News: Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - dowiezione trzy punkty

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Bytovią - mecz udanych eksperymentów

Redakcja

Źródło: Legia.Net

28.10.2017 15:23

(akt. 21.12.2018 14:39)

W środę Legia pokonała na wyjeździe Bytovię 3:1 i jest bliska awansu do półfinału Pucharu Polski. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz na samym dole w kolejności od najwyższej do najniższej. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 6 (5,58 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Przed legionistami w środę postawiono trzy zadania - po pierwsze, mieli zapewnić sobie spokojny rewanż poprzez wygraną na wyjeździe z pierwszoligowcem, po drugie, piłkarze rezerwowi zarówno ci grający od pierwszej minuty, jak i wchodzący w zaplanowanych zmianach z ławki mieli pokazać się z jak najlepszej strony, po trzecie, mistrzowie Polski mieli próbować za wszelką cenę rozgrywać piłkę od tyłu i nie grać długim podaniem od bramkarza, niezależnie od tego, czy rywal stosuje pressing, czy nie. Korzystny wynik udało się osiągnąć, rezerwowi piłkarze pokazali chęć do gry i waleczność, choć niekoniecznie połączoną z umiejętnościami, a przy wyprowadzaniu piłki legioniści nie popełniali zazwyczaj większych błędów, choć niekiedy dziwacznie to rozgrywanie wyglądało, gdy bramkarz grał trzydziestometrową piłkę po ziemi w środkową strefę boiska. O ile w defensywie legioniści prezentowali się dobrze, bo przez większość meczu z tyłu grali zawodnicy mający dużą ilość występów w tym sezonie, to z przodu tego zgrania musiało brakować, akcje były zazwyczaj dość rwane i oparte na indywidualnych zrywach, a nie automatyzmach przy rozegraniu. Strat legioniści popełniali w tej sytuacji dużo, ale były to głównie straty pod bramką rywala, a rzadko tylko na własnej połowie i to pomimo narzuconego obowiązku rozgrywania piłki od tyłu niezależnie od ilości przeciwników. Gry z pewnością nie ułatwiał lejący deszcz, a do tego doszła przerwa spowodowana awarią oświetlenia. Generalnie „Wojskowi” zagrali na mocno średnim poziomie, jak to zazwyczaj bywało, gdy w Pucharze Polski grali w rezerwowym składzie ze słabszymi rywalami, ale osiągnęli dobry wynik, a żaden ze zmienników nie dał totalnej plamy, ani nie przeszedł obok meczu, choć też i pewnie większość z rezerwowych nie przybliżyła się jednak tym występem do wyjściowej jedenastki na ligę.

 

Radosław Cierzniak 6 (5,74 - ocena Czytelników). Przy bramce odbił znakomicie pierwsze uderzenie, przy dobitce był bez szans, w drugiej połowie obronił jedno trudniejsze uderzenie i jedno łatwe. Bardzo różnie bywało z grą nogami, bo za wszelką cenę starał się grać piłką po ziemi, co przy takich warunkach pogodowych było zadaniem niełatwym. Generalnie jednak większość piłek trafiała do kolegów, a nie do przeciwników.

 

Łukasz Broź 6 (5,44). Bezbłędna gra w defensywie, ani razu Bytovia w pierwszej połowie nie przeprowadziła groźnego ataku jego stroną. Do gry ofensywnej włączał się dość rzadko, pomimo iż w tym meczu boczni obrońcy mieli znacznie więcej zadań ofensywnych niż w spotkaniach z mocniejszymi rywalami i to w zasadzie jedyna uwaga do jego występu.

 

Inaki Astiz 5 (5,73). Dobry generalnie mecz w defensywie, jedna ważna interwencja przed przerwą, przy wyprowadzaniu piłki też jej nie tracił i nie podawał do przeciwnika. I miałby za środowy mecz znacznie wyższą ocenę, gdyby nie stracony gol, w który Hiszpan był w głównym stopniu zamieszany. Zabrakło mu zdecydowania, reakcji i chyba też agresji, by nie dopuścić przeciwnika do oddania aż dwóch strzałów.

