News: Marcin Mięciel: W Łodzi wiedzą komu kibicuję

Marcin Mięciel: W Łodzi wiedzą komu kibicuję

Piotr Kamieniecki

Źródło: Polska The Times

08.01.2012 20:43

(akt. 12.12.2018 09:05)

<p>Chciałem wrócić znów do Legii po pobycie za granicą. Nie udało nam się prawie nic wygrać w pierwszym sezonie i w związku z otwarciem nowego stadionu szukano pieniędzy na nowych zawodników, którzy mieli przyciągnąć ludzi na trybuny. Usłyszałem, że nie mam szans w rywalizacji o miejsce w ataku z Bruno Mezengą. I co z tego, że byłem innego zdania. Musiałem odejść - mówi w rozmowie z gazetą "Polska The Times", Marcin Mięciel - atakujący ŁKS-u Łódź.</p>

Do Legii nie stracił Pan sympatii, po swoim jedynym golu jesienią dla ŁKS w derbach Łodzi, podbiegł Pan do fanów Widzewa i pokazał na palcach elkę...

 

- Niby człowiek ma swoje lata, ale potrafi dać sie ponieść emocjom. W ŁKS mi wybaczyli, bo wiedzą, że jestem kibicem Legii. A Widzew? No cóż, jak grałem jeszcze w Legii to przez ten Widzew dwa razy nie zdobyłem mistrzowskiego tytułu, przegrywając w niesamowitych okolicznościach. Do tego doszły emocje po tym jak mnie wyzywali przez cały mecz, no i stało się. To było spontaniczne. Nie wiem jak zachowam się strzelajac ewentualnie bramkę w meczu z Legią. Teoretycznie nie powinienem demonstrować radości. Ale wie pan, mnie cieszą gole nawet te zdobywane na treningu.

 

Jest Pan zadowolony ze swojej kariery?

 

- W ligach polskiej, niemieckiej i greckiej zagrałem ze czterysta spotkań, strzeliłem ponad sto goli. Pięć lat grałem w czołowych klubach greckich, trzy lata w Bundeslidze. Pograłem nawet kilka razy w reprezentacji i strzeliłem gola Cyprowi w debiucie za czasów Antoniego Piechniczka. Czyli nawet całkiem przyzwoicie. Cieszę się z tego co mam. Ale odnoszę wrażenie, że mógłbym ugrać dużo więcej. Czasem podejmowałem złe wybory, innym razem brakowało mi szczęścia. Tak jak w tym pamiętnym meczu na Słowacji, kiedy Kosecki i Świerczewski zdjęli koszulki i dostali czerwone kartki. Przecież tuż przed tym trener Apostel kazał mi wchodzić na boisko i stałem już przy linii bocznej. Wydawało mi się, że więcej osiągnę w Bundeslidze. Przed moim pierwszym podejściem do Borussii Moenchengladbach w sparingach strzeliłem kilkanaście goli, później już w lidze bramkę HSV w Hamburgu w 92 minucie na 3:3. Przewrotką. Panu wydawałoby się, że po takim starcie nie podbije Niemiec? A okazało się, że w następnym meczu z Bayernem nie zagrałem nawet minuty. Zderzyłem się z czymś czego nie znałem.

 

Jak się gra w najbiedniejszym klubie ekstraklasy?

 

- Gdyby nie to, że bardzo lubię grać w piłkę, pewnie już dałbym sobie spokój. Przecież my nie mamy nawet gdzie trenować. Stadion jest ruiną przypominającą skansen. Dwa razy w tygodniu pozwalają nam wejść na przywoite boiska, ale po jakimś czasie ktoś przychodzi i nas wyrzuca. Klubu nie stać na wynajęcie normalnych boisk, których już obecnie przecież nie brakuje. A miasto przejęło tereny ŁKS i nie zamierza w żaden sposób tego rekompensować. Sponsora, który kochałby piłkę w mieście Łódź nie sposób znaleźć od lat. O finansach nie będę mówił, bo nie ma o czym. Na obóz zimowy nigdzie nie pojedziemy. T-Mobile Ekstraklasa to coraz lepiej opakowany produkt, ale jak widać nie wszędzie.

Polecamy

Komentarze (12)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.