News: Komentarz: "Niech się wypełni"

Komentarz: "Niech się wypełni"

Piotr Jóźwiak

Źródło: Legia.Net

01.05.2012 09:02

(akt. 11.12.2018 15:23)

"Wciąż wszystko zależy od nas”. "To my rozdajemy karty”. "Startujemy z pole position”. Każde z tych haseł, stosowanych zamiennie, zostało już kilka kolejek temu wypisane na sztandarze przy Łazienkowskiej. Jeśli do końca sezonu z Chorzowa, Wrocławia, Kielc lub Poznania nie padnie komenda: "Sztandar wyprowadzić”, szybko zapomnimy o niedoskonałościach, które w ostatnich tygodniach nękają oczy kibica i nie litują się nad jego cierpliwością. Dlaczego Legia tak rzadko prezentuje dyspozycję osiągniętą w meczach ze Śląskiem we Wrocławiu i w finale Pucharu Polski?

LEGIA NIERÓWNA, ALE PRZEWIDYWALNA


Zestawienie obu przymiotników jest specyficzne, a mówimy przecież o liderze(!) tabeli po 28. kolejce. Legia z zaskakującą częstotliwością gra nierówno. Kiedy ostatni raz warszawianie wygrali przynajmniej dwa mecze ligowe z rzędu? W tej rundzie była tylko jedna taka passa – najpierw deklasacja Śląska, później zwycięski piknik z ŁKS-em i wreszcie komplet punktów w Bielsku-Białej, gdzie zamiast piłkarskich emocji, unosił się zapach przyrządzanego grilla. Od 10 marca legioniści na przemian wygrywają, remisują i przegrywają…


O ile nierówne są dwa kolejne mecze w wykonaniu piłkarzy ze stolicy, to bardzo łatwo jest przewidzieć decyzje personalne i schematy taktyczne wdrożone przez Macieja Skorżę. Jeśli rywal odrobi pracę domową, Legii zazwyczaj pozostaje zderzanie się z nieprzebierającym w środkach murem i liczenie na błysk geniuszu Danijela Ljuboi, Miroslava Radovicia czy Rafała Wolskiego.


RZUTY ROŻNE DO POPRAWKI


Wiele zespołów zdobywa bramki dzięki starannie wyćwiczonym rzutom rożnym. Niestety, machając na odchodne Maciejowi Rybusowi, Legia pożegnała również umiejętnie bite kornery. Rywale coraz częściej broniąc się przed stałym fragmentem gry Legii, decydują się na ustawienie aż 3 najszybszych zawodników przy połowie boiska, co zmusza do pozostania w tym sektorze boiska między innymi obu stoperów.  Wśród legionistów jest jednak kilku innych zawodników, którzy potrafią grać głową. Jakub Wawrzyniak, Artur Jędrzejczyk, Janusz Gol, Ivica Vrdoljak – każdy z nich zdążył już pokazać tę umiejętność, ale żaden w minionych kilku tygodniach.


NOWI BEZ BŁYSKU


Poza dwójkową akcją Ismaela Blanco i Nacho Novo w meczu pucharowym z Arką Gdynia, żaden z nich nie nawiązał choćby w połowie do klasy, którą prezentowali odpowiednio w AEK Ateny i Glasgow Rangers. Obserwując występy Hiszpana, od razu na myśl przychodzi poprzedni właściciel koszulki z numerem 9., tak krytykowany za chaotyczną grę Manu. Zwyczajnie - zamienił stryjek siekierkę na kijek, ot co. Blanco, przynajmniej do tej pory, pojawiał się na boisku jeszcze rzadziej. O jego formie mogliśmy się  za to przekonać w sparingu z Sevillą. Była to wyjątkowo dosadna inscenizacja nieporadności Argentyńczyka, na dodatek okraszona przestrzelonym rzutem karnym. 


Już teraz można powiedzieć, że zimowe zakupy „last minute” nie były tak udane, jak początkowo wskazywałabyna to etykieta. W żaden sposób nie da się ich zestawić ani z piłkarzami pozyskanymi latem, ani nawet z młodymi sprzedanymi – Rybusem i Arielem Borysiukiem.


KONTUZJE BIAŁYCH KRUKÓW


Biorąc pod uwagę łatwość rozpracowania Legii przez rywala, tytułowymi białymi krukami są piłkarze, którzy dzięki swojej kreatywności, potrafią jedną akcją przesądzić o losach meczu. Niestety, uraz żeber wykluczył Radovicia ze sporej części tureckiego zgrupowania, co wciąż nie pozwala Serbowi osiągnąć formy z zeszłego roku. Jesienią, do 6 ligowych goli, dołożył 7 trafień w Lidze Europejskiej. Dla porównania – inauguracyjną wiosennąbramkę zdobył… dokładnie tydzień temu, w finale Pucharu Polski.


Na domiar złego, sporą część wiosny z kontuzją stopy zmaga się naturalny zastępca pomocnika pozyskanego z Partizana.Gole Wolskiego dawały zwycięstwa na początku rundy, a jego brak w ostatnich spotkaniach rzucał się w oczy.


Nie mniej widoczny był również, ograniczony do minimum, ofensywny zapał Wawrzyniaka. Od najlepszego lewego obrońcy w kraju należy oczekiwać czegoś więcej, niż tylko wybiegania meczu. Imponujący "timinig” włączenia się do akcji, dokładne dośrodkowanie, a czasami nawet zaskakujący strzał. Wiemy, w jakim kinie widzieliśmy ten film, ale ostatnio - nie wiedzieć czemu - projektor nie pracuje, jak dawniej, a obraz jest niewyraźny.


KIEDY LEGIA TRACI, JUŻ SIĘ NIE BOGACI


Na zakończenie, ciekawostka. W niedzielę nastąpił, częściowy krach niezbyt chlubnej serii, koniec pewnego niepokojącego zjawiska Kiedy po godzinie gry z Jagiellonią, Tomasz Frankowski wyprowadził białostoczan na prowadzenie, według statystyk z całego sezonu, Legia nie miała prawa wygrać tego starcia ani nawet go zremisować. Do tej pory sytuacja, w której to warszawianie jako pierwsi tracili gola zdarzała się 5 razy – u siebie ze Śląskiem, Podbeskidziem i Lechem oraz na wyjazdach - w Kielcach i Zabrzu. Każdy z tych 5 meczów zakończył się porażką. Nawet jednak patrząc z tej perspektywy, remis z podopiecznymi Tomasza Hajty cieszy nieszczególnie.


A zresztą, niech się stanie cokolwiek, byle 6 maja hasło: "niech się wypełni” towarzyszyło kibicom na Starówce! I nie chodzi wcale o przysłowiowy sztandar ze wstępu…

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.