 

Maciej Dąbrowski 7 (6,12). Jeden tylko w obronie w drugiej połowie, gdy niepotrzebnie poszedł Jędrzejczykowi na pomoc zamiast zostać w swojej strefie, przez co rywal mógł oddać strzał z dystansu. Nieco gorzej było z wyprowadzaniem piłki na śliskiej murawie, a legioniści za wszelką cenę chcieli wyprowadzać ją krótkimi podaniami z obrony, co chwilami nie miało racjonalnego uzasadnienia. Co jednak najbardziej zachwyciło, to asysta na początku meczu. Zobaczyć, że partnerzy wychodzą na pozycję, zagrać idealną piłkę za plecy obrońców z taką siłą i kątem, by nie odjechała na śliskiej murawie - bajka. Takiego podania nie powstydzili by się najlepsi stoperzy na świecie.

 

Adam Hlousek 6 (5,82). W defensywie podobnie jak koledzy - bez żadnych problemów. Z wyprowadzaniem piłki było gorzej, bo zdarzało mu się tracić piłkę nawet na własnej połowie. W ofensywie też średnio, bo chociaż włączał się do niej, nie potrafił zazwyczaj dokładnie dośrodkować. Przeciętny mecz Czecha, ale trzeba też pamiętać, że on, jako jeden z niewielu piłkarzy podstawowej ligowej jedenastki, musiał rozegrać pełne dziewięćdziesiąt minut również w Bytovie i nie było sensu, by wypruwał z siebie żyły przy korzystnym wyniku, bo ciężko dla niego o zastępcę.

 

Michał Kopczyński 5 (4,46). Poprawny mecz w obronie. To, że Bytowianie rzadko dochodzili pod pole karne legionistów, to w dużej części zasługa środkowych pomocników Legii, którzy zazwyczaj kasowali akcje przeciwnika, zanim rywal przedostał się pod szesnastkę, choć można mieć do „Kopy” tradycyjne już pretensje, że zdarza mu się zbyt wolno wracać do obrony po stracie piłki. Wyprowadzanie futbolówki było delikatnie mówiąc średnie. Z resztą”Kopa”, zazwyczaj mało chętnie, w nim uczestniczył zostawiając to Tomaszowi Jodłowcowi. Błysnął jednym prostopadłym podaniem na początku drugiej połowy do Armando Sadiku. Generalnie zagrał podobnie do „Jodły” z jedną różnicą - przy straconym golu był wraz z Inakim Astizem w strefie, w której rywale oddawali strzały i powinien reagować aktywniej i agresywniej, a pozostał bierny w ostatniej fazie akcji.

 

Tomasz Jodłowiec 6 (6,33). Jeśli chodzi o odbiór piłki i przerywanie akcji występ bardzo dobry. Jeśli chodzi o celność podań - wręcz przeciwnie. „Jodła” starał się dużo grać do przodu, ale często kończyło się to stratą. Widać było, że z tak skonstruowaną formacją ofensywną zgrania nie ma. Można powiedzieć, że był to występ, do którego Jodłowiec przyzwyczaił nas przez lata najbardziej - świetna gra, gdy rywalowi piłkę trzeba zabrać i znacznie gorsza, gdy należy ją precyzyjnie podać.

 

Daniel Chima Chukwu 5 (4,18). Nigeryjczyk bardzo chciał się pokazać w tym meczu i starał się być pod grą przez cały mecz. Najlepiej wychodziły mu przyjęcia piłki tyłem do bramki, gdzie żaden z rywali nie był w stanie go przepchnąć - Chukwu albo odgrywał wtedy do partnerów (choć trochę to trwało, bo zazwyczaj przyjmował piłkę na raty) albo wywalczał rzut wolny. Po jednym z takich zgrań, po wyrzucie z autu, rozpoczęła się akcja, po której padł drugi gol. Dużo gorzej Nigeryjczyk radził sobie przodem do bramki, bo miał problemy ze zrozumieniem się z partnerami i dokładnością podań, ale tak jak w przypadku innych piłkarzy w środowym meczu musimy być pod tym względem wyrozumiali, biorąc pod uwagę brak zgrania formacji ofensywnej i warunki pogodowe. Mało było w jego wykonaniu udanych akcji indywidualnych, zapamiętaliśmy jedną z drugiej połowy, gdy świetnie minął rywali, wszedł w pole karne, ale zabrakło na koniec dokładnego dogrania. Walczył przez cały mecz, wracał się też do obrony, ale na wracaniu się kończyło, bo Chukwu bronić za bardzo nie umie. Nie ma się co czepiać Nigeryjczyka za środowy mecz, bo chciał grać i walczyć, ale występując w pierwszej drużynie raz na miesiąc lub dwa trudno o zrozumienie z partnerami, niemniej do gry w meczach ligowych się tym występem raczej nie przybliżył.

