Domyślne zdjęcie Legia.Net

Liga w loży szyderców

Michał Bronowicki

Źródło: Legia.Net

02.10.2007 15:16

(akt. 22.12.2018 02:16)

Połowa drużyn Orange Ekstraklasy może być usatysfakcjonowana z wyników dziewiątej serii spotkań, ponieważ odniosła zwycięstwa. Spośród połowy klubów zawiedzionych przegraną, połowa postanowiła dokonać radykalnych zmian i wymieniła trenerów. Nowymi szkoleniowcami pierwszoligowców zostali Mirosław Jabłoński w Łódzkim Klubie Sportowym oraz Janusz Białek w Odrze Wodzisław. Przynajmniej do połowy sezonu obaj powinni wytrwać na swoich stanowiskach.
W Wodzisławiu Śląskim zmierzyły się zespoły, które w minionym tygodniu dość zgodnie uznały, że Puchar Polski to jednak rozgrywki mniej wartościowe niż Orange Ekstraklasa i pożegnały się z „turniejem tysiąca drużyn” najszybciej jak mogły. W sobotę Odra przegrała na własnym terenie z Lechem po raz pierwszy od jedenastu lat, co w efekcie wprowadziło nieplanowany galimatias na ławkach trenerskich. Oto Franciszek Smuda, który szykował się do opuszczenia polskiej ligi i objęcia posady szkoleniowca Energie Cottbus, umocnił pierwszym wyjazdowym zwycięstwem swoją pozycję w klubie, natomiast Mariusz Kuras, który zupełnie nie miał ochoty odchodzić z rodzimej ekstraklasy, musiał się z nią pożegnać. Samotność bywa podobno jak wino i uderza ludziom do głowy, a wtedy konieczne stają się wizyty u psychologów, więc dla towarzystwa, wraz z trenerem Odry, ligę opuścił Wojciech Borecki, który w ŁKS doświadczeń ze specjalistami tej dziedziny miał już chyba nadto. Sesje terapeutyczne zdały się na nic i łodzianie gładko oddali punkty drużynie Korony Kielce. Tymczasem żółto-czerwoni najwyraźniej pozazdrościli Legii passy meczów bez straty gola i kontynuują własną, trwającą akurat od szóstej kolejki, kiedy to warszawianie rozegrali ostatnie swoje ligowe spotkanie bez utraty bramki. W piątkowym meczu przy Łazienkowskiej wyjątkową klasę pokazał sędzia, który mocno zapracował na miano autentycznie sprawiedliwego, po równo obdzielając Legię i GKS bramkami „z kapelusza”. Dwa niesłusznie uznane gole podniosły jednak statystyki strzeleckie, więc należy przyznać, że decyzje arbitra niewątpliwie niosły ze sobą pewną wartość. Poza tym któż z nas nie uznałby bramki-prezentu Chinayamie, który mógł dzięki temu radośnie celebrować urodziny? Dalecy od euforii byli tylko zawodnicy z Bełchatowa, ponieważ wysoko przegrali na stadionie Wojska Polskiego, ale po prawdzie zasłużyli na taką karę, bowiem nie wykazali ani szacunku dla kości rywali z boiska (co boleśnie odczuł choćby Tomasz Kiełbowicz), ani dla kibiców, którym dość długo kazali czekać w deszczu na swój przyjazd (sędzia musiał przesunąć początek zawodów). Zrozumiałe, że właśnie wobec spóźnienia i ulewy, jaka nawiedziła wówczas Warszawę, fani z trybuny otwartej poczuli się obrażeni i niemal przez cały mecz się nie odzywali. Z poślizgiem rozpoczął się także mecz w Białymstoku, ale tam opóźnienia to już niemal standard – sztuczne oświetlenie, które miało pojawić się przed poprzednim ligowym meczem Jagiellonii, w pełnej krasie kibice mogli oglądać dopiero w miniony weekend podczas spotkania z Widzewem. Te uroczyste wydarzenie gospodarze uczcili strzeleniem swojego setnego gola w ekstraklasie, ale nie mogło być inaczej, ponieważ zawodnicy z Białegostoku postanowili w tym wyjątkowym dniu trafiać za wszelką cenę, niezależnie do której bramki. W efekcie, mimo gola samobójczego, wygrali przy aplauzie dziesięciu tysięcy kibiców, rewanżując się Widzewowi za porażkę na tym samym stadionie w Pucharze Polski. No, ale tak miało być i wcale niekoniecznie w związku z zasadą coś za coś, lecz raczej przez upór Jagielloni, która gromadzi punkty wyłącznie przed własną publicznością. Notabene nie jest w tym odosobniona. Podobną konsekwencję przejawia Cracovia, która w meczu z zamykającym tabelę Zagłębiem Sosnowiec planowała znacznie poprawić sobie bilans bramkowy. Stefan Majewski wystawił nawet trzech napastników, ale tym razem nie wykazał trenerskiego nosa, bo skończyło się zaledwie na jednym golu, choć zwycięskim. Problemy z nosem miał też podczas spotkania Jacek Wiśniewski, który po raz siódmy w karierze złamał sobie tę część ciała. Obiektywnie pisząc, urody mu to specjalnie nie odbierze. Nosa miał za to Leo Beenhakker, który udał się na mecz do Grodziska Wielkopolskiego, gdzie zawody miały niezwykły przebieg. Kto narzeka na brak innowacji w futbolu, zwłaszcza w Polsce, niech wie, że to podczas spotkania Groclinu z Górnikiem Zabrze doszło do sytuacji, w której mecz prowadziło dwóch arbitrów. Wprawdzie nie sędziowali jednocześnie każdy na swojej połowie, jak głosi pewna nowatorska koncepcja, ale za to równo po połowie, i zarazem z olbrzymią finezją. Piłkarze gości ujrzeli na przykład aż trzy czerwone kartki, ale z boiska zejść musiało jedynie dwóch z nich – kara dla Tomasza Hajty okazała się okrutnym żartem Konrada Bobkiewicza, który w przerwie przejął gwizdek od kontuzjowanego Mariusza Podgórskiego. Górnik kończył mecz w dziewiątkę po tym jak Boris Pesković i Jerzy Brzęczek uznali, że trzy punkty nie są drużynie niezbędne, a ich zespół stać, aby wygrywać na wyjazdach wyłącznie od święta, wszak ostatni raz zwyciężyli w ekstraklasie na obcym boisku jedenastego listopada ubiegłego roku. No cóż, niebawem kolejne obchody odzyskania niepodległości, więc znów pojawi się szansa, jakkolwiek na świąteczną, czternastą kolejkę zabrzanie wyjadą do Lubina. Zagłębie miewa jednak dni lepsze i gorsze, ostatnio z przewagą tych drugich. W miniony piątek podarowało punkty Polonii Bytom, co stanowi największą niespodziankę kolejki. Jedynym osiągnięciem mistrzów Polski była deklasacja beniaminka w statystykach rzutów rożnych, w których zwyciężyli aż 15-0. Gdyby tak, metodą podwórkową, zamieniać każde trzy kornery na jednego karnego, być może Polonia ponownie zainkasowałaby pięć goli, a Zagłębie komplet punktów? Kto wie? Tak czy inaczej osobliwie zaczął się marsz podopiecznych Czesława Michniewicza po tytuł, który trener obiecał przed tygodniem wywalczyć w czerwcu dla Lubina.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.