News: Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - dowiezione trzy punkty

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Borussią - koszmarnie z tyłu, rewelacyjnie z przodu

Redakcja

Źródło: Legia.Net

24.11.2016 23:10

(akt. 21.12.2018 14:52)

We wtorek po szalonym, pełnym rekordów meczu, Legia przegrała w Lidze Mistrzów z Borussią w Dortmundzie 4:8. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz na samym dole w kolejności od najwyższej do najniższej. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 5 (4,76 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net) - Taka ocena sumarycznie wychodzi po uśrednieniu ofensywy i defensywy, choć wtorkowy występ obrońców i napastników to dwa różne światy. Jacek Magiera postanowił ostro poeksperymentować ze składem przed tym meczem wstawiając do bramki rzadko grywającego Radosława Cierzniaka i przesuwając na lewą obronę Jakuba Rzeźniczaka, na której zagrał drugi raz w życiu, a środek uzupełnił Jakubem Czerwińskim. Było to pierwsze takie zestawienie defensywy w historii. Nic więc dziwnego, że obrona się wzajemnie nie rozumiała, nie było między defensorami żadnej komunikacji, a o trzymaniu linii spalonego można było zapomnieć, podobnie jak i o wzajemnej asekuracji i przekazywaniu sobie krycia przeciwników. Zadanie postawione przed legionistami i bez eksperymentów było trudne, a po roszadach personalnych okazało się niemożliwe do zrealizowania. Thomas Tuchel preferuje bowiem styl ataku rzadko spotykany w piłkarskim świecie - ofensywni piłkarze nie są przywiązani do pozycji, nie ma podziałów na lewoskrzydłowego, prawoskrzydłowego, napastnika i ofensywnego pomocnika, tylko wszyscy nieustannie biegają i zmieniają pozycje. Z takim czymś legioniści nie zetknęli się nigdy, ani w lidze, ani w europejskich pucharach, nic więc dziwnego, że nie mieli pojęcia, jak się zachowywać. Przy takiej ruchliwości przeciwników potrzebne jest w linii defensywnej zgranie, automatyzm reakcji, znajomość własnych zachowań i doskonała komunikacja, by w odpowiednim momencie łapać przeciwników na spalonym i przekazywać ich sobie w kryciu. Ponieważ w obu meczach Legii z Borussią obrona wychodziła w dość oryginalnym, niespotykanym wcześniej zestawieniu, Niemcy skarcili „Wojskowych” w dwumeczu aż czternastoma golami. Dziwi trochę, że trener Magiera przy zestawianiu obrony nie wyciągnął wniosków z lania, jakie zaaplikowali dortmundczycy legionistom we wrześniu, jeszcze za kadencji Besnika Hasiego. Za niemal każdą straconą bramkę, poza trzecią i może siódmą, odpowiadał więcej niż jeden zawodnik. Problemy w grze obronnej zaczynały się od pary defensywnych pomocników - Michał Kopczyński biegał między rywalami, nie nadążając za tempem gry, a Guilherme po prostu stał w miejscu patrząc, jak piłka wędruje pomiędzy piłkarzami Borussii. Za błędy w kryciu należy winić obrońców, za część wpuszczonych goli bramkarza, ale też trzeba zauważyć, że każdy zawodnik z Dortmundu przed polem karnym miał mnóstwo czasu i miejsca by wybrać sobie do kogo chce zagrać, a następnie posłać dokładną piłkę, bo nikt go nie atakował. Pomimo, iż w odróżnieniu od czasów Besnika Hasiego do obrony wracali z reguły wszyscy pomocnicy, uczestniczyli w niej przeważnie poprzez zajmowanie pozycji bez podejścia do rywali. O ile można to zrozumieć w przypadku pomocnika ofensywnego i skrzydłowych, którzy u trenera Magiery tylko w ten sposób uczestniczą w grze obronnej zachowując siły na bieganie w ataku, to w przypadku pomocników defensywnych jest to nie do zrozumienia. Równie niepojęta jest beztroska taktyczna, jaką Legia stosowała przy naprawdę ostrym pressingu Borussii - kończył się on najczęściej podaniem do Cierzniaka, który wybijał długą piłkę. W momencie wybijania piłki przez bramkarza boczni obrońcy i przynajmniej jeden z defensywnych pomocników znajdowali się już na środku boiska, co zostawiało przy przegranej główce możliwość rozegrania szybkiego ataku przeciw zaledwie dwóm lub trzem legionistom, co znakomicie egzemplifikuje gol numer dwa dla Niemców. Kolejnym mało mądrym elementem gry w obronie było unikanie przerywania szybkich akcji faulem taktycznym, co zaowocowało golem numer siedem. Efektem takiej gry obronnej było aż osiem straconych przez Legię goli, po raz pierwszy od blisko siedemdziesięciu lat, a trzeba pamiętać, że z pierwszego składu dortmundczyków zagrało w tym meczu niewielu piłkarzy. To ostatnie akurat prawdopodobnie przełożyło się na wynik pozytywnie dla drużyny Thomasa Tuchela, bo wypoczęci rezerwowi i wracający po kontuzjach podstawowi piłkarze, mieli nie tylko siły na zabójczą intensywność gry przez całe spotkanie, ale i chcieli za wszelką cenę pokazać się trenerowi.

