News: Maciej Murawski: Dąbrowski potrzebuje komfortu

Maciej Murawski: Obrońcy Legii nadzieją reprezentacji

Emil Kopański

Źródło: Legia.Net

16.08.2011 17:16

(akt. 04.01.2019 13:12)

<p>- Spartak Moskwa to świetny zespół, ale kluczem do sukcesu będzie czyste konto w pierwszym spotkaniu. Rosjanie są faworytem tego dwumeczu, ale Legia nie jest bez szans - mówi w rozmowie z naszym serwisem były obrońca Legii Warszawa i reprezentacji Polski, <strong>Maciej Murawski</strong>. Były szkoleniowiec Lechii Zielona Góra i Zawiszy Bydgoszcz wspomina także pojedynki z Valencią oraz ocenia formę linii defensywnej warszawskiego zespołu. Zapraszamy do lektury.</p>

W barwach Legii Warszawa rozegrał Pan dziesięć spotkań w europejskich pucharach. Które wspomina Pan najlepiej?

 

– Pierwsze spotkanie przeciwko hiszpańskiej Valencii w 2001 roku. Zremisowaliśmy 1:1 z jednym z najlepszych w tamtych latach zespołów świata, a mogliśmy nawet wygrać. Południowcy zazwyczaj w meczach na wyjazdach prezentują się gorzej i zdołaliśmy to wykorzystać. Faktem jest też, że przed pierwszym spotkaniem zostaliśmy nieco zlekceważeni.

Za to w rewanżu już tego błędu nie popełnili.

 

– Na Estadio Mestalla zagrali z wielką determinacją, potknięcie w pierwszym meczu zmobilizowało ich podwójnie. Do tego trener Okuka ustawił nasz zespół ultraofensywnie. Nawet w ligowym pojedynku ze Stomilem Olsztyn nie zagraliśmy w tak bardzo nastawionym na atak zestawieniu. Dodatkowo media przed spotkaniem pokazywały skróty pierwszego meczu i okazało się, że wynik 1:1 był nieco niesprawiedliwy – dziennikarze przedstawiali obraz w świetle pomyłek sędziowskich. Według nich powinniśmy wygrać 3:0. Zapanował wielki optymizm, nawet Czarek Kucharski i Moussa Yahaya udzielali wywiadów w których zapewniali, że jedziemy do Hiszpanii po zwycięstwo.

 

Rzeczywistość okazała się jednak mocno brutalna.

 

– Wynik był bardzo smutny, to chyba najwyższa porażka, jakiej doznałem jako zawodowy piłkarz. Porażka 1:6 odzwierciedlała jednak różnicę między oboma zespołami. Nigdy wcześniej nie widziałem tak grającego zespołu. Błyskawiczne rozgrywanie piłki, klepka, niesamowity sposób gry. Cóż to była za paka! Kiki Gonzalez, Adrian Ilie, Pablo Aimar, Amadeo Carboni, na ławce trenerskiej Rafael Benitez... Nic więc dziwnego, że w sezonie poprzedzającym mecz z nami awansowali do finału Ligi Mistrzów, w którym dopiero po rzutach karnych ulegli Bayernowi Monachium. Sam fakt, że mogliśmy się z nimi zmierzyć, był bardzo ciekawym doświadczeniem.

 

Tym razem Legii przyjdzie zmierzyć się z nieco mniej medialnym rywalem, Spartakiem Moskwa.

 

– Niemniej jednak to kapitalna drużyna. Istotny będzie pierwszy mecz – Legia musi mieć czego bronić w Moskwie. Nie można pozwolić sobie na stratę bramki, warszawianie zapewne nastawią się na kontrataki. Niedobrze, że pierwszy mecz Legia rozegra u siebie. Spartak jest faworytem tego dwumeczu i będzie musiał atakować. W otwartej grze widzę szansę piłkarzy Macieja Skorży. Budżetów obu zespołów nie ma nawet sensu porównywać, ale na szczęście na boisku wartość drużyny nie ma żadnego znaczenia. Szansą dla legionistów są jeszcze prestiżowe derby z CSKA, które czekają Spartaka kilka dni po pojedynku z Legią. Być może szkoleniowiec zespołu z Moskwy będzie chciał oszczędzić trochę sił na mecz z CSKA.

 

Jak oceni Pan przedsezonowe wzmocnienia Legii?

