Domyślne zdjęcie Legia.Net

Miklas: Sprawa Wawrzyniaka trafi do sądu

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza, Przegląd Sportowy

24.01.2010 11:23

(akt. 16.12.2018 15:03)

- Wawrzyniak, poprzez swojego menedżera, zażądał od nas sto procent wynagrodzenia za czas kiedy był i nadal jest zawieszony. My uważamy, że wykazaliśmy dobrą wolę pozwalając mu na to, by z nami trenował. I naszym zdaniem za okres zawieszenia nie powinien otrzymywać takich pieniędzy, jakich oczekuje. Stanowiska są tak rozbieżne, że spór najprawdopodobniej rozstrzygnie trzecia strona - mówi prezes KP Legia Warszawa <strong>Leszek Miklas</strong>, sugerując, że sprawa może zakończyć się w sądzie.

- Menedżer Jakuba Wawrzyniaka wysłał do nas wezwanie zapłaty zaległej pensji. Miało błędy formalne, więc czekamy na skorygowane wezwanie. Nie zapłacimy, więc pewnie sprawa trafi do sądu - mówi członek zarządu Legii Jarosław Ostrowski. Suma jest niebagatelna - ok. 300 tys. zł. Przez całą rundę jesienną Jakub Wawrzyniak tylko trenował z Legią. Grać nie mógł, bo był zdyskwalifikowany za doping. A Legia nie chciała płacić pełnej sumy kontraktu piłkarzowi, który nie mógł grać. - Gdy spotkaliśmy się w sierpniu, piłkarz zgodził się, że w tej sytuacji nie będzie też dostawał całej pensji. Ustaliliśmy pewną stałą sumę. To było mniej niż 50 proc. sumy kontraktowej. Wydawało nam się to naturalne. Potem jednak powiedział, że skontaktuje się z nami jego menedżer, i nie podpisał aneksu do kontraktu - tłumaczy Ostrowski.

- Kuba nie dostawał pieniędzy należnych mu przez ostatnie pół roku. Nie podpisał aneksu, bo proponowana suma była niegodna. Jego umowa obowiązuje, a umów należy dotrzymywać - twierdzi menedżer piłkarza Robert Kiłdanowicz.

- Gdy nie dogadaliśmy się w sprawie pieniędzy, proponowaliśmy klubowi, żeby rozwiązać kontrakt, ale Legia się nie zgodziła - zaznacza menedżer. - Gdy Kuba do nas wrócił była możliwość rozwiązania kontraktu. W końcu nie mógł wykonywać swojej pracy, a to ciężkie naruszenie zasad umowy z winy piłkarza. Proszę pamiętać, że TAS go nie uniewinnił, lecz jedynie skrócił karę. Ale nigdy o tym nie myśleliśmy, bo wiążemy z Kubą duże nadzieje - zaznacza Ostrowski. Piłkarz więc trenował z Legią, ale pieniędzy nie otrzymywał. - Jedynie, co wpłynęło na jego konto, to premia za wicemistrzostwo Polski - przypomina Kiłdanowicz. - Dla nas jest to sytuacja niekomfortowa, że piłkarz będzie grał, ale jednocześnie sądził się z klubem, ale pieniądze mu się należą - dodaje.

Jarosław Ostrowski już w zeszłym roku zwrócił się do PZPN o wyjaśnienie, jak należy się zachować w takiej sytuacji. Okazało się, że nie ma stosownych przepisów i dopiero niebawem powstaną. W ich myśl piłkarzowi zawieszonemu za doping klub będzie mógł obniżyć pensję o połowę lub zwrócić się o rozwiązanie kontraktu.

Polecamy

Komentarze (79)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.