News: Komentarz: Zagrali ambitnie, przegrali jak zawsze...

Komentarz: Zagrali ambitnie, przegrali jak zawsze...

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

17.06.2012 14:45

(akt. 11.12.2018 10:17)

Kończy się piękny sen o sukcesie Polaków na Euro. Na turnieju rozgrywanym na naszych stadionach. W grupie wyrównanej, ale mimo wszystko dość łatwej, nie wygraliśmy nawet jednego meczu. Grając długimi chwilami naprawdę dobrze, nie potrafiliśmy dobijać będących na kolanach Czech i Grecji, które potem podnosiły się i w duecie wyrzuciły nas z Euro. Smutne i żałosne jest to co się stało. Jedynym pocieszeniem na przyszłość może być "odpalenie" ze stołka selekcjonera Franciszka Smudy. Możliwe, że po tej wielkiej porażce na Euro, niektórzy przestaną nazywać biało-czerwonych reprezentacją PZPN-u. Porażka znów może zjednoczyć kibiców...

fot. AS Info

Od początku Euro 2012 kibice, eksperci oraz dziennikarze liczyli na upragniony i wyczekiwany od wielu lat awans z fazy grupowej na wielkim turnieju. Wydawało się, że warunki ku temu nie mogą być już lepsze - graliśmy we własnym kraju, na nowych i pięknych stadionach wypełnionych kibicami. A jednak coś zawiodło... Sukces zawsze ma wielu ojców, porażka zaś jest sierotą. W tym wypadku tym głównym winnym jest Franciszek Smuda. Cała kadencja "Franza" była pełna nieporozumień i niepowodzeń. Były szkoleniowiec m.in. Legii i Widzewa nie radził sobie z presją, z życiem w blasku fleszy i reflektorów. Gubił się w zeznaniach, często mówił co innego, a robił co innego. Chciał być oryginalny, powołał zawodników których nikt inny by nie powołał i pod koniec stracił kontakt z rzeczywistością. Udzielając wywiadu po meczu z Czechami sprawiał wrażenie jakby nie do końca wiedział co się stało, nie rozumiał o co się go wszyscy czepiają. Tyle, że zarówno kibice jak i media mają się o co czepiać! 


Jedną z przyczyn naszych porażek były zmiany. Kilku selekcjonerów na turnieju rozgrywanym w Polsce i na Ukrainie pokazali, że zmiennikami można wygrać mecze. Smuda uznał, że będzie stawiał na swój żelazny skład przy doborze którego często sugerował się sympatiami. Tak było z Sebastianem Boenischem czy Rafałem Murawskim, który od dawna był ulubieńcem selekcjonera i ostatecznie to on wbił gwóźdź do trumny i przypieczętował ostatnie miejsce w grupie. Z kolei w przypadku obsady lewej obrony zmiana nastąpiła przed samymi mistrzostwami i chyba tylko dlatego aby udowodnić za wszelką cenę, że nie było błędem nadanie Boenischowi obywatelstwa, aby potwierdzić słuszność swego wyboru. Obrońca Werderu Brema był jednak dramatycznie słaby, wręcz beznadziejny... Poruszał się z gracją czołgu, był wolny i mało zwrotny. To nie jest zły piłkarz tylko kompletnie bez formy...  Brakowało mu właściwie wszystkiego, w tym ogrania co jest często kluczowe na takiej imprezie jak Mistrzostwa Europy. Na szczęście nie wszystkie "farbowane lisy" zawiodły - Eugen Polanski zagrał dobry turniej, był najlepszym defensywnym pomocnikiem w kadrze, walczył w środku pola, naprawdę nieźle starał się rozgrywać i ogólnie zapadł w pamięci na plus. Pozytywnie można też ocenić grę Damiena Perquisa, który często ratował zespół z opresji.


Wypada żałować, że nie wykorzystano w pełni potencjału naszej trójki z Borussii Dortmund. O ile Jakub Błaszczykowski na boisku robił co mógł to często był w tym działaniu osamotniony. Robert Lewandowski był zwykle z przodu sam jak palec i po przyjęciu piłki musiał walczyć z trzema czy czterema rywalami. Także Łukasza Piszczka można było wykorzystać o wiele lepiej. Więcej szans, szczególnie w pojedynkach ze zmęczonym już rywalem, powinni otrzymywać Kamil Grosicki czy też Rafał Wolski. Legionista mógł wprowadzić duży powiew świeżości do zespołu, który potrafił przecież grać genialnie w pierwszej połowie z Grecją czy Czechami albo dłuższymi momentami z Rosją. Jednak zabrakło trenerowi pewnego zmysłu, umiejętności szybkiego reagowania na boiskowe wydarzenia. Szkoda, że tak skończył się ten piękny sen. Marzenia o ćwierćfinale prysły.


I nie można udawać, że nic się nie stało, czasem trzeba powiedzieć prawdę - nawet taką, której nie chce się usłyszeć. Odpadliśmy z Euro 2012 na własne życzenie, dało się zrobić więcej, zagrać lepiej. Trzeba przełknąć gorzką pigułkę i w końcu wyciągnąć konsekwencje. Nie tylko w stosunku do Franciszka Smuda, ale też PZPN-u, który z uwagi na odbywajacą się imprezę był nietykalny. Trzeba liczyć, że kolejny selekcjoner zrobi nowe porządki w kadrze - przywróci tych, których trzeba, a odstrzeli zawodników, którzy od dawna niewiele dają drużynie - wspomnianemu Murawskiemu czy Pawłowi Brożkowi. Trzeba postawić na świeżą krew...

Polecamy

Komentarze (20)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.