 

– Nowi zawodnicy szybko zaaklimatyzowali się w drużynie. Danijel Ljuboja ma ogromne umiejętności, do tego jest Serbem, a w Legii jest już spora grupa zawodników z tego regionu. Michał Żewłakow z kolei to bardzo doświadczony piłkarz, który z aklimatyzacją nie ma kłopotów w żadnym klubie. Wniósł do defensywy sporo spokoju. Widać, że tym razem trener Skorża postawił na kosmetyczne zmiany w składzie. Czas na rewolucyjne zmiany zazwyczaj w polskiej lidze jest zimą. W Legii te gwałtowne zmiany nastąpiły przed poprzednim sezonem i drużyna cały sezon się docierała. Tym razem trener ma już trzon zespołu i może tylko zmieniać pojedyncze elementy. Tylko Moshe Ohayon dołączył do drużyny trochę później niż Żewłakow i Ljuboja i z tego powodu może mieć na początku trudniej.

 

Jako były obrońca Legii Warszawa i reprezentacji Polski ma Pan prawo do oceny postawy defensywy drużyny z Łazienkowskiej w pierwszej fazie sezonu. Gdzie są jej silne, a gdzie słabe punkty?

 

– W środku pewne miejsce ma Michał Żewłakow, o którym wspominałem wcześniej, i jak na razie z pewnością nie zawodzi. Bardzo miło zaskoczył mnie Marcin Komorowski. Kiedy grał na lewej stronie boiska, miał bardzo daleko do podstawowego składu. W kadrze są bowiem również Tomek Kiełbowicz i Kuba Wawrzyniak. Po przestawieniu na pozycję stopera ma troszkę łatwiej. Jest lewonożnym graczem, a takich w środku obrony nie ma zbyt wielu. Komorowski potrafi rozegrać piłkę po diagonalnej, dobrze wyprowadza ją z defensywy. Na lewej stronie sytuacja także jest całkiem niezła. Dobrze sezon zaczął Wawrzyniak, a w odwodzie trener Skorża ma jeszcze Kiełbowicza. Ogromne postępy zrobił Kuba Rzeźniczak, wrócił do reprezentacji. W razie potrzeby może zastąpić go Artur Jędrzejczyk i, co widać było w Krakowie, daje sobie radę, dysponuje sporym potencjałem. Do gry wrócili także Inaki Astiz i Dickson Choto, więc na każdej pozycji w linii obrony szkoleniowiec ma do dyspozycji dwóch graczy. To daje duży komfort, zwłaszcza gdy zespół walczy na trzech frontach.

 

A co może Pan powiedzieć o Wojciechu Skabie?

 

– Nabrał pewności siebie i jest wreszcie pewnym punktem zespołu. Legia jest specyficznym klubem i niekiedy bramkarz potrzebuje więcej czasu, aby radzić sobie z oczekiwaniami i presją. Początkowo nie wyglądał najlepiej, ale Jan Mucha także we wczesnym okresie gry przy Łazienkowskiej nie prezentował się wybitnie. Gra w Legii różni się od występów w Polonii Bytom czy Odrze Wodzisław Śląski. Tam bramkarz ma mnóstwo okazji, by się wykazać, a nawet jeśli popełni błąd, to pozostanie on niezauważony. Tymczasem gdy pomyli się będąc bramkarzem Legii, wybucha bomba. Trzeba się do tego przyzwyczaić i Wojtek jest już tego bardzo bliski.

 

Warto zwrócić uwagę, że linia obronna jest ostatnio w całości polska.

 

– Owszem, i reprezentacja może mieć z tego dużą korzyść. Boczni obrońcy Legii lubią włączać się do akcji ofensywnych i wiedzą, jak stworzyć przewagę. To, zwłaszcza w atakach pozycyjnych, ogromna siła, którą trzeba wykorzystywać. Rzeźniczak z Wawrzyniakiem osiągnęli klasę reprezentacyjną. W klubie można też liczyć na Tomka Kiełbowicza, który mimo upływu lat ciągle dużo może dać drużynie.

 

Często bywa Pan na meczach przy Łazienkowskiej?

 

– Jeśli na stadionie Legii rozgrywany jest ciekawy mecz, zawsze z chęcią przyjeżdżam. Oglądałem między innymi rewanżowe spotkanie z Gaziantepsporem. Niestety, nie będę mógł być obecny na pierwszym meczu ze Spartakiem. Wyjeżdżam bowiem na żagle. Będę się jednak starał przycumować i gdzieś go obejrzeć. Mam nadzieję, że się uda.

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.