Marko Vesović

Marko Vesović: Legia potrzebuje trofeów, jak samochód paliwa

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

11.07.2019 09:55

(akt. 17.07.2019 00:07)

- Puchary to moc i energia, której pragniemy. Samochód potrzebuje paliwa, Legia – trofeów. Dla takich rzeczy warto walczyć za wszelką cenę. Ten klub zasługuj, tylko na pierwsze miejsca, nie drugie, trzecie lub czwarte – mówi w rozmowie z Legia.Net Marko Vesović, zawodnik stołecznego klubu. Reprezentant Czarnogóry opowiedział także o waleczności, ulubionych bohaterach z kreskówek, zmianie numeru i grze w Lidze Europy.

Którą postać z kreskówek albo superbohatera wspominasz najlepiej?

- W dzieciństwie oglądałem bajkę „Tom i Jerry”. Moim zdaniem to najlepsze kreskówka, którą widziałem. Dlaczego? Tom starał się być sprytnym kotem, robił wszystko co w jego mocy, aby schwytać myszkę. Tytułowy Jerry w zabawny sposób zawsze potrafił znaleźć ucieczkę. Bardzo dobrze wspominam te dwie postacie.

Na murawie starasz się wcielać w jakiegoś bohatera o większej mocy jak na przykład Spiderman czy Hulk?

- (Śmiech). Próbuję być pozytywnym bohaterem, który pomaga innym. Nigdy nie myślę o sobie, tylko o kolegach z zespołu. Okej, można powiedzieć, że na murawie wcielam się w rolę herosa, ale – podkreślę – tylko w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Dążę do tego, aby być jak Robin Hood (śmiech).

Jesteś waleczny, ale czasami wydaje się, że łatwo cię zdenerwować na boisku.

- Zgadzam się. Taki już mam temperament, charakter… Staram się temu zapobiegać, ochłodzić moje zapędy. Nie jest to dla mnie takie łatwe. Oczywiście, jestem niezadowolony z tego, gdy po głupiej reakcji zostanę napomniany żółtą kartką, a później pauzuję w kolejnym meczu z powodu ich nadmiaru i nie mogę pomóc chłopakom. Im jestem starszy i posiadam większe doświadczenie, tym lepiej sobie radzę.

Jak walczy ci się o miejsce w składzie z Pawłem Stolarskim?

- Konkurencja to normalna rzecz w futbolu. Jeśli rywalizacja jest zdrowa, wszystko idzie w odpowiednim kierunku. Mam bardzo dobre relacje z Pawłem. Fantastyczny piłkarz z niezwykłym talentem, świetny facet. O tym kto gra, decyduje jednak trener. Czasami jest tak, że to ja występuję na prawej obronie. Zdarza się też, iż biegam na skrzydle, a „Stolar” jest wówczas ustawiony za moimi plecami. Cieszę się, że mogę z nim bezpośrednio walczyć, nawet gdy stawką jest miejsce w podstawowym składzie. W świecie futbolu dochodzi jednak do sytuacji, że gracze rywalizujący o tę samą pozycję, nie rozmawiają ze sobą, wzajemnie siebie unikają. Dla mnie to nie do pomyślenia.

Dla ciebie naprawdę nie ma znaczenia czy grasz na prawej obronie bądź w pomocy?

- To podchwytliwe pytanie (śmiech). Sam nie wiem, dobrze czuję się na obu pozycjach. Powiem więcej: jeśli chcesz ustawić mnie na bramce, zrobię wszystko, aby zaprezentować się jak najlepiej między słupkami. Jeżeli szkoleniowiec widzi mnie na skrzydle, staram się uwidocznić swoje walory. Tak samo dzieje się na boku obrony. Wówczas w większym stopniu skupiam się na defensywie, bieganiu od linii do linii. Reasumując – nie ma dla mnie znaczenia gdzie gram.

Już od najmłodszych lat miałeś obeznanie z pozycją prawego obrońcy?

- Nie. Od zawsze byłem skrzydłowym. Nie jestem zbyt wysoki, być może dlatego występowałem w drugiej linii. Kiedy zostałem graczem Crvenej zvezdy Belgrad, po raz pierwszy mogłem zasmakować gry na boku defensywy.

