News: Michał Kucharczyk wciąż wiele daje Legii

Michał Kucharczyk: Powrót? Cały czas daję Legii zielone światło

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: sport.tvp.pl, TVP Sport

08.05.2020 09:05

(akt. 08.05.2020 09:08)

- Wszystkie cudowne chwile przeżywałem z Legią. To tam osiągałem największe sukcesy: nie tylko w życiu sportowym, ale i prywatnym. W trakcie gry dla "Wojskowych" urodził mi się syn, wziąłem ślub. Podczas pobytu przy Łazienkowskiej działy się kluczowe decyzje i rzeczy - mówił Michał Kucharczyk, były piłkarz Legii Warszawa. Zawodnik rosyjskiego Urału Jekateryburg udzielił wywiadu dla TVP Sport.

- Dosyć późno liga rosyjska zdecydowała się na zawieszenie rozgrywek. Mieliśmy kilka dat powrotu. Po zawieszeniu ligi, dostaliśmy pięć dni wolnego. Po tym czasie normalnie zaczęliśmy trenować. Potem przez weekend nie trenowaliśmy, później znowu przez tydzień ćwiczyliśmy w grupach po 5-6 osób. Ostatniego dnia odbyła się wspólna gierka. Niby naruszyliśmy zasady, ale trzeba było coś zrobić. Po tym treningu dostaliśmy informację, że mamy 9 dni wolnego i czekamy na rozwój sytuacji. Aktualnie, do 15 maja jesteśmy w zawieszeniu.

- W środę kapitan drużyny przekazał informację, że jest możliwość zakończenia rozgrywek. Wtedy Zenit miałby zostać mistrzem. Dwie pierwsze drużyny z drugiej ligi miałyby dostać licencję na grę w pierwszej lidze. Powiększyliby ligę o dwa zespoły.

- Po przyjeździe do Rosji naderwałem mięsień przywodziciela, straciłem dwa tygodnie gry. Gdy musiałem wrócić na chwilę do Polski, aby załatwić sprawy wizowe, złapały mnie kamienie nerkowe. Potem miałem problemy z wizą. Przez dwa dni ambasada nie pracowała. Gdy udało się to załatwić, trenowałem przez miesiąc, a także grałem i coraz lepiej sobie radziłem, dzień przed meczem z Zenitem doznałem ataku wyrostka robaczkowego. Pauzowałem przez cztery tygodnie. Jesienią zostały mi do rozegrania jedynie trzy spotkania, w których wystąpiłem. Gdy wywalczyłem skład na wiosnę, grałem od początku, przyszedł koronawirus. Przygoda z ligą rosyjską nie wygląda zbyt dobrze.

- W tym momencie nie myślę o całej sytuacji. Zastanawiam się, co wydarzy się z ligą: czy wrócimy do grania, czy nie. My, zawodnicy, nie powinniśmy się skupiać na przyszłości tylko na tym, co jest teraz. Jeśli rozgrywki będą kontynuowane musimy być w pełni przygotowani. Mam kontrakt z Urałem do 31 maja. Potem będę wolnym zawodnikiem.

- Potrafię czytać cyrylicę. Jeśli chodzi o mówienie – spokojnie dogadywałem się z chłopakami, w restauracji czy w banku. Gorzej z aspektem medycznym, jak ewentualna wizyta u lekarza. Kali pić, Kali jeść – człowiek by się porozumiał. Jakiś czas temu jechałem w Rosji taksówką i "polski" telefon wypadł mi z kieszeni. Zadzwoniłem do pana, z którym jechałem. Dogadałem się i przekazałem, że zostawiłem komórkę. Kierowca powiedział: "Dobrze. Zawiozę tylko klienta i będę za 15 minut". Rzeczywiście, nie było żadnego problemu.

- Presja na Legii jest duża, nie ma co ukrywać. Do tego dochodzi presja związana z osobami, które tam przebywają. Byłem osobą raz lubianą, raz wyszydzaną. Poza tym, byłem dość kontrowersyjny i dużo się wokół mnie działo. Czasami presja przeszkadzała, czasami pomagała. Różnie z tym bywało przez 9 lat. Czy w Jekaterynburgu jest mi lepiej? Pod względem presji – na pewno. Wyjechałem za granicę, zobaczyłem coś nowego, poznałem trochę język rosyjski – to też bardzo na plus. Jeśli jednak miałbym wybierać: granie w Legii jest nieporównywalne. Legia to najlepszy polski klub, co roku walczy o europejskie puchary. Oczywiście wiadomo, że w Urału mogłem rywalizować przeciwko lepszym zespołom i zawodnikom. I człowiek też nabiera doświadczenia.

- Nie można porównać dopingu kibiców Legii do fanów rosyjskich. Jakby zebrać wszystkich sympatyków w Rosji, to może dorównaliby kibicom z Łazienkowskiej. Z fajnym dopingiem spotkałem się na obiektach Zenitu, Spartaka i w miarę na CSKA.

- Powrót do Legii? Nie jest to ode mnie zależne. Cały czas daję Legii zielone światło. Wszystko zależy od zarządzających klubem. 

- Z Legią przeżywałem wszystkie cudowne chwile. To tam osiągałem największe sukcesy: nie tylko w życiu sportowym, ale i prywatnym. W trakcie gry dla „Wojskowych” urodził mi się syn, wziąłem ślub. Tak samo nie mogę zapomnieć o paru występach w reprezentacji. To wielki zaszczyt zagrać nawet raz w kadrze. Udało mi się to 9 razy. Ktoś kiedyś powiedział: do 10 meczów to szczęście, więc jeszcze 1 by się przydał. Ale na razie skupiam się na tym, co jest teraz.

Rozmowę z Michałem Kucharczykiem można posłuchać tutaj.

Polecamy

Komentarze (140)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.