Kosta Runjaić

Kosta Runjaić: Nie jesteśmy bankiem, nie możemy patrzeć tylko na pieniądze

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

26.01.2023 12:00

(akt. 28.01.2023 12:18)

- Nie wolno nam patrzeć tylko na pieniądze. Nie jesteśmy bankiem. Jesteśmy najbardziej znanym klubem piłkarskim w Polsce, który chce zaoferować dziesiątkom tysięcy ludzi wspaniały mecz w każdą sobotę. To oznacza, że kiedy pojawia się dobra oferta za zawodnika, musimy dokładnie rozważyć i zanalizować co straci drużyna, jeśli on odejdzie i czy nie stracimy jeszcze więcej pieniędzy, jeśli nie osiągniemy bez niego miejsca dającego udział w europejskich pucharach - ocenia trener Kosta Runjaić przed wznowieniem rundy wiosennej PKO Ekstraklasy.

Za chwilę zacznie się runda wiosenna ekstraklasy. Legia jest na drugim miejscu, ale z dużą stratą do Rakowa. Czego możemy się spodziewać?

- W zasięgu wzroku mamy zakończenie ligi w pierwszej trójce i rozgrywki Pucharu Polski. Wszystko inne jest marzeniem. Różnica między tym a poprzednim sezonem jest taka, że Raków Częstochowa uciekł wszystkim. Z kolei dystans między 2. a 6. miejscem w tabeli jest minimalny. Jeśli Lech Poznań wygra zaległy mecz i odrobi straty, to będzie za nami tylko jeden punkt.

Jak ocenia pan rundę jesienną w wykonaniu Legii?

- Spójrzmy na szerszy obraz sytuacji. Sztab szkoleniowy, pracujący ze sobą po raz pierwszy, przejął drużynę, która w poprzednich rozgrywkach poniosła 17 porażek. To pozostawiło rany. Ponadto, skład zastany w lecie nie był ani kompletny, ani optymalny pod względem jakości. Musieliśmy więc zebrać się w bardzo krótkim czasie i stworzyć zespół, w którym wielu zawodników wciąż nosiło w sobie frustrację z poprzedniego roku. Mierząc to z tym, co udało nam się wszystkim razem zrobić w rundzie jesiennej, to jest osiągniecie. Nadal bardzo dobrze pamiętam pierwszy mecz sezonu...

Na wyjeździe z Koroną Kielce? Dlaczego pan wciąż do niego wraca?

Ponieważ wiele działo się przeciwko nam, a my walczyliśmy z wielkim zaangażowaniem i dobrym morale. Mierzyliśmy się z zespołem, który awansował, był pełen energii i euforii, który jest głodny rozpoczęcia sezonu od najważniejszego meczu w roku, na własnym stadionie przeciwko Legii Warszawa. Od 60. minuty, po czerwonej kartce dla Mateusza Wieteski, graliśmy ponad 30 minut w osłabieniu. Na dodatek kontuzji doznał Maik Nawrocki... Nie wiem, jak potoczyłyby się następne mecze, gdybyśmy wtedy przegrali. Ale udało nam się wywalczyć remis i czułem, że jeśli drużyna naprawdę zagra zespołowo, to możemy coś osiągnąć. Jestem pewien, że nawet nasi kibice, którzy do tej pory mieli wątpliwości z powodu występów w poprzednim sezonie, zmienili zdanie o drużynie w tamten sobotni wieczór w Kielcach. Swoją drogą, mocne wsparcie kibiców było kolejnym elementem, który napawał mnie wtedy optymizmem.

To jak jesteśmy przy kibicach i atmosferze na meczach Legii. Taki klimat wydaje się służyć i panu i zespołowi, który przy Łazienkowskiej ani razu nie przegrał.

- Nasi kibice są wybitni. Atmosfera zawsze była porywająca, pozytywna, nawet podczas mniej dobrych meczów. Do tej pory mieliśmy bardzo duże wsparcie, zarówno u nas, jak i na wyjeździe. Na stadionie przy Łazienkowskiej mieliśmy średnio ponad 20 tysięcy widzów, co jest bardzo dobrym wynikiem. Wiosną gramy u siebie z Lechem lub Widzewem i jestem spokojny o sprzedaż biletów na te mecze, bo rywalizacja i znaczenie tych starć jest powszechnie znane. Może uda nam się też wypełnić stadion do ostatniego miejsca na spotkaniu z Rakowem. To byłoby coś...

Wsparcie nie zmienia się nawet wtedy, gdy Legia przegrywa.

- Tak, doceniam to i jestem za to wdzięczny. Nasi kibice od pierwszego dnia dali nam ogromne wsparcie i pokazali, że są numerem jeden w kraju.

Wspomniał pan o wielu nowych pracownikach w swojej kadrze trenerskiej. Jak układa się współpraca z nimi?

