Kilka wniosków po zgrupowaniach Legii w Troi

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

02.02.2019 13:09

(akt. 13.02.2019 01:16)

Zgrupowania Legii w Troi za nami – legioniści na pierwszym obozie pracowali głownie nad siłą i motoryką, zaś na drugim nad taktyką. Trener Ricardo Sa Pinto był zadowolony z pracy, jaką wykonali jego piłkarze. – Jestem przekonany, że każdy po tym miesiącu stał się lepszym graczem, poprawił cechy, na których mi zależało. Jako zespół jesteśmy mocniejsi niż jesienią – mówił podsumowując zgrupowania.

Praca i brak urazów - Największym plusem obu zgrupowań jest brak kontuzji. Mimo olbrzymiej pracy jaką wszyscy wykonali, mimo ogromnych momentami obciążeń, nikt nie odniósł poważniejszej kontuzji. Były tylko drobne urazy wynikające głównie z przemęczenia, ale zwykle po jednym dniu przerwy piłkarz wracał do treningu. Przez chwilę groźnie wyglądała sytuacja z Sebastianem Szymańskim, który podkręcił staw kolanowy. Ale po wykonaniu rezonansu magnetycznego okazało się, że nic groźnego się nie stało i „Szymi” pracował indywidualnie. Po trzech dniach wrócił do normalnych obciążeń. Imponował fakt, że wszyscy wykonali ogromną pracę – nie było wyjątków. Tak było zarówno z pewniakami do miejsca w składzie, jak i graczami nie mającymi większych szans na grę.

Pełna kontrola - Trener Ricardo Sa Pinto zorganizował zgrupowania po swojemu. W miejscu, gdzie o tej porze roku nie ma praktycznie niczego. W Troi były trzy bankomaty, ale wszystkie są czynne dopiero w okresie letnim. Był jeden sklep – czynny do godziny 18. I jedna działająca restauracja. Pozostałe punkty usługowe, sklepy - poza sezonem są zamknięte. Wybór takiego miejsca nie był przypadkowy – Portugalczyk mógł nad wszystkim zapanować. Ludzie pracujący w sklepie otrzymali zakaz obsługiwania zawodników Legii. Ci byli, poza tym skoszarowani w hotelu. W części, w której mieszkali, byli sami – pozostali goście zostali przeniesieni do innych budynków. Zawodnicy nie byli mile widziani w innych częściach ośrodka, szkoleniowiec nie był zachwycony, gdy rozmawiali z kimś spoza grona drużyny i sztabu szkoleniowego. Sam trener wieczorami przesiadywał w hotelowym barze, oglądał mecze i przy okazji miał pod kontrolą czy ktoś wychodził z hotelu. Dopiero ostatniego dnia dał wszystkim czas wolny i każdy mógł pojechać, gdzie chciał. Tyle, że za bardzo nie było, gdzie się udać. Większość popłynęła promem do pobliskiego Setubal.

Hotel i ośrodek - Baza hotelowa była dobra, choć nie idealna. Wiele do życzenia pozostawiało jedzenie, ale na to akurat sztab szkoleniowy był przygotowany i dlatego do Portugalii pojechała kucharka, która przygotowywała potrawy dla zawodników. Siłownia była za mała, by pomieścić nawet podzielony na grupy zespół. Na szczęście pogoda zwykle dopisywała i wszelkie prace z siłowni były wykonywane na boisku. Zdarzały się też awarie – nie było np. ciepłej wody i wszyscy musieli brać prysznice w ośrodku treningowym. Imponować natomiast mógł ośrodek One Troia. To dwa idealnie przygotowane boiska, o które dbał zespół ludzi. Jest budynek z szatnią, salą konferencyjną, łazienkami, natryskami. Wszystko co było potrzebne do treningu, znajdowało się na miejscu. Boiska były położone pięć kilometrów od bazy hotelowej. Dojazd zajmował niecałe siedem minut. Miejsce do treningów jest osłonięte od silnych wiatrów – z jednej strony wysokimi wydmami, z drugiej lasem i bazą wojskową. Pojawiły się też płoty uszczelnione płachtami.

Bez większych osłabień, z nową krwią – Pisaliśmy już o braku poważniejszych kontuzji. Wszyscy piłkarze kadry I zespołu są do dyspozycji sztabu szkoleniowego. Kolejny plusem jest brak poważniejszych osłabień. Nie licząc zawodników, którzy decyzją trenera zostali w Warszawie i Michała Pazdana, który odszedł do Turcji, wszyscy pozostali w drużynie. A „Pazdek” odszedł by grać, nie mieścił się w koncepcji trenera Sa Pinto. Do zespołu doszli dwa Portugalczycy. Luis Rocha to na razie uzupełnienie kadry. Gdyby urazu doznał Adam Hlousek lub musiał pauzować z powodu kartek, to on m go zastąpić i dzięki doświadczeniu dać sobie radę. Na zgrupowaniu nie zrobił wielkiego wrażenia, a miejscowi dziennikarze nie znali tego piłkarza i dopytywali skąd do Legii trafił. Z kolei Salvador Agra jest masywnie zbudowany i przy tym szybki i wybiegany. Może być z niego pożytek, choć potrzebuje czasu by zrozumieć pomysł na grę trenera. Podczas gier sparingowych wszędzie go było pełno, ale niewiele było z tego pożytku. Do drużyny ma jeszcze dołączyć przynajmniej jeden piłkarz – Iuri Medeiros. Swego czasu jeden z większych talentów w Portugalii. Ostatnie lata nie były jednak dla niego udane, pod skrzydłami trenera Sa Pinto ma się odrodzić i wrócić na właściwą drogę.

Przygotowanie – Nie ma wątpliwości, że legioniści zostali fizycznie bardzo dobrze przygotowani do rundy wiosennej. Wątpliwe by w tym aspekcie ktokolwiek mógł być od nich lepszy. Niewiadomą jest to, czy wszyscy będą w stanie zaprezentować się z dobrej strony już w pierwszym spotkaniu z Wisła Płock, czy wszyscy odzyskają świeżość na czas. W sparingu wewnętrznym po godzinie gry wszystkim brakowało już pary. Poza tym zespół doskonalił to, co wypracował już jesienią – pressing, zamykanie poszczególnych stref, przemieszczanie się formacji, stałe fragmenty gry. Dobrze funkcjonowała defensywa, za to gorzej wyglądało konstruowanie akcji ofensywnych. Pewnie dlatego też trener Ricardo Sa Pinto publicznie mówi o potrzebie wzmocnień, podkreśla że musi mieć więcej opcji z przodu.

Polecamy

Komentarze (265)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.