 

Tak jak można załamywać ręce nad grą defensywną, tak można pozachwycać się legijną ofensywą. Borussia od kilku lat nie straciła u siebie czterech goli. Gdyby ktoś powiedział, że w dwóch kolejnych meczach z najmocniejszymi rywalami w grupie Legia strzeli siedem goli, zostałby wysłany do psychiatry. Zabójcza skuteczność, cztery gole, dwie inne niewykorzystane znakomite sytuacje - coś niewiarygodnego, biorąc pod uwagę klasę przeciwnika. O piłkarzach tworzących ofensywę Legii w tym meczu można mówić w samych superlatywach. To dzięki nim obejrzeliśmy widowisko, którego nie tylko w Warszawie, ale i w całej Europie szybko kibice nie zapomną. To właśnie Aleksandar Prijović, Miroslav Radović i ich koledzy zadali kłam twierdzeniom, że „takich ogórków do Ligi Mistrzów nie ma sensu wpuszczać”. Kto inny stworzyłby im takie widowisko? Dwóch legionistów zostało wybranych przez whoscored.com do jedenastki kolejki, cała ofensywa tej jedenastki pochodziła zresztą właśnie z obu drużyn z meczu w Dortmundzie. Po raz kolejny gol legionisty jest mianowany do bramki kolejki, a wtorkowe spotkanie będzie zapewne najlepszym meczem kolejki, podobnie jak wcześniej mecz Legii z Realem. O ile gra defensywna Legii wyglądała strasznie, to atakujący „Wojskowych” we wtorek w niczym nie ustępowali wicemistrzom Niemiec. Prijović strzelał pięknie bramki, Kucharczyk i Nikolić imponowali zimną krwią w sytuacjach podbramkowych, a Radović i Odjidja-Ofoe wspaniale rozgrywali i asystowali. Jesteśmy naprawdę dumni z tych goli i doceniamy klasę ofensywnych piłkarzy Legii w tym meczu. 

 

Radosław Cierzniak 1 (1,79 - ocena Czytelników). Osiem wpuszczonych goli, w zasadzie tylko jedna wybroniona sytuacja, bo przy drugiej rywal dobił strzał. Gola trzeciego Cierzniak w zasadzie sam sobie strzelił, z pewnością mógł się zachować lepiej przy bramce czwartej, gdy piłka szła mu po rękach i ósmej, którą puścił między nogami. O pozostałe, nawet o pierwszą, raczej pretensji mieć nie można, niemniej bilans przerażający. Pozostaje mieć nadzieję, że się pozbiera psychicznie po takim występie.