- Oprócz mnie dołączyli m.in. Aleksandar Rogić, Stergios Fotopoulos, Arkadiusz Malarz, Dawid Goliński - w sumie osiem nowych twarzy. Część z nich już znałem, ale to nasza pierwsza wspólna praca. To był bardzo dobry dobór osób ze względu na ich osobowości i wiedzę. W pewnym sensie było to zaletą, że tak wiele osób przyszło z zewnątrz: Byliśmy wolni od negatywnych doświadczeń z poprzedniego sezonu, wolni od jakichkolwiek doświadczeń w Legii. Mogliśmy więc podejść do pracy z otwartym umysłem, z czystą głową. Myślę, że drużyna poczuła tę pozytywną energię.

Arkadiusz Malarz Aleksandar Rogić Inaki Astiz Przemysław Małecki

Nowi zawodnicy, którzy przyszli do klubu latem, jesienią za bardzo Legii nie pomogli. Wszyscy spodziewali po nich się nieco więcej.

- Widzę to inaczej. To stwierdzenie jest zbyt wymijające i nieprecyzyjne. Na każdy transfer trzeba patrzeć w sposób zróżnicowany. I co musimy stwierdzić przede wszystkim: nasz budżet nie był na takim poziomie jak w ostatnich latach - w zasadzie nie starczyło nam pieniędzy na transfery. To oznacza, że wielkim wysiłkiem ze strony osób odpowiedzialnych za klub było podpisanie kilku zawodników w pierwszej kolejności. Było więc absolutnie jasne, że nie pozyskamy piłkarzy tej klasy co np. Juranović czy Luquinhas. Nasz budżet po prostu na to nie pozwalał. Trzeba więc mierzyć nasze nowe nabytki pod kątem ich potencjału, a nie pod kątem zawodników, którzy byli w Legii w momencie, gdy budżet wyglądał znacząco lepiej. Przyjrzyjmy się poszczególnym przypadkom:

Makana Baku potrzebował czasu na aklimatyzację, przyszedł do nas bardzo późno, bez prawdziwego przygotowania, a w poprzednim sezonie nie grał zbyt wiele. Było dla mnie jasne, że pierwsza połowa roku będzie dla niego okresem dostosowawczym ze wzlotami i upadkami. Spodziewam się, że Baku pokaże swój pełny potencjał w drugiej połowie sezonu. Teraz na treningach wygląda znacznie lepiej.

Robert Pich był naszym drugim letnim transferem. To doświadczony zawodnik Ekstraklasy, zna ligę i jej wymagania. Robert jest bardzo szanowany w drużynie, nawet przy niewielkiej liczbie minut na boisku. Swoją cegiełkę dołoży w drugiej połowie sezonu.

Niestety, nie jestem zbyt zadowolony z sytuacji Blaża Kramera. Oczywiście, wszyscy, łącznie z nim samym, spodziewaliśmy się czegoś więcej po tym transferze. Pierwsze dni, kiedy dołączył do drużyny na zgrupowaniu, wyglądały dobrze. Poza kilkoma drobnymi bólami wszystko było w porządku. Niestety, w ostatnim meczu towarzyskim z Zorią Ługańsk doznał kontuzji, przez co nie mógł zagrać na inaugurację z Koroną Kielce. Sezon rozpoczęliśmy więc bez klasycznego napastnika, co było niezwykle trudną sytuacją dla drużyny i dla mnie. Z perspektywy czasu jestem bardzo zadowolony, że mogłem polegać na naszych młodych ofensywnych zawodnikach: Macieju Rosołku i Erneście Mucim.

Josue Pesqueira Blaz Kramer radość

W sierpniu posadził pan na ławce Bartka Slisza, co podziałało na niego bardzo pozytywnie.

- Nie był z tego powodu zadowolony, nawet może zaskoczony. Szansę gry otrzymał Ihor Charatin. Ta krótka przerwa przyniosła swój efekt. Slisz to nasza najlepsza "szóstka", 23-letni czołowy zawodnik o dużej wartości, występujący regularnie. Rozegrał już ponad 100 meczów dla Legii, jest wulkanem energii w środku pomocy - z jeszcze pewnymi rezerwami wydolnościowymi. Cieszę się, że jest u nas.

Legia doznała tuż przed sezonem sporego osłabienia - odszedł Mateusz Wieteska, który miał pełnić rolę kapitana. Nie dało się go przekonać do pozostania?

