News: Marcin Mięciel: Powiedziano, że nie mam szans z Mezengą

Marcin Mięciel: Powiedziano, że nie mam szans z Mezengą

Marcin Szymczyk

Źródło: Polska The Times

09.01.2012 08:30

(akt. 12.12.2018 09:02)

<p>- Czym się różni ta dawna polska ekstraklasa, w której zaczynałem grać w piłkę, od tej obecnej? Opakowaniem na pewno. Ale to opakowanie jest bardzo istotne. Jak ja wyjeżdżałem do Bundesligi, to byłem zafascynowany tym zachodem, tymi stadionami, organizacją, chodziłem z otwartą buzią. Czułem się tak, jakbym przyjechał ze wsi do miasta. Jakbym był mniejszym człowiekiem. Zakompleksionym. Choć przecież przyszedłem z Legii, w której grałem z dychą na plecach i byłem co najmniej znanym zawodnikiem. Tam byłem nikim. Dzięki temu, że w naszych klubach zaczyna robić się normalnie, ewentualny przeskok nie będzie wywoływał w moich młodszych kolegach szoku - mówi w rozmowie z "Polską the Times" były zawodnik Legii Marcin Mięciel.</p>

Za późno Pan wyjechał, ale czy nie za wcześnie wrócił?


- Miałem jeszcze rok kontraktu w Bochum, ale chciałem znów do Legii. Nie udało nam się prawie nic wygrać w pierwszym sezonie i w związku z otwarciem nowego stadionu szukano pieniędzy na nowych zawodników, którzy mieli przyciągnąć ludzi na trybuny. Usłyszałem, że nie mam szans rywalizacji o miejsce w ataku z Bruno Mezengą. I co z tego, że byłem innego zdania. Musiałem odejść.


Ale jednak do Legii nie stracił Pan sympatii, po swoim jedynym golu jesienią dla ŁKS w derbach Łodzi, podbiegł Pan do fanów Widzewa i pokazał na palcach elkę...


- Niby człowiek ma swoje lata, ale potrafi dać się ponieść emocjom. W ŁKS mi wybaczyli, bo wiedzą, że jestem kibicem Legii. A Widzew? No cóż, jak grałem jeszcze w Legii, to przez ten Widzew dwa razy nie zdobyłem mistrzowskiego tytułu, przegrywając w niesamowitych okolicznościach. Do tego doszły emocje po tym, jak mnie wyzywali przez cały mecz, no i stało się. To było spontaniczne. Nie wiem, jak zachowam się, strzelając ewentualnie bramkę w meczu z Legią. Teoretycznie nie powinienem demonstrować radości. Ale wie pan, mnie cieszą gole nawet te zdobywane na treningu.


A propos tych meczów z Widzewem, to obrosły już one mitami. Według spiskowej teorii przynajmniej jeden z nich został sprzedany.


- Wyreżyserować czegoś takiego nie daliby rady nawet w Hollywood. W mojej głowie nie mieści mi się, jak można by sprzedać mecz o mistrzostwo Polski. Ale widząc, jak wielu ludzi piłki jest zatrzymywanych, trudno mówić, że nie było korupcji w polskiej piłce. Jakoś jestem dziwnie przekonany, że gdyby nie ten proceder, miałbym znacznie więcej osiągnięć w kraju. Może jakieś mistrzostwa, może jakieś puchary.


Zapis całej rozmowy z Marcinem Mięcielem w dzisiejszym wydaniu "Polski the Times".

Polecamy

Komentarze (15)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.