Dosyć dobrze mówisz już po polsku.

Marko mówi chwilę w naszym języku: - Staram się, ale gdy ktoś mówi za szybko, nic nie rozumiem. To jest jednak normalne. Wszystko zaczęło się od ostatniego obozu w Portugalii, gdzie w wolnych chwilach oglądałem w serwisie YouTube lekcje polskiego i postępy w nauce są coraz bardziej widoczne. Kiedy trafiłem do Legii, już od pierwszego dnia uczyłem się języka dwa razy w tygodniu pod okiem profesora. Tok zajęć nie był jednak zbyt długi, ponieważ po miesiącu został przerwany.

Wydaje się, że dla obcokrajowców, polski jest trudny. Aczkolwiek dla osób z Półwyspu Bałkańskiego, jest całkiem podobny do języka ojczystego. Dzięki temu dużo prościej, razem z Domagojem Antoliciem, przyswajamy wiedzę. Uczymy się szybciej niż na przykład Carlitos, który musi znacznie więcej się nagimnastykować, aby zrozumieć Polaków. W pewnym stopniu znamy z „Antolą” także gramatykę.

Chyba nauka języka dużo ci pomogła w Legii.

- Jak najbardziej. Na początku mojego pobytu przy Łazienkowskiej wszyscy rozmawiali po angielsku, nikt nie używał polskiego. Być może dlatego wcześniej nie rozpoczęliśmy nauki języka. Obecnie Aleksandar Vuković próbuje mówić głównie po polsku, oczywiście korzysta także z angielskiego, aby jego przekaz dotarł do wszystkich piłkarzy. Kiedy ludzie wokół mnie rozmawiają po polsku, uczę się szybciej i łatwiej przyswajam sobie nowo poznane słowa. 

Jakim typem trenera jest Aleksandar Vuković? 

- „Vuko” to prawdziwy lider. Wie, czego potrzebujemy. Pomaga nam i wyjaśnia jak najlepiej może to, czego od nas oczekuje. W zespole panuje dobra atmosfera, możemy swobodnie oddychać. Nikt się nie stresuje, nie denerwuje – czuć normalną komunikację. Co więcej, jeśli wydaje ci się, że coś nie jest wykonywane prawidłowo bądź masz inną koncepcję, możesz o tym porozmawiać z trenerem. Wówczas nie ma żadnego problemu. Czasami jednak szkoleniowcy nie akceptują pomysłów wdrażanych przez samych zawodników.

Jakbyś go nazwał: dobrym przyjacielem, bratem, tatą?

- Mógłbym powiedzieć, że to dobry przyjaciel, ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, że są pewne granice pomiędzy zawodnikiem, a trenerem. Musisz go szanować, ponieważ to duży autorytet. Jeżeli jednak potrzebujesz rady, zawsze ci pomoże. Działa to również w drugą stronę, o czym wcześniej mówiłem. Jeśli gracz na boisku stwierdzi, że warto wykonać coś innego albo zrobić coś nieco inaczej, wówczas konsultuje to z trenerem, od którego zależy akceptacja idei. To nie znaczy, że będzie sugerował się tylko radami innych, ale na pewno doceni jakąś wskazówkę w każdym momencie.

Można nazwać cię jednym z liderów na boisku?

- Zawsze robię wszystko co w mojej mocy, aby popychać zespół do przodu, wprowadzać odpowiednie nastawienie, wnosić sporo energii oraz mocy. Nie jest to łatwe, ale taki już jestem na boisku. Niezależnie w jakich barwach występuję, staram się pomagać najlepiej jak mogę. Czasami mi to nie wychodzi, czasami potrafię coś wnieść. Myślę, że koledzy z drużyny to „czują” i lubią gdy mają na boisku przyjaciela, który zawsze ich naciska oraz pobudza w pozytywnym kontekście, aby nikomu nie sprawiać kłopotów. Warto o tym pamiętać. Chodzi po prostu o to, aby uzyskać korzystny wynik.