 

Bartosz Bereszyński 4 (5,70). Piękna asysta podnosi ocenę, ale to tylko zawsze wartość dodana do gry bocznego obrońcy, bo rozlicza się go przede wszystkim z sytuacji bramkowych przeciwnika. „Bereś” był zamieszany w gola pierwszego, gdy uciekł mu spod krycia Kagawa i gole piątego i szóstego, gdy z jego strony podawali Sahin i Dembele. Często niestety rywal umiejętnie uciekał Bereszyńskiemu z krycia i znajdował dwa metry wolnego miejsca by przyjąć piłkę, a prawy obrońca Legii ruszał za nim z dużym opóźnieniem. Brakowało do tego komunikacji z grającymi obok kolegami - przez cały mecz z Czerwińskim, a w końcówce i z Wieteską. Rywale wchodzący w jego strefę nieustannie się zmieniali i „Bereś” nie nadążał po prostu z reakcją na sprinty kolejnych piłkarzy Borusii, ale to można powiedzieć praktycznie o każdym z defensorów Legii. Na plus można mu zaliczyć oprócz asysty dużą liczbę odbiorów, największą w całym zespole.

 

Jakub Czerwiński 1 (2,58). Udział negatywny aż przy czterech golach. Przy bramce drugiej ograny przez Kagawę, przy bramce czwartej popełnił aż dwa błędy - najpierw krył od niewłaściwej strony Reusa, a potem nie zablokował strzału Dembele, przy piątym golu zawalił wraz z Pazdanem, gdy kompletnie bez sensu i komunikacji obaj stoperzy wyszli do przodu zostawiając z tyłu bocznych obrońców i przy golu szóstym, gdy nie wiadomo czemu odpuścił krytego wcześniej przez siebie Reusa. Być może przy siódmej bramce mógł agresywniej doskakiwać do rywala, by uniemożliwić mu precyzyjne dośrodkowanie, ale to nie on ponosił tu główną winę. Do tego dwa błędy po których bramki nie padły - przy słupku Aubameyanga i w sytuacji, gdy Pazdan wybił piłkę desperackim wślizgiem zderzając się z Cierzniakiem. Był totalnie zdezorientowany przez cały mecz tempem rozgrywania przez Borussię akcji i ruchliwością przeciwników, niczym nie przymierzając Maciej Dąbrowski dwa miesiące temu w Warszawie. Dla piłkarza, który jeszcze półtora roku temu biegał po pierwszoligowych boiskach poziom tego meczu okazał się zdecydowanie za wysoki.

 

Michał Pazdan 4 (4,32). Odpowiada tylko za gola piątego, gdy wraz z Czerwińskim wyszedł bez sensu do przodu, niemniej był członkiem formacji defensywnej, która straciła w meczu osiem goli. Od stopera z największym doświadczeniem międzynarodowym wymagać się powinno też organizowania reszty kolegów, ustawiania linii spalonego, komunikacji, zarządzania kryciem, zwłaszcza gdy formacja nie jest zgrana. Wszystko niestety działo się zbyt szybko, nawet dla „Pazdka”. Na plus należy mu natomiast zaliczyć uchronienie Legii przed utratą golą w 71. minucie po kolejnym błędzie Czerwińskiego. Miał zdecydowanie najwięcej udanych interwencji, był jedynym defensorem Legii, który mniej więcej rozumiał, co dzieje się na boisku. 

 

Jakub Rzeźniczak 3 (3,83). Powinien mieć asystę podobną do Bereszyńskiego, ale Prijović trafił po jego doskonałym podaniu w poprzeczkę. Niestety jego grę w obronie też należy ocenić nieco niżej jeszcze niż „Beresia”. Udział przy golu pierwszym, gdy zamiast być blisko Dembele stał kilka metrów od niego i pozwolił mu na dokładne dośrodkowanie, przy czwartej bramce dał się Francuzowi ograć razem z Czerwińskim, wreszcie gol ostatni zaliczono jako samobójczy na jego konto. Nie jego pozycja i nie jego miejsce na boisku, a już na pewno nie przy tak szybkich, ruchliwych i nieszablonowo grających rywalach.

