kucharski

Legia Mistrz 2020. Komentarz. Brawo Vuko!

Redaktor Adam Dawidziuk

Adam Dawidziuk

Źródło: Legia.Net

11.07.2020 19:22

(akt. 11.07.2020 19:14)

Legia została mistrzem Polski. Tytuł wrócił do Warszawy. W dobrym stylu, z wieloma meczami, które zapamiętamy na dłużej. I chyba niewiele, o których chce się zapomnieć.

Cofnijmy się te 14-15 miesięcy, do nominacji Aleksandara Vukovicia. Do nieudanego, zepsutego finiszu poprzedniego sezonu. Na Vukovicia zewsząd leciały gromy. W pewnym stopniu słuszne, bo zaczął nieźle, a potem była równia pochyła. Jednak od początku miał plan. Plan na ten zespół. Zbudować go w taki sposób, w jaki zawsze sobie wyobrażał. Czyli stworzyć grupę ludzi, którzy będą się wspierać, pomagać sobie, pójdą za sobą w ogień, a jak trzeba, to na imprezę. Grupę charakterów pasujących do siebie, bez gwiazd, bez toksycznych postaci. Te mniej lub bardziej po cichu zostały usunięte.

Początek był jak łażenie na bosaka po ostrych kamieniach. Co krok, to bolało. Słabe mecze, słabe wyniki, ale należało pamiętać, że nic nie rodzi się od razu. Normalnie to 9 miesięcy, a u słoni podobno nawet dwa lata. Vukoviciowi, ojcowi dwojga dzieci, udało się to nieco wcześniej.

Pamiętając ten sezon będą przychodzić do głowy wysokie wygrane, wiele efektownych spotkań, takich, o których pogadamy za kilka lat. W tych poprzednich sezonach za dużo takowych nie było. 

Niesprawiedliwością byłoby przypisywanie wszystkiego „Vuko”. Pamiętacie mój komentarz z bodaj kwietnia 2019 roku? Nazwałem go „Oficerowie i generałowie”. Przekonywałem, że skoro nie wypaliły koncepcje z drogimi trenerami, z nazwiskiem, może postawić na swojego. Aleksandara Vukovicia. Ale pod jednym warunkiem. Wokół niego zostanie zbudowany sztab, duży sztab, który będzie pracował. I tak się stało. Vuković, Marek Saganowski, który serce ma tak duże, że pewnie wystarczy go na trasę z rodzimej Łodzi do Warszawy. Janek Mucha, Krzysztof „Kapello” Dowhań – odpowiadający za bramkarzy. Łukasz Bortnik, który pokazał, że nie trzeba przestawiać fotokomórek, aby mieć dobre wyniki badań. I pozostali. 

Bo siłą Legii był kolektyw. Siłą Legii była atmosfera. Siłą Legii była Legia. Taka Legia, która powinna być dawno, ale przez fanaberie niektórych, takową nie była. Można mieć dużo pieniędzy, ale to niczego nie oznacza. Jeśli nie tworzy się drużyny. Tak, ostatnio grała słabo, miała wiele problemów, ale to jak z rankingiem UEFA w 2016. Gdyby go nie było na takim poziomie, to w play-offach Legia nie wylosowałaby Dundalk. Zapracowała sobie na to wtedy, na mistrzostwo zapracowała dzisiaj. Może nie deklasując, bo wciąż tych porażek jest za dużo, ale mocno napinając muskuły.

Pamiętam wiele moich rozmów z Vuko, jeszcze piłkarzem Korony, już u schyłku, kiedy w zasadzie w każdym meczu grał na proszkach przeciwbólowych. To wtedy wymyślił „narzekanadol”, jako podstawowy lek dla Polaków. Vuko mówił wtedy, że Legia musi skupić się na tym, aby dominowała w Polsce, bo Ligi Mistrzów i tak nie wygra, a polską – owszem. Dopiero kolejnym krokiem powinno być myślenie o europejskich pucharach. 

I tak się stało, całkiem niedawno, były puchary, była Liga Europy, była Liga Mistrzów. Tyle że wszystko trzeba budować od początku po ostatnich trzech latach. I za to będzie rozliczany Vuković  jako frontman tego sztabu. Pierwszy krok już zrobił, wydaje się, że ten łatwiejszy. Czas na kolejny. Ma wszystko, czego potrzebuje trener. Charyzmę, wiedzę, umiejętności. A nawet jak mu czegoś brakuje, to bierze takich gości, którzy tę jego wiedzę uzupełnią. Jak we wspomnianym moim komentarzu z oficerami i generałami. Bo takim jesteś generałem, jakich oficerów masz pod sobą.

Bawcie się dobrze na fecie. 

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.