Mateusz Wieteska, Djordje Crnomarković

Lech - Legia: Ekstraklasowa ziemia obiecana

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

30.05.2020 09:00

(akt. 30.05.2020 13:55)

Przystawka już za nami. Czas na danie główne. W sobotę kibiców czeka klasyk: Lech Poznań zagra z Legią Warszawa. Zmysły są wyostrzone, bo po przerwie związanej z pandemią koronawirusa, od razu dojdzie do hitu. Oczekiwanie można porównać do marzeń o futbolowej ziemi obiecanej. Ale dopiero po ostatnim gwizdku sędziego będzie można odpowiedzieć na tradycyjne pytanie: był hit czy kit? Początek meczu o godzinie 20:00. Relacja na Legia.Net.

Był moment, w którym nadmiar meczów Legii Warszawa z Lechem Poznań odbierał przyjemność z myśli o zbliżającym się klasyku. Od maja 2015 roku, obie drużyny zmierzyły się ze sobą siedem razy. Potem spotkania generowały mniejsze lub większe emocje, ale dawno rywalizacja "Wojskowych" z poznaniakami nie była wyczekiwana tak bardzo jak teraz. Pucharowa przystawka była dla obu zespołów formalnością. 27. kolejka PKO Ekstraklasy przyniesie danie główne po przerwie związanej z pandemią koronawirusa. Pierwszy gwizdek, przynajmniej na chwilę, będzie niczym przeniesienie do futbolowej ziemi obiecanej. Miejsca, po którym wszyscy kibice będą obiecywać sobie wytęsknionych emocji. 

Poprzednie lata nie zawsze przynosiły spotkania, które po ostatnim gwizdku sędziego zasługiwały na miano klasyku. Ale meczom przechodzącym do historii trudno odmówić braku konkretów. Nie można pokusić się o inny wniosek, jeśli ostatni remis w spotkaniach Legii z Lechem padł we wrześniu 2014 roku. Trenerem warszawskiej ekipy był Henning Berg. Bramki zdobywali Tomasz Brzyski i Dossa Junior. W Lechu grał wówczas Kasper Hamalainen, kttóry opowiadał nam o wspomnieniach z Legii (KLIKNIJ). Czasy się zmieniły. Sam fakt epidemii koronawirusa pokazał, jak chwila i jedno, choć globalne zdarzenie, potrafi odmienić sytuację. I to nie tylko w futbolu, ale we wszystkich dziedzinach życia na całym świecie. 

Piłka wraca. Cała na biało. Wyczekiwana. Pierwsze mecze nie uprawniają do wyciągania pochopnych wniosków. Faktem są za to awanse Legii i Lecha do półfinału Pucharu Polski. W pierwszych meczach po długiej przerwie, obie drużyny pewnie rozprawiły się z pierwszoligowcami. Zespół Aleksandara Vukovicia pokonał 2:1 Miedź Legnica. „Kolejorz” ograł 3:1 Stal Mielec. Spotkania były podobne, bo faworyci dominowali, prowadzili grę i nie zostawili wątpliwości, że awans im się należał. 

Ale w Poznaniu wiele się zmieni. Odmienne będą choćby składy. Lista graczy, z których nie może skorzystać Vuković jest długa. Od dawna wiadomo, że w Wielkopolsce nie pojawią się Paweł Wszołek oraz Jose Kante. Skrzydłowy musi pauzować z powodu nadmiaru żółtych kartek. Atakujący nie może za to zagrać z powodu dyskwalifikacji po czerwonej kartce w meczu z Piastem. Reprezentant Gwinei nie zagra przeciwko lechitom, ale będzie poza kadrą także w spotkaniu z Wisłą Kraków. Do tego doszły świeże problemy zdrowotne. Tuż przed rywalizacją w Legnicy, kontuzji nabawili się Maciej Rosołek i Arvydas Novikovas. Do tego doszły kłopoty bramkarzy: Radosława Cierzniaka i Radosława Majeckiego. Z tego powodu szansę debiutu w Pucharze Polski otrzymał Wojciech Muzyk. Sytuacja między słupkami ma jednak wrócić do normalności. Wiele wskazuje na to, że gotowy do gry w Poznaniu będzie Majecki. Nestor wśród legijnych golkiperów wciąż boryka się z urazem pleców, stąd na ławce zasiądzie 21-latek, który latem trafił na Łazienkowską z Olimpii Grudziądz. 

Przeczytaj przed meczem!

Wywiad z Kasperem Hamalainenem (KLIK)

Zmiany w składzie legionistów nie są tajemnicą, choć zostaje kilka wątpliwości. W Legnicy kilku zawodników było oszczędzanych. W tej grupie znaleźli się Artur Jędrzejczyk, Andre Martins czy Luquinhas. Cała trójka powinna zameldować się w Poznaniu na boisku. Do tego dojdzie inny rezerwowy, Tomas Pekhart. Czech będzie musiał zastąpić Kante. Wspomniany kapitan stworzy duet środkowych obrońców z… Mateuszem Wieteską lub Igorem Lewczukiem. Ostateczna decyzja o graczu, który będzie partnerował reprezentantowi Polski zapadnie w dniu meczu. Zastanawiać może także ostateczne zestawienie ofensywy. Jeśli Vuković postawi na Luquinhasa i Mateusza Cholewiaka, to Grono odpowiadające za atak powinien uzupełnić Walerian Gwilia. Gruzinowi, choć strzelił gola, brakowało skuteczności w Legnicy, ale nie sposób było mu odmówić chęci do gry i aktywności pod bramką Łukasza Załuski. 