 

Michał Kopczyński 3 (3,88). Wyłącznie odpowiedzialny za gola siódmego, gdy najpierw dał się ograć Kagawie, a potem nie zatrzymał go faulem, co było koniecznością, gdy przy kontrze trzech na trzech. Potem nie nadążając za Japończykiem zmusił do asekuracji Czerwińskiego i Schurrle musiał pozostać niekryty, bo kryć go już nie miał kto. Przy golu drugim, gdy asekurował stoperów bezradnie biegał między rywalami, ale żadnemu z nich nie przeszkodził w dokładnym rozegraniu piłki. Przebiegł najwięcej kilometrów, ale nie było z tego żadnego pożytku, bo po prostu biegał za wolno i był spóźniony. Niestety, to też nie był jego poziom. 

 

Guilherme Costa Marques 3 (4,05). Brazylijczyk może grać na ósemce, ale wtedy, gdy Legia ma prowadzić grę, jak w Białymstoku. Gdy to rywal głównie atakuje, w dodatku tak klasowy, w grze defensywnej Guilherme wykazuje przerażające braki, nie motoryczne, lecz taktyczne. Wracał pod własne pole karne i stał, patrząc jak rywale rozgrywają piłkę, przy pressingu rywala biegł od razu na środek boiska, zamiast czekać na rozwój sytuacji i asekurować stoperów. Warto popatrzeć jak stał biernie przez całą akcję przy piątym golu, brakowało tylko by rozdziawił buzię ze zdziwienia przyglądając się tempu akcji… Tak grać w środku pomocy po prostu nie wolno. Jacek Magiera dostrzegł, że w środku pola nie ma z niego żadnego pożytku i wpuścił za niego Tomasza Jodłowca. Po zejściu z boiska Brazylijczyka Legia straciła tylko dwie bramki i niestety dla „Gui” nie był to przypadek. Pochwalić go można tylko za przytomne rozegranie akcji w sytuacji, którą Prijović zakończył strzałem w poprzeczkę. Szkoda, że nie zagrał na lewej obronie, byłby tam na pewno bardziej pożyteczny niż w środku pola.

 

Vadis Odjidja-Ofoe 8 (6,70). Fantastyczne zachowanie przy golu pierwszym, gdy wygrał starcie z rywalem, pobiegł z piłką do przodu i precyzyjnie dograł, udział miał też przy bramce drugiej. Przed przerwą główny motor napędowy legionistów przy konstruowaniu akcji i obok Prijovicia najlepszy legionista w tej części gry, w niczym nie ustępował piłkarzom Borussii. Po przerwie zagrał już słabiej, zarobił żółtą kartkę, potem faulował po raz kolejny i trener Magiera słusznie zdjął go z boiska, nie chcąc ryzykować absencji kluczowego dla Legii piłkarza w meczu ze Sportingiem. Zaliczona asysta i dobry występ Belga.

 

Miroslav Radović 8 (6,43). W pierwszej połowie nie radził sobie z obrońcami Borussii, dopiero pod jej koniec zaczął grać tak, jak nas przyzwyczaił w ostatnich meczach. Druga część meczu znakomita, miał kluczowy udział w obu bramkach zdobytych po przerwie - najpierw przebiegł pół boiska i dokładnie podał na wolne pole do Kucharczyka, potem rozegrał kapitalną dwójkową akcję z Nikoliciem wyprowadzając Węgra na pozycję strzałową. Sam też kilka razy próbował uderzać, ale robił to zbyt lekko lub strzały były blokowane - przy jednym z nich Serb sygnalizował rękę, ale sędzia chyba słusznie nie uznał tego jako zagrania niezgodnego z przepisami. Do obrony się wracał, ale tylko raz pokazał się z dobrej strony, należy jednak pamiętać, że u Jacka Magiery skrzydłowi od początku raczej statystują w defensywie zamiast biegać za rywalami i wygląda to na świadomą decyzję trenera, bo oglądamy to w każdym meczu. Świetny występ Serba, nic dziwnego, że znalazł się w jedenastce kolejki whoscored.com.

 

Michał Kucharczyk 7 (5,50). W pierwszej połowie nie był zbyt aktywny, ale i tak zdołał dojść w trudnej pozycji do strzału i uderzyć groźnie z główki w światło bramki. Po zmianie stron był jednym z najaktywniejszych legionistów przy rozgrywaniu akcji, wspaniale z zimną krwią wykończył sytuację sam na sam. Znacznie aktywniej od „Rado” uczestniczył w grze obronnej, zwłaszcza po przerwie, miał wiele odbiorów. Biegał i walczył jak zwykle do ostatniej minuty, miał jeszcze okazję zdobyć jednego gola w samej końcówce. Gol strzelony Borussii na jej boisku to zawsze powód do chwały. Dobry mecz „Kuchego”.