- Rozmawiałem z Mateuszem kilka razy i próbowałem go przekonać do pozostania w Legii. Mówiłem mu - "Jesteś naszym jedynym polskim reprezentantem w seniorach. Zostań u nas na kolejny sezon, pracuj ciężko nad swoim rozwojem, a wtedy skontaktują się z tobą jeszcze bardziej atrakcyjne kluby". Ale to było nieskuteczne. Odpowiadał, że wiele zawdzięcza Legii, ale też, że to właściwy moment na odejście. Jego decyzja była ostateczna. Nie miałem żadnych argumentów przeciwko temu transferowi. Dochód z transferu był absolutnie konieczny, dał nam też nieco większe pole manewru przy naszych ruchach, ale straciliśmy bardzo ważnego zawodnika i naszego kapitana.

Opaskę stracił Artur Jędrzejczyk, ale nie zmienił swojego podejścia, grał na wysokim poziomie, podobnie jak inni doświadczeni gracze.

- Nasi doświadczeni zawodnicy byli w tym sezonie niezawodni. Jędrzejczyk po dobrych meczach wrócił do reprezentacji i był częścią kadry na mistrzostwa świata w Katarze. Jest wzorem do naśladowania pod wieloma względami i jednym z moich pierwszych kontaktów w drużynie. W porównaniu z zeszłym sezonem, Mladenovic znów pokazuje swoją dawną jakość. Obecnie jest naszym najlepszym strzelcem, i to jako boczny obrońca, co wiele mówi. To zawodnik o absolutnej jakości. Jestem również bardzo zadowolony z Pawła Wszołka, jak dotąd wykonał dobrą i ważną pracę na prawym skrzydle. Jest pełnym profesjonalistą, który nie potrzebuje trenera, aby go popychać - sam pracuje nad sobą. Carlitos przyszedł do nas bardzo późno, w tym przypadku muszę powiedzieć: lepiej za późno niż wcale. W drugiej części sezonu wniesie lepszy poziom i zacznie zdobywać bramki, szczególnie takie ważne jak ta przeciwko Stali Mielec. Carli żyje Legią i jest w pełni zintegrowany ze swoim nowym-starym klubem.

Artur Jędrzejczyk

Warto też powiedzieć kilka słów o Maiku Nawrockim.

- Jestem przekonany, że jeśli opanuje swoje drobne dolegliwości, będzie stale uczestniczył w procesie treningowym i zagra dużo meczów, dostanie realną szansę w gry reprezentacji Polski. Być może zobaczymy go grającego z orłem na piersi już w przyszłym sezonie?! Maik to utalentowany środkowy obrońca. Jest szybki, silny w pojedynkach na ziemi i w powietrzu. Jego gra podaniami może być bronią. Ma wszelkie predyspozycje do gry na pozycji środkowego obrońcy w nowoczesnym stylu.  Mimo to nie jestem jeszcze w pełni zadowolony. Musi jeszcze intensywniej pracować nad swoją fizycznością, poprawić kilka braków, bo kilka kontuzji trochę go cofało. Maik jest pracowity, dużo słucha - wciąż jest w środkowej fazie swojego rozwoju. I jest młody. Wiemy, jaką ma wartość. Będziemy wobec niego cierpliwi.

Na początku sezonu rozmawialiśmy o Josue. Były do niego publicznie różne zastrzeżenia, mówiło się o trudnym charakterze, a miesiąc później został kapitanem zespołu i prawdziwym liderem na boisku.

- W całej Polsce ludzie mówią i plotkują o Legii jak w hiszpańskiej telenoweli. W ten sposób powstaje wiele półprawd, plotek i czasem głupot. Właściwie to mianowałem Josue - lub "Jo", jak go nazywamy - na drugiego kapitana po Mateuszu Wietesce. Oczywiście, nie spodziewałem się, że "Wietes" opuści nas kilka tygodni później. Ale tak się stało więc "Jo" przejął nową rolę i został pierwszym kapitanem. Ta decyzja nie była zrozumiała dla wielu dziennikarzy, a niektórzy nawet komentowali ją z dezaprobatą. Ale jako trener czasem musisz zaryzykować, podjąć decyzję, z którą nie wszyscy się zgadzają. Przeżyłem z "Jo" całe okres przygotowawczy i czułem, że jeśli zostanie kapitanem, będzie grał jeszcze bardziej dominująco i jeszcze lepiej będzie działał dla drużyny. Chyba nie muszę wspominać, że to wyjątkowy piłkarz w Ekstraklasie. Rozmawiałem również z wieloma zawodnikami o moim pomyśle uczynienia go kapitanem, opinia tych najbardziej odpowiedzialnych nigdy nie jest bez znaczenia. Jak na razie Josue zagrał bardzo solidną rundę, mówię to, ponieważ ma w sobie o wiele więcej możliwości i jest kluczem do naszego sukcesu. Kiedy jest w dobrym nastroju i pracuje, trudno zatrzymać jego i nas.

Josue i Filip Mladenovic są liderami zespołu - ale za pół roku może ich już nie być, bo wygasają im kontrakty. Czy wyobraża pan sobie drużynę za pół roku bez "Mladena" i "Jo"?

