News: Miroslav Radović: Jeszcze wróci dobry Rado

Miroslav Radović: Jeszcze wróci dobry Rado

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

29.01.2018 15:34

(akt. 02.12.2018 11:38)

- Powrót po takim czasie naprawdę nie jest łatwy. Najważniejsze, że dobrze się czuję po tych dwudziestu rozegranych minutach. W niedzielę nie trenowałem, popracowałem z fizjoterapeutą (Radović ma lekki uraz stopy – przyp. red.), ale od poniedziałku znowu biorę się do roboty. Tak naprawdę, to zaczynam od zera. Muszę być cierpliwy, wiem, że do osiągnięcia dawnej formy jeszcze daleka droga. Myślę, że wróci w połowie marca. Jeśli kolano będzie zdrowe, to na boisku już sobie poradzę. Walczę jedynie z własnymi myślami, bo w głowie pojawia się strach - mówi Miroslav Radović w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

- Trochę się bałem przed meczem z Silkeborgiem, że znowu coś się stanie. Słyszę, że to normalne po poważnych kontuzjach. Rozmawiałem na ten temat z Adamem Hlouskiem, który przeszedł dwie operacje kolana. Mówiłem mu, że nie mam takiej swobody, jak wcześniej, że się boję. „Miałem tak samo, ale jak raz ruszysz, to wszystko minie, już nie wróci” – odpowiedział.

Mam przed oczami pana sprzed roku, też ze zgrupowania w Hiszpanii. Pamiętam, jak przesiadywał pan w hotelu rozmyślając, co oznacza ból, który czuje w kolanie. Nikt wtedy nie przypuszczał, że będzie to aż tak poważna sprawa.


Gdy po ciężkim treningu po raz pierwszy poczułem ból, nie wiedziałem, co się dzieje. Nigdy wcześniej nie miałem problemów z kolanem. Gdy wróciliśmy do Warszawy, zrobiłem rezonans magnetyczny. Nie wykazał, by była to poważna sprawa. Cały czas czułem jednak ból, nie miałem komfortu, ale zdecydowałem, że dotrwam do końca sezonu. Nie grałem jednak na swoim poziomie, nie byłem w stanie. Przez półtora miesiąca wychodziłem na boisko tylko dzięki tabletkom, zastrzykom. Potem wyglądało to coraz gorzej. Wszyscy widzieli, że jest jakiś problem, zastanawiali się, co się ze mną dzieje, a ja tylko odpowiadałem, że po sezonie wyjaśnię przyczyny. Nic jednak nie mówiłem, nie narzekałem. Tylko rodzina czasem cierpiała, bo wracałem do domu nieszczęśliwy. Wiedziałem, że potrafię więcej, ale zdrowie mi nie pozwalało tego pokazać.


Czemu pan nie odpuścił, wychodził na boisko mimo bólu?


- Chciałem po prostu pomóc drużynie. Wiem, że nie grałem tak, jak wszyscy się po mnie spodziewali, ale sama moja obecność na murawie dużo nam dawała, przeciwnicy inaczej na nas patrzyli. Bardzo mi zależało, by dotrwać, szczególnie, że pół roku wcześniej wróciłem do Legii, dopiero co graliśmy w Lidze Mistrzów.


Często pan też pewnie słyszał: „Taka operacja w tym wieku? Radović już nie wróci”.


- Jestem ostatnią osobą, która by się poddała. Cieszę się, że niektórzy myślą, że Rado już nie da rady. Niedługo sami się przekonają, w jak dużym byli błędzie. Ja sam ani na sekundę nie zwątpiłem. Moja żona jest takim samym walczakiem jak ja. Dodatkowo mnie motywowała.


Zapis całej rozmowy z Miroslavem Radoviciem można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (10)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.