 

Cristian Pasquato 7 (6,53). Najdokładniej operujący piłką ze wszystkich legionistów, wielokrotnie było widać, że technikę podań zarówno na małej przestrzeni, jak i dłuższych przerzutów ma nie gorszą niż Thibault Moulin w formie z zeszłego sezonu. Brakowało zrozumienia z kolegami, podobnie jak i wszystkim legionistom grającym w formacji ofensywnej, ale to właśnie Pasquato potrafił wybierać najlepsze rozwiązania spośród wszystkich pomocników. Bardzo ładne wejście w pole karne zakończone przytomnym wykończeniem, jeden średniej jakości strzał z dystansu, sporo dobrych przeprowadzeń piłki z własnej połowy na połowę rywala. Oczywiście rzadko go widzieliśmy w destrukcji, ale na „dziesiątce” nie jest to aż tak istotne. To drugi mecz z rzędu, w którym prezentuje się nieźle. Na pewno swoją szansę na pokazanie się trenerowi wykorzystał.

 

Sebastian Szymański 5 (4,86). Osiemnastolatek ma już tyle występów w pierwszej drużynie Legii, że mógłby zacząć powoli dorastać. Cieszy to, że chce zawsze być pod grą i wychodzi na pozycje, zdecydowanie mniej optymistyczne jest to, co z robi z piłką.  Młodość często łączy się z fantazją, ale jeśli chce się grać w drużynie mistrza Polski walczącego w Ekstraklasie o najwyższe cele, trzeba też wykazywać się odpowiedzialnością taką samą jak bardziej doświadczeni koledzy. Nie wszystko trzeba koniecznie grać na jeden kontakt, do tego warto czasem podnieść głowę przed zagraniem i popatrzeć, czy tam, gdzie chce się piłkę zagrać jest ktokolwiek z kolegów. Efektem takiej gry była przerażająca wręcz ilość niecelnych podań, również na własnej połowie - gdyby przeciw Legii grała w środę drużyna z Ekstraklasy, zapewne niepotrzebny byłby rzut rożny w końcówce pierwszej połowy do zdobycia gola, bo rywale strzelili by go z akcji po niecelnym podaniu Szymańskiego, która ten korner poprzedzała. Gra defensywna legijnego juniora była niestety na podobnym poziomie, co u Chukwu. Na plus natomiast należy zapisać indywidualną akcję zakończoną celnym strzałem w drugiej połowie i oczywiście otwierające podanie do Pasquato przy drugim golu. Generalnie rozumiemy, że nastolatek bardzo chciał się pokazać trenerowi szybką grą na jeden kontakt, ale raczej nie tędy droga, by wywalczyć sobie miejsce w składzie na mecze ligowe.

 

Armando Sadiku 8 (7,05). Wyszedł na boisko naładowany energią i chęcią do gry i zaczął od efektownego gola, gdy oddał strzał bez przyjęcia po świetnym podaniu Dąbrowskiego. Pochwalić tu trzeba nie tylko świetną jakość wykończenia, ale przede wszystkim samo wyjście na pozycję i uniknięcie spalonego, gdy przypomnimy sobie ile razy w takiej sytuacji machano chorągiewką w podobnych sytuacjach samemu Nemanji Nikoliciowi, powinniśmy zrozumieć, że takie wstrzelenie się w podanie jest rzeczą naprawdę trudną. Przy drugim swoim golu otrzymał podanie od rywala, niemniej po pierwsze potrafił akcję bezbłędnie wykończyć, po drugie wyraźnie czaił się by przechwycić podanie do tyłu, choć raczej oczekiwał, że piłka będzie kierowana do bramkarza. Tak czy inaczej czujność, ruchliwość i skuteczność godne najwyższej pochwały. Albańczyk jeszcze dwa razy wchodził akcjami indywidualnymi w pole karne, ale nie potrafił sobie przełożyć obrońców na tyle, by oddać celny strzał. Do tego trzeba dołożyć dużą waleczność i dobre (wreszcie!) przyjmowanie piłki tyłem do bramki. Dwa gole, solidna gra, wszystko, czego można by oczekiwać od napastnika. Główny wygrany spośród nominalnie rezerwowych legionistów i najlepszy piłkarz środowego meczu.