- Przez pół roku w piłce cały świat może zostać wywrócony do góry nogami. Ale tak na poważnie: trudno mi sobie wyobrazić naszą obecną drużynę bez tej dwójki. Właściwie to nie do pomyślenia w tej chwili. Spójrzcie na ich statystyki, one nie kłamią. Na pewno słyszeliście powiedzenie: "każdy jest do wymiany, ale nie każdego da się zastąpić". Potrzeba czasu i zawodników o jakości Josue czy Mladenovica, aby stworzyć topowy zespół. Wszyscy jesteśmy tego świadomi - taka jest teoria. Musimy zobaczyć, czy klub będzie w stanie ich zatrzymać. My jako zespół możemy się do tego przyczynić tylko poprzez pokazanie im takiego przesłania: możecie tutaj odnieść sukces. Aby to zrobić, musimy do końca walczyć o tytuł w lidze i puchar.

radość Filip Mladenović Josue Pesqueira

A co jeśli Josue i Mladenovic nadal nie będą u nas latem przyszłego roku?

- Każda topowa drużyna potrzebuje zawodników z tą dodatkową jakością, która robi różnicę w stosunku do przeciwnika. Ivi Lopez w Rakowie. Lech Poznań w zeszłym sezonie z Kamińskim i Ishakiem. Legia osiągnęła niezwykłe rzeczy na poziomie krajowym w ciągu ostatnich dziesięciu lat, Częściowo dlatego, że miała bardzo jakościowy, szeroki skład. Zdajemy sobie sprawę, że potrzebujemy ponownie takich zawodników, jeśli chcemy stać się Legią, którą wszyscy znają.

Nie oszukujmy się. Legia będzie miała problem z pozyskaniem takich nowych zawodników bo w kasie pusto. A czy można się spodziewać, że zimą ktoś odejdzie?

- Kto?

Ci, ktorzy wzbudzają zainteresowanie innych klubów - Tobiasz, Nawrocki, Slisz. Legia mogłaby wygenerować pieniądze z ich sprzedaży.

- Nie wolno nam patrzeć tylko na pieniądze. Nie jesteśmy bankiem. Jesteśmy najbardziej znanym klubem piłkarskim w Polsce, który chce zaoferować dziesiątkom tysięcy ludzi wspaniały mecz w każdą sobotę. To oznacza, że kiedy pojawia się dobra oferta za zawodnika, musimy dokładnie rozważyć i zanalizować co straci drużyna, jeśli on odejdzie i czy nie stracimy jeszcze więcej pieniędzy, jeśli nie osiągniemy bez niego miejsca dającego udział w europejskich pucharach? Ci wszyscy, których wymieniłeś, to zawodnicy podstawowego składu z dużym potencjałem. Byli najlepsi w rundzie jesiennej. Z pewnością są na listach różnych zagranicznych klubów, ale ze sportowego punktu widzenia puszczenie ich teraz byłoby dla nas więcej niż nierozsądne. Moim zadaniem jest przedyskutować wszystko z Jackiem Zielińskim i jasno przedstawić nasz punkt widzenia w wewnętrznym gronie.

Kosta Runjaić Jacek Zieliński

Czyli mamy jasność, że teraz nikt ważny dla zespołu nie odejdzie, a czy ktoś przyjdzie? Piłkarze są drodzy i w obecnej sytuacji będzie dość trudno ich ściągnąć.

- Jeśli nie ma się wielkich pieniędzy, trzeba spróbować zaoferować zawodnikom coś innego: na przykład klub z jasnymi strukturami, klarownymi pomysłami, świetnymi warunkami pracy i wybitnymi kibicami. Legia ma wiele do zaoferowania nawet teraz. Mimo nieco zaciśniętego pasa, da się przekonać do gry dla Legii jakościowych zawodników. To jest zadanie dla wszystkich zarządzających klubem.

Może warto rozejrzeć się wśród zawodników Ekstraklasy, którym wygasają kontrakty?

- Dlaczego nie? Ale doświadczenie i tendencja pokazuje, że zawodnicy i ich agenci, którzy kwalifikują się do nas, wolą przenieść się za granicę zamiast do Legii. Z mojego punktu widzenia jest to zbyt wczesne, zdecydowanie zbyt wczesne. Utalentowani polscy zawodnicy są poszukiwani za granicą i stosunkowo tani. Często zadaję sobie pytanie, co jest lepsze: siedzieć tydzień w tydzień na ławce w drugiej lidze włoskiej, z wysoką miesięczną pensją, czy raczej iść swoją drogą i rozwijać się krok po kroku w czołowym krajowym klubie? Dla mnie odpowiedź jest prosta, ale to nie znaczy, że oczywista dla innych.

Kosta Runjaić

Polecamy

Komentarze (151)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.