Dariusz Żuraw ma zapewne mniejszy ból głowy od swojego serbskiego konkurenta. Lech grał dzień później od Legii, lecz nie musiał martwić się wyjazdem na kolejne spotkanie. W Mielcu nie zagrał choćby Christian Gytkjaer, najskuteczniejszy gracz "Kolejorza". Wszystko wskazuje na to, że Duńczyk będzie gotowy do gry przeciwko legionistom. W odwodzie pozostaną Paweł Tomczyk oraz Timur Żamaletdinow, strzelec gola w spotkaniu ze Stalą. Pod znakiem zapytania stoi gra Roberta Gumnego. Brylancik Lecha nie zagrał w tym roku ani razu, lecz dzięki przerwie, miał czas na wyleczenie urazu. Można wątpić czy Żuraw zdecyduje się na grę Polaka od początku spotkania. Szkoleniowiec Lecha przyznał za to, że nie będzie mógł skorzystać z Thomasa Rogne, środkowego obrońcy, który zmaga się z kontuzją.  

Christian Gytkjaer

Sobotnie spotkanie w Poznaniu zapowiada się smakowicie, bo przy Bułgarskiej zmierzą się dwie drużyny, które strzelają najwięcej goli w tym sezonie. Legia jest na prowadzeniu, tak w tabeli, jak i we wspomnianej statystyce, bo jej gracze zdobyli w tym sezonie 54 bramki. Lechici trafiali do siatek przeciwników 45 razy. „Kolejorz” zajmuje piąte miejsce w PKO Ekstraklasie i traci do warszawskiej ekipy dziewięć punktów. Ale nie zmienia to faktu, że zespół Żurawia, wraz ze Śląskiem Wrocław, ma na koncie najmniej porażek w całej lidze. 

Legia, zespół z największą liczbą zwycięstw (16), zagra w sobotę ze świeżo zdetronizowanymi królami remisów (9). Taki sam wynik mieli wrocławianie, lecz Śląsk postarał się o prowadzenie w klasyfikacji za sprawą piątkowego meczu z Rakowem Częstochowa (1:1). Kluczowa, dla postawy całego Lecha, może okazać się postawa Gytkjaera. Duńczyk strzelił w tym sezonie piętnaście goli w lidze i przewodzi klasyfikacji strzelców. Legia musi radzić sobie bez dobrze radzącego sobie przed pandemią Kante, ale egzamin w Wielkopolsce będzie zdawał Pekhart. Czech ma za sobą pierwszą zdobytą bramkę. Doświadczony napastnik cieszył się z trafienia z Jagiellonią. Teraz Pekhart będzie mógł zasmakować spotkania w randze klasyku. 

Legia na wygraną w Poznaniu czeka od maja 2018 roku, kiedy prowadziła 2:0, a mecz nie został zakończony przez zamieszki na trybunach. Warszawiacy przeżywali wtedy miłe chwile, bo mogli świętować mistrzostwo. Ale seria gorzej brzmi, gdy mówi się o miesiącach bez wygranej. Od tamtej pory doszło tylko do dwóch meczów w Wielkopolsce. Ostatnie cztery spotkania obu drużyn kończyły się wygranymi gospodarzy. Ogólny bilans jest po stronie Legii. Na 133 spotkania, "Wojskowi" zwyciężali 59 razy. Doszło też do 33 remisów oraz 41 porażek.

Galeria: Lech - Legia 0:2

Za sędziowanie w trakcie klasyku odpowiedzialny będzie Tomasz Musiał z okręgu krakowskiego. Legia nie może narzekać na brak szczęścia do arbitra urodzonego w Hereford. Gdy w tym sezonie prowadził spotkania "Wojskowych", ci trzykrotnie wygrali (3:1 z Rakowem, 2:1 z Lechem i 2:0 z Lechią), a tylko raz przegrali 0:2 z Zagłębiem w Lubinie.

Eksperci z TOTALbet nieznacznych faworytów widzą w liderze rozgrywek. Za wygraną Legii i każdą postawioną złotówkę, zarobić będzie można 2,65. Zwycięstwo gospodarzy zostało wycenione na 2,75. Mnożnikiem obowiązującym przy remisie będzie 3,25

Spotkanie Lecha Poznań z Legią Warszawa rozpocznie się w sobotę o godzinie 20:00. Relacja tradycyjnie będzie dostępna na Legia.Net. Transmisja na TVP 2, TVP Sport oraz w Canal+Sport.

Przewidywane składy:

Legia: Majecki – Vesović, Wieteska, Jędrzejczyk, Karbownik – Luquinhas, Martins, Antolić, Cholewiak – Gwilia – Pekhart

Lech: van der Hart – Butko, Satka, Crnomarković, Kostewycz – Puchacz, Muhar, Tiba, Jóźwiak – Ramirez – Gytkjaer.

Byli piłkarze i ich pseudonimy. Czy pamiętasz? Cz. 2.

Piotr Włodarczyk
1/15 Dużo kosztował, bo 700 tys. euro, ale nie rozrabiał jak Gremliny. „Gizmo”.

Polecamy

Komentarze (177)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.