Domyślne zdjęcie Legia.Net

Miklas: Kibice pośrednio decydują o kwotach na transfery

Marcin Szymczyk

Źródło: Nasza Legia

04.03.2011 12:50

(akt. 14.12.2018 19:56)

- Legia jest w stanie wydać na transfery tyle, ile środków ma w budżecie. Wiem, że kibice oczekują, że ktoś przyjdzie z workiem gotówki co pół roku i wyłoży na transfery, tylko dlaczego miałby to robić? Bo jest kibicem, właścicielem, sponsorem? Nie. Nikt bez przyczyny takich pieniędzy nie wyłoży. Tak nie jest i nie będzie. To ile klub wyda na transfery zależy od tego, ile zarobi. A zarobi tyle, ile kibice do klubu wpłacą. Inaczej mówiąc, to kibice w sposób pośredni decydują o kwotach na transfery. Jak przychodzą na stadion i kupują bilety, dekodery TV i wpływają tak pozytywnie na opinię o klubie, aby sponsorzy chcieli się z nim związać, to klub ma więcej pieniędzy na transfery. Jak tych środków starcza tylko na przeżycie, to klub nie inwestuje w zawodników. I tyle. Mam w związku z tym nadzieję, że w przyszłości Legię będzie stać na transfery przynajmniej na poziomie Ivicy. Wszystko w rękach naszych fanów - mówi w rozmowie z "Naszą Legią|" wiceprezes Leszek Miklas.

Czy jest możliwe, żeby polski klub, np. Legia, znalazł się wśród 20 najbogatszych klubów Europy?

- Oczywiście, że jest to możliwe. Pytanie raczej dotyczy perspektywy czasu, w jakiej ma się to zdarzyć. Dzisiaj budżet Legii to 15 milionów euro. Musimy dojść do 100 milionów euro. To bardzo duża różnica. Nie zdarzy się to na pewno w kilka lat, bo na te 100 milionów składają się w różny sposób kibice. Płacąc za bilety, kupując dekodery TV i produkty naszych sponsorów. Jak wiadomo skłonność do przeznaczania kwot na rozrywkę zależy od poziomu zamożności społeczeństwa. Im bliżej będzie średniej płacy Polaka do średniej płacy Niemca, tym bliżej Legii będzie do pierwszej 20. Oczywiście jednym z czynników determinujących np. poziom przychodów z praw' TV, jest liczba mieszkańców danego kraju. Tutaj pewnie nie osiągniemy poziomu Niemiec, ale jesteśmy jednym z większych krajów Europy i ten czynnik per saldo powinien także działać na naszą korzyść. Reasumując, perspektywa organicznego wzrostu, daje wynik w postaci kilkunastu do 20 lat, kiedy Legia może znaleźć się w pierwszej 20. Europy. Jest oczywiście szybsza ścieżka - coroczny udział w Lidze Mistrzów, ale tego nie da się zaplanować.

Od kilku lat Legia Warszawa szkoli piłkarzy bodaj najlepiej w lidze. Czy pieniądze zarabiane na transferach wychowanków mogą stać się znaczącą pozycją w budżecie?

- Rzeczywiście, od 10 lat przykładamy szczególne znaczenie do szkolenia młodzieży. Nie robimy tego z myślą o intratnej sprzedaży, a skupiamy się przede wszystkim na tym, aby w Legii grali zawodnicy z Warszawy i okolic. Taka bliskość geograficzna i odpowiednie pozytywne wspomnienia ze szkolenia, powinny zaowocować szczególną więzią jaka połączy piłkarza i Legię, której nie rozerwą nawet najbardziej atrakcyjne oferty zatrudnienia w innym miejscu. Oczywiście nie oznacza to, że nie chcemy, aby nasi wychowankowie zagrali kiedyś w Barcelonie czy w Realu, a przy tym nie mówimy, że nie chcielibyśmy zarobić na szkolenie kolejnych gwiazd. Akademia to przede wszystkim nasz wkład w sportowe zaangażowanie młodzieży Warszawy, następnie chęć wyszkolenia gwiazd na miarę Legii, a na samym końcu chęć podzielenia się naszą pracą z innymi w postaci transferów. W budżetach na następne lata nie zaplanowaliśmy przychodów ze sprzedaży wychowanków. Jak takie kwoty wpłyną, będą dla nas miłą niespodzianką. Ale raz jeszcze powtarzam – nie jest to sens istnienia Akademii.

Całą rozmowę z wiceprezesem naszego klubu Leszkiem Miklasem można przeczytać w marcowym numerze miesięcznika "Nasza Legia". 

Polecamy

Komentarze (110)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.