Obecna kadra Legii jest lepsza od tej z tamtego sezonu?

- Przekonamy się o tym w meczach o stawkę, ponieważ teraz łatwo jest mówić. Mamy bardzo dobrych zawodników, w tym okienku doszło do nas kilku nowych piłkarzy, warto też pamiętać o młodych. Myślę, że odpowiedź na to pytanie poznamy na boisku po rozegraniu paru spotkań. W tym momencie mówię: tak, ale musimy zacząć to potwierdzać już wkrótce. Trzeba od słów, przejść do czynów.

News: Vesović i Philipps powołani do reprezentacji

Nowy sezon, nowy numer. Skąd pomysł na jego zmianę na koszulce?

- Wszyscy mnie o to pytają. Z „29” na plecach grałem w każdym dotychczasowym klubie. W zespołach z Czarnogóry, Serbii, Chorwacji zawsze miałem ten numer na koszulce. Kiedy przyjechałem do Polski, okazało się, że był on już zajęty przez Krzysztofa Mączyńskiego. Musiałem wówczas dokonać innego wyboru. Fajnie, iż od tych rozgrywek przejąłem jednak stary-nowy numer, który towarzyszy mi od wielu lat.

Przed wami dwumecz z Europa FC w ramach europejskich pucharów. Co wiecie o tym zespole?

- Najwięcej dowiadujemy się dzień przed meczem, wtedy jest analiza wideo przedstawiająca rywala. Najważniejszą rzeczą jest jednak to, jak my będziemy wyglądać na boisku. W poprzednim sezonie wiele osób myślało, iż Dudelange da się spokojnie ograć, a historia pokazała, iż nie udało nam się ich pokonać. Spadł na nas wtedy zimny prysznic, bardzo zimny. Nie możemy teraz pozwolić sobie na taką grę, aby nie odwiedziły nas demony z ubiegłych rozgrywek. Tamta nieudana walka o pozostanie w Europie była dla nas koszmarem, podobnie jak dla klubu, który zakończył sezon bez żadnego trofeum.

Nowi gracze wiedzą czym jest Legia, ponieważ już wielokrotnie słyszeli to od nas. Szybko przyswoili wiedzę na temat tej drużyny. Zawodnicy, którzy są w tym zespole trochę dłużej, zdają sobie sprawę, jak wypadliśmy w ostatnim sezonie i czego nie udało nam się zdobyć. Nadchodzące miesiące muszą być diametralnie inne, znacznie lepsze w naszym wykonaniu.

Czekasz z niecierpliwością na czwartkowy wieczór?

- Jak najbardziej. Jesteśmy zmotywowani i chcemy rozpocząć rozgrywki w najlepszy możliwy sposób. To ważne, jak wejdziemy w ten sezon. Głęboko wierzę, że zwyciężymy z Europa FC.

Jest jakaś obawa przed meczem na Gibraltarze?

- Nie, dlaczego powinniśmy obawiać się tego dwumeczu? Za nami dobrze przepracowane obozy, treningi. Przygotowujemy się od trzech tygodni do spotkań z Europa FC. Przed nami mecz wyjazdowy. To tylko 90 minut, ale musimy wyjść na murawę i wykonać naszą pracę najlepiej jak potrafimy.

Wierzycie, że w tym roku uda wam się zameldować w fazie grupowej Ligi Europy? Droga do tego sukcesu nie będzie łatwa.

- Zgadza się. Jeżeli wyeliminujemy Europa FC, potem czeka nas dwumecz z zespołem z Finlandii lub Białorusi. W trzeciej oraz czwartej rundzie możemy spodziewać się już znacznie mocniejszych drużyn. Będziemy wówczas potrzebować także trochę szczęścia w losowaniu, ponieważ dużo od tego zależy. O awans do fazy grupowej będzie piekielnie trudno, ale nie mamy zamiaru składać broni.

Ty i twoja rodzina chyba polubiliście Warszawę.