 

Artur Jędrzejczyk 7 (5,51). Trochę zaskakujące było, że reprezentant Polski nie wyszedł na ten mecz w podstawowym składzie, skoro Romeo Jozak zastosował tak dużą skalę rotacji, ale zapewne nie chciał po dłuższej przerwie wstawiać Jędrzejczyka na pełne dziewięćdziesiąt minut. Z pewnością zmiana w przerwie była zaplanowana już przed meczem. Swój czas na boisku „Jędza” wykorzystał znakomicie, grając najpierw na prawej obronie, a potem na środku. Pamiętamy jego niepewną grę na stoperze z IFK Mariehamn, tymczasem w Bytowie wyglądał, jakby grał na tej pozycji całe życie. Niesłychanie pewna gra w obronie, czyste, pewne odbiory i bardzo staranne operowanie piłką. Nie przypominamy sobie w wykonaniu Jędrzejczyka ani jednego niedokładnego zagrania, czym zdecydowanie wyróżniał się na tle wszystkich legionistów. Nie panikował też, gdy miał wyprowadzić piłkę wprowadzaną do gry po ziemi przez Cierzniaka. Jeśli mielibyśmy ocenić jakość gry, to ze wszystkich legionistów „Jędza” zaprezentował prawdopodobnie najwyższą i nie przeszkadzały mu w tym ani warunki pogodowe, ani słaby przeciwnik, który nie był dla niego powodem do choćby chwilowej utraty koncentracji.

 

Łukasz Turzyniecki 5 (5,33). Gdy Bożydar Iwanow nazwał wchodzącego na boisku debiutanta „młodziutkim” trudno było powstrzymać się od śmiechu, bo Turzyniecki ma już dwadzieścia trzy lata. Doświadczenie jednak na poziomie Ekstraklasy ma zerowe, a w pierwszej lidze rozegrał zaledwie sześć spotkań. Niestety było to widoczne na boisku. Prawy obrońca Legii nieźle sobie radził w obronie, starał się pokazywać do gry w ofensywie i wychodził na pozycję, ale wszystkie jego dośrodkowania były nieprecyzyjne. Jednak nie o to mamy największe zastrzeżenia do niego, a o bojaźliwość przy wyprowadzaniu piłki. Gdy przechwytywał piłkę, która odskoczyła od nogi przeciwnikowi, nie starał się jej wyprowadzić podaniem, nawet długim lub przetrzymać, tylko wybijał ją w aut na wysokości własnego pola karnego, czego na poziomie Ekstraklasy robić po prostu nie wypada. Tak jak Szymański prezentował się odważnie, ale mało odpowiedzialnie, tak Turzyniecki zdecydowanie przesadzał w drugą stronę. I nie należy tego usprawiedliwiać stresem w debiucie, czy brakiem doświadczenia - jak wchodzisz na boisko, to znaczy, że musisz być równie dobry, jak pozostała dziesiątka kolegów. Raczej trudno oczekiwać, że z takim brakiem pewności siebie dostanie szybko szansę w meczu o ligowe punkty.

 

Jarosław Niezgoda (5,07) grał zbyt krótko, by ich oceniać.

 

Najlepszym legionistą środowego meczu w zgodnej opinii Czytelników i redaktorów był  Armando Sadiku, strzelec dwóch goli.

Oceny Czytelników:

 

Armando Sadiku 7,05

Cristian Pasquato 6,53

Tomasz Jodłowiec 6,33

Maciej Dąbrowski 6,12

Adam Hlousek 5,82

Radosław Cierzniak 5,74

Inaki Astiz 5,73

Artur Jędrzejczyk 5,51

Łukasz Broź 5,44

Łukasz Turzyniecki 5,33

Jarosław Niezgoda 5,07

Sebastian Szymański 4,86

Michał Kopczyński 4,46

Daniel Chima Chukwu 4,18

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.