 

Aleksandar Prijović 9 (7,74). Niesamowity spokój pod bramką Weidenfellera. Metr miejsca - precyzyjny strzał z miejsca i gol, kwadrans później kolejny. Szkoda, że tej zimnej krwi zabrakło po podaniu Rzeźniczaka, mogło być 3:3, skończyło się na poprzeczce. Imponowała łatwość, z jaką dochodził do pozycji strzeleckich, to zawsze jest zasługą nie tylko podającego, ale i również odpowiedniego ruchu i ustawienia się napastnika. Nie tylko strzelał, ale grał też z partnerami, po jego dośrodkowaniu Kucharczyk doszedł do strzału głową. W zasadzie nie tracił piłek, prawie zawsze potrafił utrzymać piłkę mając obrońcę na plecach. W drugiej połowie był coraz mniej widoczny, stąd zapewne zmiana. Wielki mecz Szwajcara, zapewne najlepszy w karierze. 

 

Oceny zmienników:

 

Tomasz Jodłowiec 5 (4,34). Być może mecz nie skończyłby się utratą dwucyfrowej liczby goli, gdyby na boisku nie pojawił się Jodłowiec. Po jego wejściu na boisko Borussia strzeliła tylko dwa gole, z czego jeden po kontrataku, na co „Jodła” nie miał wpływu. Niezależnie od tego w jakiej jest formie, o grze defensywnej w środku pola ma o niebo większe pojęcie od Guilherme i było to na boisku bardzo zauważalne. Kilka udanych interwencji, niewiele błędów, dobrze radził sobie w starciach fizycznych, gdy nie dawał sobie odebrać piłki. Wyglądał lepiej niż ostatnio, może po dłuższej przerwie w występach Legia będzie miała z niego pożytek w końcówce sezonu? Nie błysnął, ale wypełniał swoje zadania przyzwoicie.

 

Mateusz Wieteska 4 (4,17). Młody człowiek bez żadnego doświadczenia. Na pozycji, na której też nie ma żadnego doświadczenia, bo prawym obrońcą przecież nie jest. Brakowało Wietesce szybkości, bronił dość statycznie, ale kilka piłek odebrał. Przy siódmym golu krył swojego rywala, być może po interwencji  Cierzniaka powinien się szybciej zorientować i ruszyć do Passlacka próbując blokować dobitkę. Nie wypadł na pewno gorzej od pozostałych kolegów z obrony, choć decyzja trenera o wpuszczeniu go akurat za Prijovicia jest naprawdę trudna do zrozumienia.



Nemanja Nikolić (5,62). Grał zbyt krótko, by go oceniać, ale dał znakomitą zmianę i strzelił gola po efektownej dwójkowej akcji z Radoviciem, więc wrażenie z pewnością pozostawił nie mniej pozytywne od pozostałych ofensywnych zawodników.


Najlepszym legionistą tego szalonego meczu został w zgodnej opinii redaktorów i Czytelników strzelec dwóch bramek, Aleksandar Prijović, którego występ bardzo wysoko oceniły też specjalistyczne portale zajmujące się piłkarskimi analizami. Taki występ na poziomie Ligi Mistrzów można tylko nagrodzić oklaskami.

Oceny Czytelników:

 

Aleksandar Prijović 7,74

Vadis Odjidja-Ofoe 6,70

Miroslav Radović 6,43

Bartosz Bereszyński 5,70

Nemanja Nikolić 5,62

Michał Kucharczyk 5,50

Tomasz Jodłowiec 4,34

Michał Pazdan 4,32

Mateusz Wieteska 4,17

Guilherme Costa Marques 4,05

Michał Kopczyński 3,88

Jakub Rzeźniczak 3,83

Jakub Czerwiński 2,58

Radosław Cierzniak 1,79

Polecamy

Komentarze (29)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.