicę na boisku i poza nim. Teraz Legia jest pozbawiona takich graczy. I znów trzeba wrócić do początków i tego, że z czasem boisko i wyniki wykreują liderów. Legia bez wspomnianej dwójki ma ogromny problem. Całe szczęście, że do gry zaczyna być szykowany Serb. To on może, choć nie musi, okazać się największym wzmocnieniem – kolejny raz. Tyle, że Rado jest coraz starszy i jeśli w najbliższym czasie nowy lider się nie wykreuje to możemy zostać z problemem braku lidera na dłużej.


Inna drużyna – Piłkarze Legii po meczu powtarzali sobie, że w rewanżu odwrócą losy meczu bo nie z takimi drużynami to robili – np. z Realem. Tyle, że to już zupełnie inna drużyna, tamta niestety już nie istnieje. Spójrzmy tylko na nazwiska bohaterów tamtego wieczoru – Bartosz Bereszyński, Jakub Rzeźniczak, Vadis Odjidja-Ofoe, Nemanja Nikolić, Aleksandar Prijović – tych pięciu graczy już przy Łazienkowskiej nie ma. Nie chcę się denerwować i przytaczać niskich sum, za jakie odeszli ci kluczowi gracze. Do tego dochodzi brak mającego problemy z kolanem Miroslava Radovicia. To sześciu zawodników, ponad pół drużyny. Nie jest łatwo ich zastąpić. Drużyna została pozbawiona najważniejszych graczy i niezwykle istotnych cech. Teraz trwa próba budowy kolejnej odsłony zespołu, ale materiał jak na razie słabszy od poprzednich.


Tylko Kucharczyk na plus – Szukając pozytywów, patrząc na graczy z pola, w zasadzie tylko Michał Kucharczyk zagrał dobrze, nadspodziewanie dobrze. Przecież nie przepracował okresu przygotowawczego, długo wracał do zdrowia i pełnej sprawności po zabiegu. Mimo to, oddał świetny strzał głową po rzucie wolnym, był bliski szczęścia po akcji Guilherme, w końcu zanotował kluczowe podanie przy trafieniu Armando Sadiku. Mogła się podobać też, ale tylko w drugiej połowie, postawa Michała Pazdana, który przypominał tego z najlepszego okresu. Mały plusik też przy rezerwowych – trafienie wspomnianego Sadiku i asysta drugiego stopnia Cristiana Pasquato. Co ciekawe, oni też nie przepracowali okresu przygotowawczego z Legią, a „Pazdek” dotarł na zgrupowanie z opóźnieniem po meczach reprezentacji Polski. Pozostali zagrali słabo lub bardzo słabo, poniżej swoich możliwości.

Polecamy

Komentarze (71)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.