- Bardzo. Gdy mamy parę dni wolnego, moja żona nie chce wracać do domu! (śmiech). Czerpiemy radość z Warszawy, przyzwyczailiśmy się do stolicy waszego kraju. Możemy znaleźć tutaj wszystko, czego potrzebujemy. Nasza córka również cieszy się z tego, iż może tutaj mieszkać. Fajnie, że miasto oferuje wiele atrakcji dla niemowląt, dzieci – to dla nas ważne. Co więcej, to wspaniałe, bardzo bezpieczne i spokojne miejsce. Nie wiedzieliśmy zbyt wiele o Warszawie przed naszym przyjazdem. Aktualnie wszyscy znajomi, którzy nas odwiedzają, są pozytywnie zaskoczeni miastem. Warszawa rozwija się naprawdę bardzo szybko.

Macie jakieś ulubione miejsca?

- Wskazałbym na Łazienki, gdzie często spaceruje moja żona z córką. Fantastyczny park. Poza tym znajduje tutaj wiele ciekawych miejsc, które warto odwiedzić. W Warszawie nigdy się nie znudzisz. Jeśli chcesz pójść na zakupy, wybierasz jedną z galerii handlowych i nie tylko. Jeżeli masz ochotę pochodzić wśród zieleni, możesz skorzystać z uroków wielu malowniczych ogrodów czy parków. Podobnie jest również z muzeami, których jest naprawdę sporo. Powtórzę raz jeszcze – to świetne miasto, duża metropolia. Cieszy nas także to, że od ostatnich wakacji wprowadzono w Warszawie bezpośrednie loty prosto do naszego domu, do Podgoricy. Mamy tutaj wszystko.

Przejdźmy na sam koniec do tatuaży, ponieważ masz ich kilka na ręce. Planujesz kolejne?

- Chcę, ale nie mam zbyt wiele czasu. Planuję zrobić kolejne tatuaże w następnych miesiącach, ale przede mną liga oraz zgrupowanie reprezentacji narodowej, przez co mogę nie znaleźć luki w kalendarzu. Jest to jednak dla mnie rodzaj sztuki. Pragnę wytatuować rękę do końca, ponieważ mam wiele pomysłów jak zagospodarować tę część ciała na „dziary”. Zobaczymy, co pokaże przyszłość.

News: Pełny mecz Vesovicia w kadrze

Co znaczą dla ciebie poszczególne tatuaże?

- Pierwszy tatuaż, umieszczony na przedramieniu, został poświęcony rodzinie - mojej sile, która wiele dla mnie znaczy, tak jak zresztą dla każdego człowieka. Drugi, wykonany nieco wyżej, przedstawia Spartanina, którym jestem w środku. Zawsze dążę do tego, żeby być wojownikiem zarówno na boisku, jak i w życiu. To dla mnie rodzaj motywacji. Reszta tatuaży obrazuje detale i dekoracje. Powtórzę: lubię taką sztukę i w przyszłości zrobię sobie nowe tatuaże – nie wiem tylko dokładnie kiedy się to stanie.

Legia będzie mistrzem w tym sezonie?

- Musi być! Zdobywane puchary to moc i energia, której pragniemy. Samochód potrzebuje paliwa, Legia – trofeów. Dla takich rzeczy warto walczyć za wszelką cenę. Ten klub zasługuje, aby nie być na drugim, trzecim czy czwartym miejscu, tylko na pierwszym.

Mam dla ciebie pewne wyzwanie: jeżeli Legia zdobędzie mistrzostwo zrobisz tatuaż, który przedstawi puchar za mistrzostwo Polski. Przyjmujesz je?

- Tak! Nie ma problemu. W przeszłości wygrywałem także mistrzostwa w Serbii i Chorwacji, więc umieszczę je wszystkie, trochę tego będzie (śmiech).

Może wytatuujesz je na drugiej ręce?

- Mam już na nią jednak nieco inną koncepcję. Może na nodze, czemu nie? Przyjmuję wzywanie i dorzucę sobie jeszcze jedno: jeżeli Legia wygra Ligę Europy, z tej okazji powstanie specjalna „dziara” na plecach (śmiech).

Marko Vesović Adam Hlousek

Polecamy

Komentarze (12)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.