Marko Vesović

Marko Vesović: Miałem problem z ludźmi w klubie

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

29.06.2022 11:20

(akt. 29.06.2022 11:50)

- Jak wspominam Legię? Lubiłem kibiców, ale miałem problem z ludźmi w klubie. Nie czułem, że mnie szanują. To co robili podczas mojej rehabilitacji, pokazywało, że mnie nie szanowali. Nie podobało mi się to. Moja rodzina, a nawet kibice wiedzieli, co się dzieje. Teraz jestem smutny, gdy patrzę, gdzie jest Legia - opowiada na łamach "Przeglądu Sportowego" Marko Vesović.

Działacze nie chcieli podpisać z panem kontraktu, bo nie wierzyli, że po kontuzji wróci pan do dawnej formy?

- Przed urazem byłem jednym z najlepszych zawodników w ekstraklasie, niestety potem relacje się zmieniły, ale Bóg jest wielki i teraz gram w pucharach.

Czy żałuje pan wpisu żony na Instagramie? Zaatakowała władze Legii i po tym klub nie zaproponował panu nowej umowy.

- To g... prawda, że nie zaoferowali mi kontraktu z powodu żony. Gdyby ktoś chciał, to by zadzwonił wcześniej w tej sprawie, tyle że nigdy wcześniej nie kontaktowali się ze mną w kwestii umowy. To znaczy zadzwonili tylko raz, gdy powiedzieli, że do rozmów wrócimy za dziesięć dni, a potem po wpisie żony poinformowali mnie, że nie podpiszemy nowej umowy. Tyle że to była wymówka, chcieli, aby kibice im uwierzyli.

Jak się pan wtedy czuł?

- Byłem bardzo smutny, bo jestem legionistą i czułem wsparcie od fanów. W ostatnim meczu, gdy świętowaliśmy tytuł (z Podbeskidziem – przyp. red.), płakałem na boisku. To był mój pierwszy występ po kontuzji i naprawdę łzy leciały mi z oczu przez całe pół godziny, które spędziłem na boisku. Za kadencji Czesława Mchniewicza nie byłem wiele z zespołem, bo się rehabilitowałem. Miałem z nim dobre relacje, obiecał mi, że zagram, ale długo nie wpuszczał mnie na boisko. Dał mi szansę dopiero w ostatnim meczu, bo wiedział, że pewnie więcej w Legii nie wystąpię, więc tak jak Igor Lewczuk czy Radek Cierzniak dostałem okazję do pożegnania.

Uważa pan, że już wcześniej doszedł do odpowiedniej formy?

- Byłem gotowy, grałem w rezerwach, a ludzie z klubu, którzy przyszli, aby mnie zobaczyć w akcji, powiedzieli „Marko, witaj z powrotem, dobrze cię widzieć”. Mówienie, że nie jestem gotowy najbardziej mnie bolało. Ja mówiłem, że jestem. Oczywiście walczyliśmy o tytuł, znajdowaliśmy się pod dużą presją, więc trudniej było wejść do gry. Nie zasłużyłem jednak na takie traktowanie, zawsze dawałem wszystko drużynie. W tym czasie rozmawialiśmy z żoną, co się wydarzy, czy zaproponują mi kontrakt i dlaczego ciągle mi go nie dali. Potem był mecz ze Stalą Mielec, rozgrzewałem się 90 minut, a nie wszedłem nawet na chwilę. Zaraz po nim żona opublikowała ten wpis. Nie byłem na nią zły, bo i tak nie daliby mi nowego kontraktu. Nikt nie wie, co przeżyliśmy. Przez rok nie grałem, byliśmy pod presją, bo gdzie znajdziesz klub po takiej kontuzji? A żona jest moim największym kibicem. Może niektórzy kibice spytają, jak mogłem dopuścić do takiej sytuacji. Tylko jednak ci, którzy mieli taką kontuzję, mnie zrozumieją. Możecie spytać Vamarę Sanogo. Razem polecieliśmy do Lyonu. Nikt z klubu nam nie pomógł. Obaj chodziliśmy o kulach i na jednej nodze, a nikt nie spytał, czy nam pomóc choćby z bagażem. Ale teraz jestem szczęśliwy. W Qarabagu strzeliłem trzy gole, miałem pięć asyst, a mogłem mieć dziesięć i czuję się jak przed kontuzją. W zeszłym sezonie grałem regularnie, nie opuściłem żadnego meczu ani choćby treningu z powodu kontuzji.

Pan zdobył mistrzostwo, a Legia broniła się przed spadkiem.

- Legia musi wrócić na dawny poziom. Klub ma wszystko, a walczył o utrzymanie w lidze. Mam nadzieję, że nowi ludzie dadzą jej nową energię. Życzę Legii wszystkiego najlepszego, ale nie będzie jej łatwo.

Zapis całej rozmowy z Marko Vesoviciem można znaleźć w środowym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (55)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.