Domyślne zdjęcie Legia.Net

ŁKS Łódź – najbliższy rywal Legii

Robert Balewski

Źródło: Legia.Net

29.02.2008 18:34

(akt. 21.12.2018 02:10)

W sobotę drugi tej wiosny mecz ligowy legionistów. „Wojskowi” po nieudanej wyprawie do Grodziska zagrają na Łazienkowskiej z ŁKS Łódź. Łodzianie to jedna z najsłabszych drużyn w lidze, a nieustanne kuriozalne ruchy transferowe litewskiego właściciela połączone z problemami dyscyplinarnymi niektórych piłkarzy coraz bardziej upodabniają łódzki klub do Pogoni Szczecin pod rządami <b>Antoniego Ptaka</b>. Należy jednak pamiętać, że ŁKS to równocześnie zespół, któremu ciężko strzela się bramki – tylko Wisła i Legia straciły mniej goli w tym sezonie niż łodzianie.
Właściciel klubu z Łodzi, Litwin Algimantas Breikątas (bo trener Mirosław Jabłoński przy transferach nie miał wiele do powiedzenia) wymienił zimą pół drużyny. Pozbyto się kilku przeciętnych, ale ogranych w polskiej lidze zawodników, którzy mniej lub bardziej regularnie grali w pierwszej jedenastce (Tarik Cerić, Sebastian Przybyszewski, Miroslav Opsenica, Marcin Klatt, Jacek Dąbrowski, Łukasz Trałka, Marcin Komorowski) oraz nieprzydatnych dublerów typu Ivan Udarević czy Andrew Konopelsky. Dość gry w ŁKS mają też Ensar Arifović, który próbuje zaczepić się w Karpatach Lwów (choć w meczu z Legią zapewne jeszcze zagra) oraz wieczny rezerwowy Adam Cieśliński. W zamian ściągnięto natomiast czterech Brazylijczyków, Węgra, Albańczyka i Marcina Adamskiego. Po perypetiach udało się też podpisać kontrakt z Sebastianem Milą, jednak na mecz z Legią piłkarz ten zapewne jeszcze nie będzie gotowy. ŁKS do rundy wiosennej przygotowywał się w Turcji, rozegrał tam kilka sparingów, jednak wartość tych przygotowań była raczej mizerna, skoro w ich trakcie wymieniono przynajmniej połowę zespołu. W pierwszym wiosennym meczu ligowym łodzianie po bardzo słabym meczu zremisowali z Jagiellonią 0:0. Od tego spotkania w kadrze ŁKS nastąpiły kolejne zmiany, do tego czterech piłkarzy łódzkiego klubu wdało się w miejscowym kasynie w bójkę zakończoną interwencją policji, a współwłaściciel klubu, Daniel Goszczyński, zapowiedział wyciągnięcie surowych konsekwencji. Składu łodzian na mecz z Legią nie jest więc dziś w stanie określić do końca zapewne nawet trener Jabłoński. ŁKS gra systemem 4-4-2 w wariancie skrajnie defensywnym – z dwoma defensywnymi pomocnikami i bocznymi obrońcami trzymającymi się kurczowo własnej połowy. Broni się zazwyczaj całą drużyną, linia obrony ustawiona jest bardzo głęboko, a blisko niej grają środkowi pomocnicy – dlatego tak trudno jest strzelić łodzianom bramkę. O taktyce ofensywnej trudno cokolwiek powiedzieć, gdyż ze względu na ogromne zmiany kadrowe, poczynaniom zespołu przy rozgrywaniu piłki towarzyszy totalny chaos. Generalnie gra opierała się na indywidualnych akcjach skrzydłowych oraz długich wysokich piłkach do napastników. Wymiana kilku podań w środku pola przekraczała, przynajmniej w meczu z Jagiellonią, możliwości łodzian, a trudno oczekiwać, by w Warszawie po kolejnych zmianach drużyna zaprezentowała lepsze zgranie i zrozumienie. Stałych fragmentów gry, przy nieustannych rotacjach składu, rzecz jasna również nie da się odpowiednio opracować. Bramki ŁKS broni doświadczony Bogusław Wyparło, który niegdyś nie przebił się w Legii. Golkiper łodzian obdarzony jest przede wszystkim świetnym refleksem i bardzo dobrze gra na linii. Dzięki dużej jak na bramkarza szybkości i sprawności doskonale radzi sobie w sytuacjach jeden na jeden oraz przy strzałach z dystansu. Jego słabymi punktami są chwyt piłki oraz gra w powietrzu, gdzie nie pomaga mu niski, jak na bramkarza, wzrost. Popularny „Bodzio W.” to jednak wciąż silny punkt łódzkiego zespołu i pokonanie go będzie stanowić spory problem dla stołecznych piłkarzy. To właśnie jemu ŁKS zawdzięcza w sporej części małą ilość straconych jesienią bramek. Defensywa to najsilniejsza formacja ŁKS, głównie dzięki parze środkowych obrońców. Tomasza Kłosa nie trzeba przedstawiać – pomimo zaawansowanego wieku i coraz mniejszej szybkości i zwrotności, to wciąż bardzo wartościowy zawodnik. Niedostatki w przygotowaniu fizycznym nadrabia z nawiązką doświadczeniem i umiejętnością ustawiania się, dobrze również kryje indywidualnie. Choć nie jest już tak skoczny jak kiedyś, nadal świetnie gra głową. Jego partnerem jest równie doświadczony i solidny Marcin Adamski, który powrócił po latach do polskiej ligi i ta para może stanowić dość solidną i trudną do przejścia zaporę. Obaj stoperzy mogą stanowić spore zagrożenie przy rzutach rożnych i trzeba ich w polu karnym pieczołowicie pilnować. Znacznie słabsi są boczni obrońcy - Robert Łakomy i Arkadiusz Mysona. Tylko ten drugi, wykorzystując przyzwoitą szybkość wykazuje z rzadka jakieś inklinacje ofensywne, Łakomemu zaś umiejętnościami bliżej do drugiej ligi, niż do ekstraklasy. Ponieważ defensywa jest głęboko cofnięta, często nawet we własne pole karne, boczni obrońcy nie mają problemów z trzymaniem linii. Środek drugiej linii to wielka niewiadoma. Tworzy go Albańczyk Labinot Haliti i któryś z Brazylijczyków - pozyskany z Jagiellonii Everton, ewentualnie Paulinho lub Andreson. Haliti ma odpowiadać przede wszystkim za defensywę, a trener Jabłoński wyrażał się o nim w samych pozytywach – tyle, że żadnych zalet albański piłkarz w meczu z Jagiellonią nie zaprezentował. Natomiast trzej Brazylijczycy poziomem nie przerastają swoich rodaków ze szczecińskiej Pogoni za czasów Ptaka, a o kolejnym z brazileiros, Juca Vianie, nic bliżej nie wiadomo. Nic więc dziwnego, że łodzianie, prezentując w środku pola kompletny chaos grają albo z pominięciem drugiej linii, albo poprzez szarże skrzydłowych. Na prawym skrzydle gra Łukasz Madej, umiejętnościami piłkarskimi przerastający o dwie klasy większość kolegów. Szybki, dynamiczny, nieszablonowy, dobrze wyszkolony technicznie skrzydłowy łodzian ma również dobry przegląd pola i niezłe prostopadłe podanie, które wykorzystuje schodząc często do środka. Zapewne gdyby prowadził się bardziej sportowo, grałby dziś w znacznie lepszym klubie. Lewa flanka stanowi znacznie mniejsze zagrożenie, gdyż Robert Szczot to piłkarz bardzo przeciętny i chaotyczny, a jego wyszkolenie jest raczej na poziomie drugoligowym. Nie licząc indywidualnych popisów zawsze groźnego Madeja, druga linia nie stanowi więc zagrożenia dla rywali, a większość jej piłkarzy nadaje się wyłącznie do przeszkadzania przeciwnikom w rozgrywaniu piłki, zwłaszcza, że zgranie i wzajemne zrozumienie piłkarzy tej formacji jest bliskie zeru. No chyba, że uda się trenerowi Jabłońskiemu przygotować w dwa dni do gry Sebastiana Milę, którego umiejętności jak na polską ligę są bardzo duże, ale jego forma jest wielką niewiadomą. W ataku zagra zapewne jeszcze Ensar Arifović, choć myślami pewnie będzie już na Ukrainie. Bośniak to jeden z lepszych zawodników łódzkiego zespołu – niezbyt może szybki i średnio wyszkolony technicznie, ale potrafiący umiejętnie zastawić się z piłką i grać tyłem do bramki. Jest silny, potrafi przepchnąć się w polu karnym, dobrze też gra głową i stanowi zagrożenie przy rzutach rożnych. Jego główną wadą jest słaba skuteczność, nie powinno to jednak zwalniać obrońców „Wojskowych” od ścisłego krycia go w polu karnym. Jego partnerem będzie zapewne Węgier Gábor Vayer, który przyzwoicie wypadł w zeszłotygodniowym spotkaniu, pokazując przyzwoitą technikę i dynamikę – problem w tym, że w wyniku braku zgrania z resztą partnerów jego poczynania były bardzo chaotyczne. Trener Jabłoński może też zamienić go pozycjami ze Szczotem i wystawić na lewym skrzydle. W rezerwie są tylko wysocy Brazylijczycy Kleyr i Rodrigao, o których sam Jabłoński ma kiepską opinię oraz szybki i zwinny, ale bardzo wątły i niezmiernie chaotyczny Mieczysław Sikora. Ktokolwiek więc zagra obok Arifovicia w ataku łodzian, nie powinien stanowić żadnego zagrożenia dla bramki legionistów. Ponieważ ŁKS po przerwie zimowej przypomina raczej zbieraninę niż zespół, a zaledwie kilku piłkarzy posiada pierwszoligowe umiejętności, każdy inny wynik niż zwycięstwo Legii byłby kompromitacją stołecznej drużyny. Legia w formie powinna łodzian rozgromić, Legia bez formy powinna trzy punkty wymęczyć. Tym bardziej, że poza Madejem i Arifoviciem łodzianie nie posiadają żadnego zawodnika, który mógłby stanowić jakiekolwiek zagrożenie dla bramki strzeżonej przez Jana Muchę. Jedyny problem to rozmontowanie skomasowanej łódzkiej defensywy, gdyż ŁKS przyjedzie zapewne na Łazienkowską bronić się całą drużyną ustawioną pod własnym polu karnym. Za Legią przemawiają też statystyki – ŁKS nie wygrał z Legią w Warszawie od osiemnastu lat. Poniżej wyniki ostatnich pięciu ligowych spotkań Legii z ŁKS na Łazienkowskiej: 01.04.2007 Legia – ŁKS 2:1 16.07.1999 Legia – ŁKS 0:0 12.05.1999 Legia – ŁKS 3:2 02.10.1997 Legia – ŁKS 1:1 14.08.1996 Legia – ŁKS 3:0

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.